Sunday, May 27, 2007

27 maja 2007r
dzisiaj oficjalnie zrezygnowaqlam z mojej pracy w Gulf Air, jako przyczyne rezygnacji podalam Pani Menager niezadowolenie z grafikow, ktore mam, bo zeczywiscie latam ciagle Indie, a laski co maja kolesi w biurze maja zajebiste grafiki oraz to, ze juz nie latamy do Australii, RPA, a ja uwielbiam moja prace i nie chce mi sie latac w ta i z powrotem caly czas, wiec, zeby jej nie znienawidziec REZYGNUJE!
Laska, ze jak jestem niezadowolona z grafikow, to trzeba bylo jej powiedziec, itd, jasne mowilam z Pinki 2 razy kiedys tam, nieposkutkowalo...
Nic im nie mowilam, ze zaczynam prace u konkurencji, ale pewnie i tak sie domyslaja, ostatnio ciezko bylo zrezygnowac z pracy, bo zabraklo im dolumentow potrzebnych do zrezygnowania, bo jak laski sie dowiedzialy, ze ktoras sie dostala do Etihad rezygowaly i to nawet po 40 dziennie....
no wiec teraz ide sobie na jakuzzi, moj ostatnio dzien pracy w Gulf Air bedzie 27 czerwca...
jutro lece o 4 rano do Dubaju w ta i z powrotem...potem mam zamiar sie pooplac, pozniej zobaczymy...
aha robie tez pranie na gorze, oj suszarka i pralka pracuja na pelnych obrotach,....bo kupilam ponad 40 bluzek w Bangladeszu(Mango, Zara, O'Neill) i gacie(La Senza)
plus kolekcje "Desperate Housewife" sezon 2 i k...zlapali mnie na lotnisku, tzn sama glupia sie przyznalam jak pytali, czy ma dvd, bo myslalam, ze mozna 5, a tu nielegalne sa filmy z Bangladeszu...kurde spisali mnie, poklucilam sie z ochrona na lotnisku, wzywali menagera, oj troche bylo skonczylo sie, ze mnie spisali, dzieki Bogu w wiezienie nie jestem, wzieli moje kopie ID, paszportu,itd, a poklucilam sie, bo jak pytalam o co chodzi koles mi nie odpowiadal; tylko rozmawial z kolega o mnie po arabsku, wiec powtrzylam pytanie!
koles nic- gada po arabsku, wiec mu powiedzialam, ze to nie ladnie mowic w innym jezyku kiedy ja go nie rozumiem,a tym bardziej pytam; oj zapienil sie, powiedzial, ze wezwie menagera i nie bedzie ze mna rozmawial(to powiedzial po ang), menager przyszedl przeprosil za swoich pracownikow, ale kurde spisali...wzieli odciski itd...zartuje nie odciski, ale kopie paapierow i kazali mi jechac, gdzie tam do Ministerstwa w Bahrajnie i sie tlumaczyc,..pojade, albo i nie...
Bangladesz oj co tu Wam powiedziec, nie wiem czemu tam jest pieklo na ziemi,, ale mnie ciagle cos tam ciagnie i to nie chodzi o szmaty, po prostu dla mnie jest to niesamowite jak moga ludzie zyc, a wlasciwie egzystowac, ...Boze ja CI DZIEKUJE, ZE URODZILAM SIE W POLSCE!
Sluchajcie, ludzie rodza sie , zyja i umieraja na ulicy, to nie jest przenosnia. Dzisiaj rano o 4 jechalismy na lotnisko z hotelu po drodze widzialam bezdomnych, ktorzy spali na chodniku i kraweznikach, dla mnie talkie widoki w tej czesci swiata nie sa nowoscia, ludzie nie wszyscy maja domy, ale jakos sobie radza, a to w Nepalu jakies szalasy, Indie szmaty, czy liscie palm i sie chowaja pod tym, tutaj ludzie spia na ulicy w poprzek, tzn przejezdzajac czasami mozna spotkac bezdomnych jak spia; jedna, czy dwie osoby, ale nie 30 wzdluz, jedna przy drugiej, bo nie ma miejsca...
serio to bylo strszne, nie mowie o golych dzieciach, ktore leza na chodniku, chlopcy maja tylko sznurek na brzuchu, dziewczynki nie, nie wiem, moze to jakos sobie podwiazuja ptaszka, czy cos, bo dorosli bengalczycy tez maja takie sznurki pod przescieradlem noszonym jako cos w rodzaju spodnicy.
W drodze na lotnisko laska z Anglii zwymiotowala, bo nie wytrzymala tych widokow i smrodu. Katrin, bo tak miala na imie i tak byla dzielna, bo to jej pierwsza Dhaka, wczoraj byla z nami na targu i bylo oki, ale ja pamietam siebie sprzed roku tez bylo mi ciezko, szczegolnie za pierwszym razem
...ale dla mnie nie wiem co, ale jest jeszcze cos tam do zrobienia, moze reportaz, dziwi mnie, ze nikt nie robi o tym reportazy, a moze ja nie widzialam, widzialam o biedzie w Rosji, Afryce, ale smierc na ulicy w Bangladeszu-nigdy.
No dopowiem Wam, ze ta bidna Katrin cala droge sie zle czula i pytala mnie co jak czuje ja ludzie do mnie podchodza, bo do niej podchodzili otwierali usta zaczynali mowic"Syster, Syster" i Ona biegla wymiotowac, bo nie mogla zniesc smrodu drugiego czlowieka.
No ja musze powiedziec, ze kiedys sie o to poklucilam z moja Mama jak Jej powiedzialam, ze Ci ludzie to nie sa ludzie, tylko zwierzeta,...
sory, ale ja tak uwazam
To nie chodzi o to, ze o to, ze oni nie sa wyksztalceni, zyja na ulicy, nie znaja podstawowych ludzkich czynnosci, chociazby tych fizjologicznych, np zalatwianie sie na srodku ulicy przy swiatlach jest normalne, a jak ja sie patrze na nich dziwnie bo pluja na szybe w samolocie, to ze mna cos jest nie tak(mysla chyba, ze wyleci na zewnatrz).
Jak ja patrze na nich tak szczerze, bez uprzedzen, ich wzrok jest tepy, pusty, nie wiem dzis mi sie to skojarzylo z krowa u mojej Babci na wsi, jak bylam mala pamietam patrzylam jak taka krowa rzuje trawe, rusza buzia, macha ogonem, dziasiaj mialam te same odczucia, patrzylam jak Ci ludzie jedza tymi brudnymi rekami ryz, ruszaja buzia, patrza na mnie tak samo jak ta krowa i nie ma miedzy nami zadnych wspolnych odczuc, nie wiem, czy umiem to dobrze wytlumaczyc, ale mialam tez psa Napiego i jak on jadl, albo robil cokolwie i popatrzyl sie na mnie, to tak jakbysmy sie rozumieli, tzn. albo przybiegl do mnie albo zamachal ogonem, cokolwiek, ale byl odbor, jakoas komunikacja, czasami moze ktos popatrzec i mozemy zauwazyc radosc, smutek, zlosc, cokolwiek. Patrzac na tych ludzie nie ma w ich wzroku niczegoooo, to puste i tepe spojrzenie.
Kiedys jak stalam na ulicy w Bangladeszu i czekalam na taksowke z kazda chwila doslownie sekunda schodzilo sie wiecej i wiecej ludzi i patrzyli na mnie jakby chcieli mnie zjesc, to bylo to samo spojrzenie; bez wyrazu. To tak jakbym ja widziala kogos z Marsa i sie patrzyla, ale nie rozumielibysmy sie, bo on jest zielony ma czolka, a ja mam niebieski oczy i piersi.
Szkoda mi tych ludzi, ale ja nie moge sama nic zrobic, nawet jak nie kupie glupich szmat w ilosci wyzej podanej za cene ponizej 100$ i tak nie zatrzymam tak wielkiej machiny, bo ktos ma na tym za duze pieniadze, ja place w Polsce, Londynie, czy Bahrajnie za IDENTYCZNA bluzke Mango okolo 30$. za duze pieniadze, a ja jestem za mala, ale wiem, ze powinnam cos zrobic, nie naprawie siata, ale moze jakies male kroki, nie wiem...
wczoraj na targu dawalysmy dzieciakom slodycze i szampony, mydla, herbate, cieszyly sie widac bylo radosc, usmiech, ale znowu ta sama pustka i beznadzieja w oczach...
Beznadzieja istnienia chyba, bo po co oni zyja? zeby szyc, czy robic dzieci w ilosci 20 sztuk(Bangladesz to jedno z najbardziej zaludnionych miewsc na swiecie).
Ja zwsze mowie, ze milion razy bym wolala byc w Polsce w wiezieniu niz byc wolnym bekgalszykiem i zyc w Dhace. Ci ludzie lataja z nami samolotem, bo [racuja tutaj na farmach, albo budowach, ich loty sa oplacane przez firmy pracuja 5, 6 lat, a ich pensja po tym okresie wystarcza im na bilet do domu,...to jest straszne!
nikt, ale to nikt nie szanuje tych ludzi, nie tylko tu w tych panstwach arabskich, oni sa jak konie, albo "wolni" niewolnicy bez nich nie daloby sie zyc, ale jest ich tyle ze nie liczy sie nikt z nimi!
Ja probowalam sie usmiechac do nich zagadac czasami, nie da sie....owszem sa jednostki, czasami odpowiedza usmiechem, albo po prostu zareaguja, ale to jest jeden na milion, a wzrok mimo usmiechu jest pusty...
W Bangladeszu ryczalam jak pierwszy raz widzialam kiedys policjanta z palka bambusowa, ktory bil nie tylko ludzi przebiegajacych przez ulice, ale dzieciaki, nez rak, bez nog, bil i popedzal, jak bydlo na farmach!
Ciagle nie do konca rozumiem takie traktowanie, bo to jednak ludzie.
Maja glowa i rece tak jak ja. Ale moze dzisiaj widzialam wiecej i moze boje sie ze jak bym tak posiedziala tak dluzej mogloby to byc dla mnie zwyczajnym widokiem, jak teraz jest widok spacerujacych mam z dziecmi w parku...
bo ja juz nie wymiotuje jak podchodzi do mnie taki pasazer, ktorego smrod niemytego ciala, chyba nigdy chociazby raz pozadnie w zyciu zmieszany z potem i jego 30 letnim egzystowaniem na ziemi, ja po prostu nie oddycham chwile...

