Thursday, February 3, 2011

3 luty2011
odpoczywam po 4 dniach w pracy na ladzie....i czaruje w kuchni...
myslalam, ze zaczynajac prace na ziemi bede mniej chociaz troche zalatana, ale z tego co widze, latawica ze mnie jest i na ziemi...
ale ja tak widocznie mam i dobrze mi z tym!
jak wpomnialam odpoczywam i probuje zatesknic do latania pracujac w lounge na ziemi...
jak narazie mimo dlugich dyzurow wcale mi nie brakuje lotow i uwielbiam wracac do domu i spac w swoim lozku, a nie hotelowych za miekkich materacach i za czystych poscielach!
Poniewaz w nowej pracy nosze swoj uniform i skrzydlo na pierwsi, czym sie wyrozniam posrod nowych kolezaek i kolegow, to jestem jakby w chmurach...i ciagle blyszcze...
;)
Naprawde pracuje z mocno milymi ludzimi, a tego mi ostatnio brakowala w chmurach...ze ide do pracy spotkac sie z ludzmi, a nie wrednymi zolzami, za kazdym razem innymi...
Wiem, ze bedzie usmiechniety Filipinczyk Loyd opowiadal o swoich chlopakach...pulchniutka Libanka Aya ciagle rozmaiwajaca przez telefon, urocza Hinduska Tracy planujaca slub w Kerlii, Zolza Nency z Jordani nie robiaca nic i udajaca mocno zapracowana, Petra Czeszka planujaca wakacje w Pradze...
kelnerzy w bialych marynarkach uczacy mnie gierek na komputerze, usmiechnieci masazycie ze spa i Pilipinka Alma pracujaca w lazience podajaca reczniki ludziom wychodzacym spod prysznica, a w wolym czasie czatuje na Fb....

Wszyscy Ci nowo poznani ludzie sprawiaja, ze moj kazdy dzien w pracy zaczynam z usmiechem!
No i mam czas na zauwazanie nowych historii i ludzi...
wiecie ostatnio podeszla do nas Kobieta podrozujaca z Moskwy z Corka i opowiedziala, ze wystratowali z lotniska w Moskwie do Abu Dhabi, a 10 minut pozniej wybuchla tam bomba...
szczerze dodam, ze ciarki mi przeszly, a Kobitka byla w szoku, po tym jak zaczela do niej dzwonic rodzina i pytac czy wszystko ok...
opowiedziala nam chyba w tym szoku pol zyciorysu, miedzy innymi, ze w domu czekaja na nia blizniaki, ktore za tydzien beda obchodzic swoje 1-sze urodziny...
wczoraj w nocy bawilam sie w pokoju dla dzieci z Tarigato japonskim 11 miesieczym Chlopcem z jedna skarpetka podrozujacym z Tata do RPa, potem Australii, Nowej Zelandii i Japoni...
Tarigato zgubil skarpetke w samolocie i mial biedak taka stopke zimna a Tata jak to na Japonczyka przystalo zajety byl swoim Ipadem....
Naprawde bylysmy zauroczone skosnookim slodkim Dzieciackiem!
Spedze tam jeszcze 2 miesiace i szczerze, nie moge sie doczekac poznawania nowych historii i ich bohaterow!
buziak, wraca do czarowania, bo mi sie sos chyba przypala...