Friday, May 25, 2007

26 maja 2007r. sobota

siedze w Crew Lounge w Bangladeszu, zaraz ide na "bongo bazar" na szmaty, ale najpierw, chce powiedziec, ze:

"...loving You is easy, because You're so beautiful........"

w telewizji Bahrajnie ogladam czasami taki program "house swap" , gdzie ludzie na 2 tygodnie zamieniaja sie mamami...i tam zawsze jest ta piosenka, ona mi sie kojarzy z moja Mama...

Generalnie wszyscy narzekamy na Mamy, itd, ale jakbysmy mieli je zamienic na inne, chociazby na te 2 tygodnie,to mysle, ze nikt z nas by sie nie zgodzil, bo nasze Mamy sa NAJPIEKNIEJSZE....

Mi tez Mamus jest latwo Ciebie kochac, bo jestes piekna osoba i to nie tylko zewnetrznie...

Sunday, May 20, 2007

21 maj 2007r
u mnie wczesny ranek, czekam wlasnie na kierowce, ktory zawiezie mnie do szkoly...mam recheck coroczny, tzn mam sobie odswiezyc wszystkie wiadomosci, zasady bezpieczenstwa, pierwsza pomoc itd,...codziennie mam egzaminy...dzis z 3 rodzajow Airbusa, ...
ale nie o tym chcialam napisac, chcialam zlozyc mojej KOCHANEJ MAMIE NAJLEPSZE zyczenie z okazji Jej kolejnej osiemnastki!
Duzo szczescia i usmiechu w kazdej chwili twojego zycia Mamun! ;)
Fajna kobitka z Ciebie , tak trzymaj!

Saturday, May 19, 2007

19 maj 2007r.
sobotnie popoludnie poopalalna juz jestem, poplywalam dzisiaj na basenie, bo zmienili nam wode po zimie i jest ladnie i czysto, ale jakis smutny mam dzien, Pinki mi sie pakuje na gorze, dlatego ucieklam tu na dol i pisze do Was, moze napisze jak bylo w Nepalu, zeby bylo mi weselej, a Wy poczytacie troche ciekawych informacji.

...W Nepalu wynajelismy rano taksowke mercedesa 35letniego zielonego i wraz z tamtejszym kierowca ja Kapitan -Vesselin(Bulgaria) i Pierwszy Oficer -Nigel (Kenia) pojechalismy na odkrywanie Katmandu.
Katmandu jest stolica Krolestwa Nepalu w Azji Poludniowej, historia tego kraju jest naprawda bardzo bogata i siega setek lat wstecz, wiec nie bede o tym pisac,...
Jak pisalam Wam wczesniej mielismy duzo planow co do tego w ktore miejsca powinnismy sie udac, wszystkie udalo nam sie zobaczyc tego samego dnia. Pierwszym naszym celem wedrowki byla Swiatynia Malp, nie znam dokladnej historii tego miejsca, wiem natomiast, ze jest tam rzeczywiscie mnostwo malp wcale nie bojacych sie ludzi, ktore po prostu spaceruja jak bezdomne koty, sa wszedzie!
Sympatyczny kierowca zawiozl nas do tego miejsca natomiast do samej swiatyni wspinalismy sie po schodach mijajac po drodze te stada malp. Na mnie ogromne wrazenie zrobily te zwierzaki, bo nie widzialam jeszcze zeby malpy chodzily gdzies po ulicach; w Nepalu-chodza...
Kiedy bylismy na gorze, co zajelo nam okolo 20minut wspinania lacznie z przerwami na zakup bransoletek i dawaniem drobnych datkow ubogim Neplaczykom rozpieszczonych przez turystow zobaczylam plac gdzie ludzie palili siwece i sie modlili oraz slynne mlynki,ktorymi pokrecilam(czytalam gdzies, ze robi sie to proszac w ten sposob Bogow o pokoj na swiecie, no wiec poprosilam).
Z gory byl ciekawy widok na Katmandu, ale to jeszcze nie bylo to co widzialam poziej.
Popstrykalismy troche zdjec z mnichami, wiecie Ci w pomaranczowych szmatkach i lyse glowy;)
Potem podjechalismy do rzeki B.... od razu doskoczyl do nas miejscowy przewodnik i zaczal opowiadac historie...
Nepalczycy wierza, ze nasze ciala po smierci powinny byc spalone i wtrzucone do rzeki, ktora wplywa do swietej rzeki G...i zaprowadza nasze dusze prosto do nieba...
Idac wiec w strone tej rzeki, unosil sie dym i smrod palonych cial, ludzkich wlosow,itd
Kapitan mowi,: ja nie wiem chyba nie ide...kurde moglismy wziac sobie jakis chustki zeby zakryc twarz i oddychac przez nie, Gosia cos Ty wymyslila?, no, ale ja mowie chodzcie sami zobaczymy to historia...
Kupilismy bilety, abywejsc na teren gdzie uzadzane sa te ceremonie pogrzebowe.
Ja powiem Wam szczerze myslalam, ze to bedzie jakies krematorium, itd,....a tu sluchajcie:
Most ktory prowadzi na druga strone rzeki, rzeka (pora sucha, wiec jest plytko) okolo6m szerokosci i plytka, stoimy na tym moscie, a wlascie nad rzeka jakies 3 m i patrzymy jak pan na bosaka w przescieradle na dupe przewiazanym sznurkiem obraca kijem cialo ludzkie palace sie na stole kamiennym pokryte sloma, obok taki sam stol i pan na stole oczywiscie boso splukuje woda z tej samej rzeki, nabierana wiaderkiem resztki po wlasnie spalonym ciele,...stol w odleglosci 3m jeden od drugiego i cale mnostwo wzdloz tej rzeki.
W rzece czworka dzieci bawi sie wozkiem, gojda umiera z przerazenie, chce isc juz do samochodu wziac prysznic i zmyc z siebie smrod, ktory jest w Jej wlosach, ubraniu, ale Jej ciekawosc i chec pokazania Wam tego jej nie pozwala.
Tak wlasnie wyglada ceremonia pogrzebowa, podobno calkowite spalenie ludzkiego ciala zajmuje okolo 4godzin i zazwyczaj to pali sie okolo40 dziennie, my chyba mielismy szczescie, ze byl tylko jeden taki rytual, bo chyba natura by zwyciezyla i bym nie wytrzymala...
W odleglosci 20m od tych "stolow" sa 2 wieksze tam dowiedzialam sie, ze pali sie ludzi bogatych, a to dlatego, ze z tamtad jest blizej do nieba i oni beda szybciej, tzn przed tymi biednymi...
W roku 2001 krolewicz Dipendra zabil krola Birendra i wieksza czesc rodziny krolewskiej Nepalu i sam popelnil samobojswto. Oni wszyscy wlasnie tam zostali spaleni...
No i sluchajcie tam przy tym miejscu palenia zwlok zmarych jest w rzece po prostu ciasno! Nie tylko bezdomne dzieciaki, ale i starsi przeszukuja kropla po kropli rzeke w nadziei znalezienia zlota po bogatych zmarlych...
dla mnie to bylo straszne, ja brzydziwlam sie swojego ciala szorowalam sie pod prysznicem mocniej niz po targu w Bangladeszu, a Ci ludzie bez zadnych oporow siedza w tej wodzie...
Kapitan i Oficer tez byli w szoku, ale wszyscy sie cieszylismy, ze sie zdecydowalimy tu przyjesc i to zobaczyc na wlasne oczy, bo to jest historia tego kraju...
Mostem przeszlismy sobie na druga strone i tu bylo bardzo wesolo, otoz chlopaki tzw Suduu (cos takiego) wymalowani w kolory na buzce, brzuchu no cale ciala i z dredami dlugosci ponad2m usmiechnieci pozuja z nami do zdjec.
Okazalo sie, ze Ci panowie, nie maja zycia po zyciu, oni zyja tylko raz tutaj na ziemi, w zwiazku z tym ich ciala po smierci sa grzebane w ziemi, a nie palone. No i Ci panowie tak sobie zyja w tym miejscu w skalach, wlasciwie takie dziuple w skalach, ich jedynym zajeciem jest palenie marihuany i haszyszu oraz medytacja!
Mysle, ze wiele osob by sie odnalazlo w takim plemieniu...
Gojda tez ma z nimi fotke, musze powiedziec, ze bardzo sympatyczni i usmiechniecie ludzie od ktorych plynie pozytywna energia...
Pozniej pozwiedzalismy jakies swiete miejsca m.in. takie jakby okienka z dzwonami, gdzie ludzie modla sie, aby miec dzieci...Kapitan stwierdzil, ze On juz ma i sie modlic nie bedzie, ja sie pomodlilam co by do Mamy sie przydaly z odwaga, no i ojca jakiegos madrego mialy...
Nigela bolala noga i zostal na dole...
Nastepnie pokazal nam pan przewodnik malowidlo na scianie i ucznia jednego z wazniejszych kolesi z tego Saduuuuu , Pan prezes ma 75lat obecnie byl w USA, od 20 lat pije tylko mleczko od swietych krow i pali haszysz i trawine oraz uczy medytacji swojego studenta, aha dredy dlugosci 2.5m, na motorze jezdzi bez kasku, bo one go chronia, a jego czlonek w zwodzie jest podobno spory, bo chlopak podnosi nim 70kg kamieni....bardzo czesto turysci moga to zobaczyc...
Ja bylam ta nieszczesciara, albo wrecz szczesciara, ze Prezes byl w USA, wiec nie moge nic na ten temat powiedziec, chlopaki sie ze mnie smieli, ze pewnie chcialabym zobaczyc, ja raczej bym te dzieci kiedys chciala miec i mysle, ze po takim jednym widowisku mogloby mi byc ciezko pozniej przekonac sie do seksu...wiec moze to i dobrze, ze goscia nie bylo...
Co tam jeszcze Wam opowiem, no potem bylo jakies miasteczko bardzo stare, ogolnie Nepal dla mnie jest pieknym panstwem, ale bardzo, bardzo biedne, Nepalczycy bardzo mili i zyczliwi, wiekszosc terenow to wiocha i rolnictwo, skromnie zyjacy sobie ludzie, ktorzy sie myja w wiaderku na dworze, bardzo duzo bezdomnych, bardzo jak jechalismy na lotnisko nastepnego dnia okolo5 rano bezdomne dzieciaki bawily sie przy pomniki w srodku miasta, obok skakaly malpy, szli wyciuchani turysci pewnie gdzies tak w Himalaje i okoliczni wiesciacy pili herbacine w szklankach siedzac na ziemi....

Nakupowalam bransoletek, wisiorkow, itd, piekne rzeczy i nie drogie biorac pod uwage material z ktorego sa wykonane. Dla mnie tamten dzien byl jedna z wiekszych lekcji historii jakie mialam w swoim zyciu, dzieki naprawde super chlopakom, dla ktorych nie bylam "glupia" stewardesa do lozka, tylko Gosia z Polski, co jest Inzynierem i lata jako stewardes czulam sie bardzo bezpiecznie.
Pod koniec naszej wedrowki poszlismy na 4te pietro restauracji gdzie na dachu z widokiem na Himalaje popijalismy piwo "Everest", ja wode, ktora mimo spragnienia ciezko przechodzila mi przez gardlo, bo zartowali ze mnie, ze woda jest z tutejszej rzeki...

Tuesday, May 15, 2007

16sty MAJ 2007r.
1go wrzesnia 1996r. chyba, albo 97 juz sama nie pamietam w kazdym razie poszlam do klasy "IIe", cholera znowu nie pamietam "e", czy "f"...
no nie wazne, wa kazdym razie zmienilam ja z "b", to pamietam z humanistycznej do niemieckiej, nie znalam tam nikogo i ta klasa wydalala mi sie dziwna...
wlasnie tego pierwszego dnia szkoly podeszla do mnie usmiechnieta blondyna w niebieskiej sukience przed kolana z czarnym kuferkiem pod reka, przedstawila siebie i zapytala, czy bede z nimi chodzic do klasy...
ja, ze tak itd, i siadlysmy wtedy razem na jezyku polskim z pania Gajewska w drugiej lawce zaraz za Ewa i Kasia. Nikogo nie znalam, zle sie czulam, ale ta 'blondyna' miala w sobie tyle ciepla i optymizmu, ze jakos bylo mi razniej,...no i tak przesiedzialam z Nia na tym polskim az do ostatniej klasy liceum.

Teraz w tej samej lawce nie siedzimy, ale zawsze kiedy jest mi zle, wiem, ze moge do Niej zadzwonic i Ona tym samym optymizmem i cieplem potrafii "przegonic" ode mnie wszystkie moje zmartwienia,...to wlasnie takich ludzi nazywamy PRZYJACIOLMI, bo dzieki Nim nie boimy sie pokonywac kolejnych przeszkod jakie stawia nam zycie, a ich dobre slowa dodaja nam skrzydel i znowu zaczynamy unosic ie w powietrzu i czuc jak anioly...a moze to oni sa aniolami.....tego to ja juz nie wiem, ale fajnie, ze ONI sa...
za to, ze Ty dla mnie jestes takim Aniolem, ktory juz prawie 10 lat dmucha w te moje skrzydla jak mi sie znudzi nimi machac, bardzo Ci dziekuje Edytko i w dniu twoich kolejnych osiemnastych urodzin skladam Ci najlepsze zyczenia!
15ty maj 2007r.
krotko dzisiaj, chcialam powiedziec najlepszego wszystkim Zosiom ;), a szczegolnie tej mojej;), najlepsze zyczenia Mamun!
teraz WITAM SLICZNIE na swiecie TYMKA!
Jeszcze Cie chlopie nie widzialam, ale fajnie, ze juz jestes!

Monday, May 14, 2007

14ty maj 2007r.

...otorz prosze Panstwa Malogoska siedzi wlasnie w stolycy Nepalu-Katmandu i pisze do Was z "crew lounge"...
padam, chce jeszcze pojsc na silownie, ale nie wiem, czy dam rade, tutaj jest 21 godzina i ja juz nie widze na oczy.

Przylecielismy wczoraj wieczorem, wstalam o 7 rano, sniadanie -pyszne swieze owoce,...i wyruszylam na odkrywanie Katmanduuuuu
pytalam wszystkich z zalogii, ale nikt nie chcial isc ze mna, nie mowie o 4 kolesiach(srednia wieku 50lat) z Bahrajnu,tylko o laskach, jedna z Irlandii, Tajlandia, Filipiny, Etiopia i gojda...zadna nie wyrazila checi;... co robia ...sama nie wiem, ogladaja telewizje w Katmandu....super!
po co one lataja, .....
nie wazne bylam tak zdecperowana, ze mowie sama jade, chociaz wiem, ze tu jest serio niebezpiecznie i porywaja ludzi dla okupu...czy polski rzad by cokolwiec dal za mnie???? watpie, wiec pewnie Polakow nie dotyczy...
no, ale na szczescie Kapitan byl z Europy(Bulgar) i Pierwszy oficer z Keni, ale o dziwo bialy;) okzali sie super kolesiami i wzielismy rano salate z hotelu i wyruszylismy w miasto...
Byly rozne plany, Kapitan chcial zobaczyc Monkey Temple,Pierwszy oficer kupic noz dla 9-letniego syna, gojda zobaczyc rzeke do ktorej wrzucaja spalone zwloki ludzkie i kupic bransoletki...
wszystko wykonane w 100%
to byl swietny dzien!
Najbardziej utkwila nam wszystkim w pamieci rzeka....o ktorej nawt malo kto wie, ale o tym chcialabym napisac troche wiecej, wiec napisze z Bahrajnu..
Wczoraj jak wjezdzalismy do masta, a wlasciwie juz po wyjsciu z samoloyu, zaczela sie dla mnie niesamowita przygoda.

Po wyladowaniu bylo ciemno, temperatura okolo 15C i niesamowite czyste "himalajskie" powietrze... czulo sie dookola taka tajemniczosc, ja uwielbiam gory i az chcialo mi sie plakac jak pieknie tu jest... HEJ!
Po drodze do hotelu widzialam przez okno samochodu panujaca ciemnosc, tajemniczosc i palace sie co jakis czas ogniska na ulicy przy ktorych skupieni ludzie rozmawiali, albo cos jedli...
poczulam sie wtedy bardzo bezpiecznie i zatesknilam za Bliskimi...
palace sie ogniska i plomienie widziane wsrod ciemnosci przypomnialy mi jak bylam mala gojda i mieszkalismy z Dziadkami, gdzie w domu palilo sie w piecu...
mysle, ze to zar plomieni sprawia, ze my ludzie czujemy sie bezpiecznie...
poznij padlam na lozko, o tym co widzialam dzisiaj opowiem nastepnym razem, zdjecia tez mam;)

Friday, May 11, 2007

11 maj 2007r. piatkowe weekendowe w tej czesci swiata popoludnie...
...slysze szum jakuzi, hinduskie filmy i piosenki spiewane o wielkiej milosci...oraz hindusow, dwoch portierow siedzacych niedaleko mnie...znaczy jestem na dole w budynu i pisze do Was na ciagle brudnej klawiaturze,...chyba jutro sama ja umyje...
lapik ciagle nie chula, wiec tak teraz eyglada moja pisanina, juz nie ma w pokoju, z kawa...ploty, szkoda,...
dzisiaj bylam na plazy, bylo mnostwo ludzi, a zazwyczaj jestem sama, bo byl piatek, czyli dla muzulmanow dzien wolny od pracy, bylo kilku arabow i panny w szmatach..(po co one tam przyszly w tych szmatach...) ale znaczna wiekszosc to amerykance tutaj pracujacy, ktorzy tez maja offa w piatki...
woda juz jest w morzu nawet za ciepla, nie mozna sie w niej ochlodzic, temperatura powietrza w radiu mowili 40C, ale mysle, ze bylo wiecej, poczytalam sobie troszki ksiazeczke, posluchalam muzyki, no i sie zrelaksowalam jak zawsze przy slonej wodzie, piasku i sloncu...
Powiem Wam szczerze, ze dzis znowu mam rocznice...;), otoz 11 maja2005 komisja panstwowa na Politechnice Lubelskiej przyznala mi tytul MGR INZ.
tak od tamtego dnia moge sie poslugiwac wlasnie takim tytulem...(szczerze, to chyba nie zdazylo mi sie, ale moze by zaczac...)
Pamietam, ze byl to jeden z najlepszych dni wtedy w moim 25letnij zyciu...
bronilam sie juz jako jedna z ostatnich, aczkolwiek nie ostatnia z mojego roku, nikogo nie znalam kto ze mna mial sie bronic, promotor tez balam sie, ze umrze, bo mial ponad80lat, ale wszystko dzieki Bogu skonczylo sie bardzo milo i pomyslnie...
No to pamietam, ze wstalam rano przestraszona po calej nocy kucia, wykulam wszystko, w komisji mialam Lipskiego i kazali mi kuc, bo to szef katedry, itd, no to wykulam,...
siedzialam na tym korytarzu i czekalam na swoja kolejke, zeby wejsc do tego pokoju zwierzen chyba z 5 godzin, ciagle ktos do mnie dzwonil i pyrtal jak lub pocieszal, zeby sie nie martwic, wez i sie nie martw...
a chyba kupowalam komisji truskawki, bo je z nerwow wtedy jadlam...
Majkole mi przeslali smska z wczasow z Egiptu, ale im wtedy zazdroscilam, Edi dzwonila, Mama, obecny chlopak...;) i pol rodziny...
pamietam tez, ze byla laska w 9tym miesiacu i sie bala ze urodzi...
no wiec jak juz tam weszlam to okazalo sie bardzo milo odpowiedzialam na wszystkie pytania, cos i ktos sie przyczepil, nie pamietam o co, ale wiem, ze moj promotor mu odbil pileczke, " ze nie bo my tutaj z Pania MAlgosia, cos tam cos tam i koles przeprosil, itd....
serio, dobre co, pozniej byly wyniki i okazalo sie, ze postawili mi najwyzsza ocene ze wszystkich i suma sumarum mam 4 na dyplomie,...a na studiach po 3cim roku mialam najnizsza srednia na roku...wiec na koniec niezle!!
ja bylam z siebie dumna, zreszta wiele osob tez, no po obronie to juz byly same przyjemnosci...wykwintny obiad rodzinny, wino, kwiaty, prezenty, koncert wieczorem wino rozowe na lawce w parku ze znajomymi, pozniej gorzka zoladkowa w obsesji i juz skonczyl sie moj najlepszy dzien w zyciu, za to 12sty maj wtedy nie nalezal nawet do dobrtych dni, on byl po prostu bardzo dlugiiiiiiii i ciezkiiiiiiii........................
teraz ja uciekam na jakuziiiiii....
z powazaniem
mgr inz. gojda

Thursday, May 10, 2007

czwartek 10ty maja 2007r.
nareszcie...ludzie nareszcie cos pisze, musze powiedziec, ze brakowalo mi pisania do Was...szybko zaczynam...
no wiec...(nie zaczyna sie zdania od "no wiec")...
Dzis mam wolne i wypozyczylam samochod, zeby pojezdzic po moich 33 wyspach i znalezc sklep z czesciami do komp, gdzie moglabym kupic ladowarke do lapika...bo myslalam, ze ja spalilam...sklep znalazlam, pokazalam ladowarke, a hindus do mnie, ze ladowarka nie jest problemem, tylko jedna czesc ladowarki jest w kompie, tzn ja ja zlamalam i ona zostala w kompie,...dlatego nie moge naladowac...SWIETNIE, znowu cos skombinowala, pytam wiec:
:gdzie moge pojsc z tym kompem ,itd...nic koles nie wiedzial, ale wytlumaczyl mi gdzie jest sklep Apple; znalazlam, pojechalam, 13-17LUNCH BREAK...pojade wiec pozniej zobacvze, narazie probowalam wydlubac penceta, ale kurde sie nie dalo...
no i widzicie, ze jak ja moge sie nudzic sama ze soba, jak nie upiore telefon, jak ostatnio(znalazlam go w pralce jak wyjmowalam posciel), to kopma popsuje i zycie sie kreci, a sklepy elektroniczne maja obrot...
JESTEM NA SIEBIE WSCIEKLA...co ja zrobie bez lapika;(...
no moze poczekam jak bede w polsce moze mi Rafal cos wykombinuje, albo Majkol, jak jeszcze bedzie...oj blonduna ze mnie...
Poza tym powiem Wam, ze wczoraj mialam dobry humor, moze dlatego, ze mi przyslali fajny e-maila z ETIHAD...a moze dolacze ponizej, no wiec dzien mialal fajny, fajna tez zaloge lecialam do kingdom of Jordan...w ta i z powrotem...zrobilam "deala" z kapitanem z Omanu i laska z Etiopii, rozmawialismy o miodach i kazdy sie przechwalam, ze jego jest najlepszy, ja mowie, ze mojego Dziadka z Metowa, Kapitan, ze nie, lepszy jest z Omanu, a Fay, ze z Etiopii, no to sie wymienilismy adresami skrzynek i kazdy ma sobie podrzucic po sloiczku...zobaczymy;)
poza tym kiedys bylam w Kartum, to jest w Sudanie, napisze o tym wiecej kiedys tam...bo lece, tzn jade do Manama city, czyli stolycy(10min i jestem ;) poszukac tych sklepow z kompem i pozakupowac troszki...
teraz korzystam z netu na dole w recepcji u mnie w budynku i nie chce mi sie tu siedzec i pisac, brudna klawiatura...muzyczka z tylu hinduska gra, woda w jakuzi szumi...
dzis, jutro i pojutrze mam wolne owinnnam byc w Dubaju na desce, ale przez kompa i weekend jutro zrezygnowalam...weekend loty pelne i niesamowite korki w Dubaju..wiec dupa...
buziaki, see U, when I see U!

fragment listu z Etihad:

Dear Candidate,

Thank you for attending our open day in Bahrain in the 2nd of May 2007.We would like to inform you that you have been successful, and we are happy to offer you a position as Cabin Crew.
This offer is conditional upon the approval of your security clearance.

We will process the security clearance as soon as possible, and we will send you your formal employment offer as soon as it has been received .At this stage of the process please do not resign, until you receive our formal employment offer.

Thank you and we look forward to welcome you to the Etihad family.
Kind regards,

Cabin Crew Recruitment

Etihad Airways
New Airport Road
Abu Dhabi
P.O.Box 35566
czwartek 10ty maja 2007r.
nareszcie...ludzie nareszcie cos pisze, musze powiedziec, ze brakowalo mi pisania do Was...szybko zaczynam...
no wiec...(nie zaczyna sie zdania od "no wiec")...
Dzis mam wolne i wypozyczylam samochod, zeby pojezdzic po moich 33 wyspach i znalezc sklep z czesciami do komp, gdzie moglabym kupic ladowarke do lapika...bo myslalam, ze ja spalilam...sklep znalazlam, pokazalam ladowarke, a hindus do mnie, ze ladowarka nie jest problemem, tylko jedna czesc ladowarki jest w kompie, tzn ja ja zlamalam i ona zostala w kompie,...dlatego nie moge naladowac...SWIETNIE, znowu cos skombinowala, pytam wiec:
:gdzie moge pojsc z tym kompem ,itd...nic koles nie wiedzial, ale wytlumaczyl mi gdzie jest sklep Apple; znalazlam, pojechalam, 13-17LUNCH BREAK...pojade wiec pozniej zobacvze, narazie probowalam wydlubac penceta, ale kurde sie nie dalo...
no i widzicie, ze jak ja moge sie nudzic sama ze soba, jak nie upiore telefon, jak ostatnio(znalazlam go w pralce jak wyjmowalam posciel), to kopma popsuje i zycie sie kreci, a sklepy elektroniczne maja obrot...
JESTEM NA SIEBIE WSCIEKLA...co ja zrobie bez lapika;(...
no moze poczekam jak bede w polsce moze mi Rafal cos wykombinuje, albo Majkol, jak jeszcze bedzie...oj blonduna ze mnie...
Poza tym powiem Wam, ze wczoraj mialam dobry humor, moze dlatego, ze mi przyslali fajny e-maila z ETIHAD...a moze dolacze ponizej, no wiec dzien mialal fajny, fajna tez zaloge lecialam do kingdom of Jordan...w ta i z powrotem...zrobilam "deala" z kapitanem z Omanu i laska z Etiopii, rozmawialismy o miodach i kazdy sie przechwalam, ze jego jest najlepszy, ja mowie, ze mojego Dziadka z Metowa, Kapitan, ze nie, lepszy jest z Omanu, a Fay, ze z Etiopii, no to sie wymienilismy adresami skrzynek i kazdy ma sobie podrzucic po sloiczku...zobaczymy;)
poza tym kiedys bylam w Kartum, to jest w Sudanie, napisze o tym wiecej kiedys tam...bo lece, tzn jade do Manama city, czyli stolycy(10min i jestem ;) poszukac tych sklepow z kompem i pozakupowac troszki...
teraz korzystam z netu na dole w recepcji u mnie w budynku i nie chce mi sie tu siedzec i pisac, brudna klawiatura...muzyczka z tylu hinduska gra, woda w jakuzi szumi...
dzis, jutro i pojutrze mam wolne owinnnam byc w Dubaju na desce, ale przez kompa i weekend jutro zrezygnowalam...weekend loty pelne i niesamowite korki w Dubaju..wiec dupa...
buziaki, see U, when I see U!

Thursday, May 3, 2007

3 maja 2007r. czwartek wieczor
tak bedzie wygladal gojdy nowy uniform...


od 20 dzwonia do mnie telefony kolezanek...jedne zadowolone sie ciesza, piszcza, bo dostaly telefon od ETIHAD airlines, inne zdolowane, bo nie i sie boja, ja sie tym nie martwilam, bo mi bylo obojetne...ale w koncu zaczelo mi zalezec i sie zaczelam martwic...a tu dzoni koles i pyta:
"Malgorarata"
gojda:"Yes, It's me"
koles:"CONGRATULATION, dostalas sie do Etihad, nie rezygnuj jeszcze z pracy w Gulf Air, bedziemy w kontakcie"
gojda:"Oh thank U very much Ser, 4 calling me... "
no i sluchajcie DZIEKI WAM ZA TE KCIUKI !
nic nie pisalamWam, bo nie chcilalam, ale po przeczytaniu swoich wypocin o tym przeznaczeniu, Legendzie itd, mowie, a ide na rozmowe, ktora byla wczoraj w Bahrajnie, jesli Pinki rezygnuje, to ja nie chce tu sama bez Niej siedziec...jak mam zaczynac wszystko od nowa to moge zaczac w Abu Dhabi...no i poszlam widocznie tak mialo byc, Bog ma dla mnie jeszcze troche misji w swiecie, bo mnie przyjeli...
Ciesze sie mocno, ze mna dostalo sie jeszcze kilka kolezanek z Gulf Air, ktore znam...
nie wiem od kiedy zaczynam, bo tu musze dac miesiac wypowiedzenia, itd, ja jestem leniwa, wiec bym sobie zrobila wakacje w Polsce...ale zobaczymy
w kazdym razie chwale sie: ZMIENIAM UNIFORM i firme z Gulf Air na ETIHAD airlines, bede latac nowiutkimi boingami 777;) i oni lataja do 40 miejsc na swiecie, m.in. USA, Kanada, Australia...a bede mieszkac w stolicy Emiratow, czyli AbuDhabi!!
Ciesze sie sluchajcie, bo u mnie tak jak pisalam zmienil sie szef i robi sie nie ciekawie w Gulf Air, a ostatnio zrezygnowali z lotow do Sydney i Johannesburga, bo im sie nie oplacalo...to co Indie nam zostaly...
Dzieki za wiare we mnie , szczegolnie Mamie i Edytce, ta to zawsze wierzy...no i za namowy chlopakow(Kylo i Palik;) BUZIAKI
" I kiedy czegos goraco pragniesz, to caly Wszechswiat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu"
Paulo Coelho "Alhemik"

Wednesday, May 2, 2007

02 maj 2007r. sroda
"STO LAT, STO LAT....niech zyja, zyja nam...."

dzisiaj nie moge inaczej zaczac mojego bloga jak wlasnie tymi slowami, bo wlasnie McDucha i Majkol swietuja ich druga rodznice slubu!

Ja sie dolaczam do zyczen i czego im moge zyczyc...chyba zeby mieli duzo cierpliwosci do swoich kochanych dzieci, bo o brak milosci i pieniedzy u Nich sie nie martwie...

co do milosci, kto ich zna nie trzeba tlumaczyc...od razu widac, ze moga ja rozdawac na okolo tym co jej nie maja, a i tak nigdy sie nie skonczy!! ;)

a pieniadze...ludzie...przeciez Michal, jak ja pamietam zawsze siedzial przy komputerze lat 10 temu...pozniej pojawily sie laptopy, itd to juz nie siedzial przy komputerze tylko mial go na kolanach, wiec czas najwyzszy, zeby mu zycie odplacilo za to, ze wlozyl w to tyle pracy...no i odplaci!!

wiek Kochani zycze Wam, zebyscie byli zawsze ze soba szczesliwi !

co do dzieci, wiem, ze bedziecie swietnymi Rodzicami, wiec daj Wam Boze tych dzieci jak najwiecej! Ja obiecuje, ze bede pomagac je wychowywac, tzn. przy nauce plywania i jazdy na desce!

Pamietam dwa lata temu dzien Ich slubu...pewnie i Wy pamietacie...byla piekna pogoda wszyscy sie martwilismy o nia, a tu bylo pieknie i nie byla to sobota tylko chyba poniedzialek i caly dzien biegalismy najpierw robic zdjecia(mialam ta przyjemnosc byc u Nich swiadkiem ich milosci;) po starowce, pilismy wode w kieliszkach zamiast szampana;), -pozowanie do zdjec...oj strasznie dlugi byl dzien, ale tez jeden z tych dni, ktore naprawde fajnie wspominam...a potem swietne wesele w cudownej atmosferze...az do rana...

pozwole sobie wstawic jedno ze zdjec, ktore bardzo lubie, bo to juz bylo chyba rano i wszyscy wygladamy bardzo naturalnie...zero pozowania...

To chyba tyle moich refleksji na dzisiaj, co do podrozy moich...oj nie wiem jak to wszystko bedzie wygladalo...w nocy wrocilam z Kataru, ale w ta i z powrote, robilam sektor BAH-DOH-BAH, lot trwal 25min w jedna strone...ale bylo pelno ludzi, czyli 136 osob w Airbusie 320.

Dziesiaj poprosze WAS o kciuki za mnie, bo zrobilam cos dla siebie i tylko potrzebuje odrobiny szczescia!

Tuesday, May 1, 2007

1szy maja 2007r.=dokladnie rok temu stanelam na pustyni w Bahrajnie

"...Kazdy z nas we wczesnej mlodosci wie dobrze, jaka jest jego Wlasna Legenda. W tym okresie zycia wszystko jest jasne, wszystko jest mozliwe, ludzie nie boja sie ani pragnien, ani marzen o tym, co chcielibi w zyciu osignac. Jednak w miare uplywu czasu jakas tajemnicza sila stara sie dowiezc za wszelka cene, ze spelnienie Wlasnej Legendy jest niemozliwe...
...Spelnienie Wlasnej Legendy jest jedyna powinnoscia czlowieka. Wszystko bowiem jest jednoscia.
I kiedy czego goraco pragniesz, to caly Wszechswiat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu..."

Paulo Coelho "Alchemik"

Dzisiaj o 7 rano minal dokladnie rok od kiedy jestem tutaj w Bahrajnie i zmierzam sie kazdego dnia z odkrywaniem Mojej Legendy...
Pamietam, ze 30 kwietnia 2007 roku byla niedziela, wstalam rano, wlasnie zaczelismy jesc z Rodzicami sniadanie, bylo jakos strasznie smutno nam wszystkim...a tu dzwoni dzwonek do drzwi, wtedy tez zobaczylismy usmiechnieta, choc tez troche smutna Edytke. Pamietam, ze ubrana byla na zielono i tak jakos promieniowalo od niej szczescie...
Edi przyszla do nas z torktem na ktorym byl napis : Kazdy czlowiek posiada Wlasna Legende, POWODZENIA GOSIU!
Pamietam tez, ze zrobilo mi sie strasznie milo i smutno zarazem w tym samym momencie...
Milo, bo sie mocno ucieszylam, ze mi zrobila tak NIESAMOWITA niespodzianke, a smutno, ze nie musze wyruszac w swiat, zeby odryc to co jest mi przeznaczone...przeciez tak fajnie sie siedzi w domku, z Mama, bezpiecznie...
dzisiaj wiem, ze wlasnie na tym polega zycie, zeby podejmowac wyzwania i nie poddawac sie nawet kiedy sie upada po raz kolejny...
Pozniej przyjechali do nas jeszcze McDucha z Majkolem, duzo osob do mnie dzwonilo zyczac powodzenia i wierzac, ze bedzie dobrze...
W koncu znalazlam sie w busie, ktory wiozl mnie do Warszawy na lotnisko...
tego tez nigdy nie zapomne, ze siedzialam w tym busie i ryczalam, modlac sie.

Co ja robie, gdzie ja jade, gdzie jest Bahrajn i czy ja nie moge miec normalnej pracy w LSS Spolem...-NIE, NIE MOGE!!
(wszystkich urazonych pracownikow Spolem przepraszam, ale w chcwilach zalamania, czy mam jechac do Bahrajnu, czy nie moj Krzys mi powtarzal, smiejac sie ze mnie; "nie Goniu nie jedz wiesz u nas w spolem na stoisku miesnym potrzebuja lasek, wiec moze zostan"...wiedzial dobrze, ze w ten sposob dodaje mi odwagi w chwili zwatpienia:)!
No wiec kiedy juz wreszcie dotarlam na Okecie ryczac i uczac sie naprzemian w tym busie, uczylam sie historii Gulf Air, bo nastepnego dnia wiedzialam, ze mam miec egzaminy w Bahrajnie, na lotnisku przywitala mnie Agata.

Agata jest z Warszawy i umiowilysmy sie, ze sie spotkamy na Okeciu, a znam Ja, poniewaz razem zostalysmy zatrudnione jako 4 Polki do pracy dla Gulf Air.
Poplotkowalysmy, wiec troche na lotniski, ja czulam sie juz troszki lepiej i jednoczesnie gorzej, bo ja mialambyc ta pierwsza z nas czterech, ktora tu leciala...Agata mnie uspokajala, ze Ona za jakis miesiac przyleci i ze ma tam kolezanke, ktora jest bardzo zadowolona, itd...
Odprawilam swoje 2 olbrzymie torby, pozegnalam sie z Agata i przeszlam przez odprawe paszportowa...no i tu zaczelo sie strasznie...
usiadlam, chyba wszystkie emocje opadly i naprawde dotarlo do mnie WSZYSTKO, tzn lece na koniec swiata, nie znam kraju, ludzi, kultury, nie mam tam nikogo, tylko siebie...
no i zadzwonilam do Mamy:
"Mamo, wiesz ja nie chce tam leciec, chyba wracam, oki?"
Mama:"No dobrze Kochanie, a gdzie jestes?
gojda:na okeciu, juz sie odprawialam i chyba nie moge juz wrocic, ale nie chce tam leciec
mama: wiesz co, a Ty masz bilet z powrotem co?
gojda: no mowili, ze mi zapewniaja tez z powrotem
mama:wiesz co Goniu jak Ci nie zapewniaja, to zadzwon, skombinujemy jakos $ i Ci kupimy bilet, a teraz lec Kochanie, poopalaj sie tydzien i wrocisz do nas, dobrze?
gojda: no dobra, to ja jade na tydzien opale sie i wracam, pa Mamus kocham,itd.."

no chyba wlasnie dokladnie tak wygladal moj dialog z moja Kochana Mama; Boze ilez mi kobita pomogla tym telefonem; mysle, ma racje, pojade na moment, taka jestem blada i zmeczona odpoczne i wracam... Rano wyladowalam w Bahrajnie odebrala mnie na lotnisku Sue, ktora pozniej byla moja nauczycielka od Cabin Service, bardzo sympatyczna Pani z Singapuru...

Wiec mniej wiecej tak wygladal dzien 1szy maja zycie rok temu, dzisiaj patrzac z perpektywy czasu nie zaluje tej decyzji i DZIEKUJE Wam Wszystkim za wsparcie, za kazde slowo otuchy i wiary, kazdy sms, itd, BARDZO MI POMOGLISCIE TYM...

Chcialabym tez wszystkim ludziom, ktorzy waptia, czy tez wachaja sie jak postapic nad swoich losem powiedziec, zeby sie nie bali przyszlosci! Celowo zacytowalam Paulo Coelho, bo po przeczytaniu jego ksiazki "Alchemik" mozna troche inaczej spojrzec na otaczajacy nas swiat. Kadzy z nas ma Wlasna Legende, ktora powinien odkrywac i nie wazne jest, czy to jest jak w przypadku zwatpien bohatera "tylko slub z corka kupca" czy tez marzenia o slawie...to nie jest wazne, wazne jest by sie nie bac i "Nigdy nie rezygnowac z wlasnych marzen, tylko isc za sladem znakow"(slowa Krola innego bohatera ksiazki) Wg autora najwiekszym klamstwem swiata jest : "To mianowicie, ze nadchodzi taka chwila, kiedy tracimy calkowicie panowanie nad naszym zyciem i zaczyna nim rzadzic los. W tym tkwi najwieksze klamstwo swiata..." Polecam ta lekture kazdemu z Wam, jest tam bardzo duzo madrych slow i znakow, ja otrzymujac ta ksiazke na mikolaja w 2005 roku nigdy bym sie nie spodziewala, ze zmieni ona tak moje zycie... a musze powiedzic, ze dodala mi duzo odwai i innego spojrzenia na Wlasne Marzenia! Dzisiaj wiem, ze sie one spelniaja i ze wraz z kazdym marzeniem Bog daje nam sile, aby je zrealizowac, a idac sladami Wlasnej Legendy caly Wszeswiat potajemnie nam sprzyja...


"...Oto Ja posylam was jak owce miedzy wilki badzcie tedy roztropni jak weze i niewinni jak golebice." Luk.10,13