Monday, January 29, 2007

"Tender coconut"-tak sie nazywaja te orzechy, ktore Pani ucinala, pozniej wklada sie slomke i napoj gotowy...
Pan reperowal buty..no i parasolke przy okazji...




Pani sprzedaje kwiatuszki na ulicy, jasmin pieknie pachnie...



Chonlatee(Tajlandia),Gosia(Polska),Zomoroda(Egipt),Pooja(Nepal)




na przystanek nadjechal wlasnie autobus...





chlopczyk z tata na skrzyzowaniu






Sunday, January 28, 2007

leniuchowa niedziela 28/01.2007r.

I'm proude to be European !
Hej Wam, mam niedzielne popoludnie i leniuchuje, nic dzis nie robie, zero jogi, silowni, itd, od rana z Pinki mamy dzien pizamowy, malujemy tylko paznokcie, smiejemy sie i jemy przed telewizorem..(lazy days ;) Pinki ryz z jakimis sosami oczywiscie "spacy", ja rekina.
Powiem Wam szczerze, ze nawet nie chce mi sie pisac na bloga, ale czego sie nie robi dla Tych Wszystkich, ktorzy mnie wspieraja, itd.
Wiec szybciutko troszke napisze. Wczoraj wrocilam z Indii z Madrasu, dzis odpoczywam, wieczorkiem postaram sie Wam wrzucic zdjecia z krowami!!! Yeahhh mam takie wreszcie mam zdjecia swietych KROW! ale bedziecie sie smiac, napisze wiecej jutro, oki bo jestem na STB, wiec moga po mnie w kazdej chwili zadzwonic.
Dzis szybciutko opowiem, ze bylam przed Indiami we Frankfurcie przed tym sniegiem co spadl w Europie, czyli jakos kolo wtorku. No i jak zauwazyliscie ciesze sie z tego, ze urodzilam sie w Europie!
Moze zaczne od tego, ze odpoczelam troszki psychicznie...tzn poprzebywalam chwilke wsrod ludzi...biale twarze, nikt nie patrzyl na mnie jak na kosmitke, moglam spokojnie powloczyc sie po ulicach pojsc na kawe do kafejki, no super, no i ta pogoda takie przyjemne zimno;) oooo nigdy bym nie powiedziala, ze bede za tym tesknic!
We Frankfurcie co ja bede pisac...normalnie, jak w Poslce no moze troche wiecej pozadku poza tym zamiast kupowac szmat, itd poszlam do piekarni kupilam normalny chleb, w supermarkecie serek wiejski, za ktorym przepadam a w tej czesci swiata gdzie jestem po prostu go nie ma...;(
zastanawialam sie nad sledziami, ale ze niedawno Swieta spedzilam w domku i najadlam sie ich tam na zapas...
Aha kolezanki z Australii z lotu i kolesie Bahranczycy proponowali mi koniecznie kupienie kielbasy no przepyszna! Smiac mi sie tylko z nich chcialo, bo dla nich owszem moze byc dobra, ale ja bedac Polka i majac Dziadka na wsi, ktory sam robi taka kielbase w wedzarce po prostu sie usmiechnelam do siebie...
Na lotnisku w Europie oczywiscie bylismy atrakcja wszystkich pasazerow, a ja czulam sie jak ryba w wodzie dumnie idac za kapitanem razem z innymi sikoreczkami w tych swoim strojach.
Musze Wam powiedziec, ze zawsze jak latamy do Europy wszyscy podziwiaja nasze uniformy, robia nam zdjecia, milo sie umiechaja, serio bardzo to lubie to w jaki sposob reaguja europejczycy. Czyli MY !!! O innych czesciach swiata i tego w jaki sposob nas odbieraja opisze przy innej okazji. No wiec jak juz sie przeszlam po tym dlugimmmmm "wybiegu" na lotnisku sprawdzilam bezpieczenstwo w samolocie, tzn czy sa na miejscu wszyctkie gasnice, itd. zaczelam swoj serwis w bizens klasie!
tak pierwszy raz pracowalam w biznes klasie...balam sie jak cholera, no ale w zwiazku z tym, ze kazdego dnia jestem podobno wzbogacana doswiadczeniem nieuchronnie ten dzien sie zblizal...
Jasna cholera mowie WAM szkola to co innego niz praktyka !
Zanim wylecialam do Frankfuru przygotowywalam sie na to, ze moge mnie juz wziac do biznes, wiec troche wiedzialam, ale generalnie ...ludzie kupa rzeczy do robienia i zero czasu!
Powiem Wam np, ze pracujac w biznes klasie powinnam mowic do kazdego pasazera po imieniu(max 24 pax), ale kto to zapamieta ...jak ja nie moge zapamietac imion zalogi z ktora latam!
Zeby one jeszcze byly normalne, a tu ....oj jezyk sobie mozna polamac!
Napisze tylko o tym, co ja robie w biznes klasie beadac jeszcze na ziemi, kiedy pasazerowie wchodza do samolotu :

- grzecznie podchodza do kazdego (max dwoch na jeden raz) i pytam czy moge powiesic ich
marynarke, kurtke, itd
- pytam,czy chcieliby sie napic szmpana, czy swiezy sok pomaranczowy, a moze schlodzona
wode mineralna
- zanosze te napoje (do max dwoch na jeden raz pax) i podaje wraz z podgrzanymi migdalami
z malej srebrnej tacy
- przynosze na duzej srebrej tacy reczniki jedne gorace, drugie zimne polane woda rozana
i pytam z usmiechem na twarzy, czy chcieliby jeden z nich, aby sobie lapki odswiezyc
- podchodze (..max 2..) i zabieram pusta szklanke z zapytaniem, czy moze dokladke tego piciu
- podaje na srebrnej duzej tacy gazetki angielskie pod spodem, arabskie tytuly na wierzchu
- srebrna duza taca sprzatam srebrnymi szczypcami reczniczki
- proponuje z koszyczka daktyle, za mna idzie kolezanka z takim zlotym czajniczkiem i
proponuje kawe po arabsku( jest b.mocna trzeba ja pic goraca i najpierw zjesc daktyla,
poniewaz jest lekko pikantna...)
- powtarzamy zabawe z ta kawa
- podchodz ja i pytam jakie alkohole chcieliby pic podczas lotu wymieniam pare marek win
z czego i do czego...(co dwa tygodnia zmienia sie jedno wino, trzeba sie wiec uczyc)
- podchodzi kolezanka i pyta jakie potrawy chcieliby jesc podczas lotu
- ja zbieram te filizaneczki od kawy
- pozniej robimy "Safety Demonstration", czyli gdzie te wszystkie wyjscia ewakuacyjne, itd...
- sprawdzamy zapiete pasy i lecimmmmm

Powiem tylko tyle, ze sporo pisania, a na to wszystko jest nie wiecej niz te kilkanascie minut na ziemi, jak sa fajni pasazerowie to spoko, ale czasami ludzie potrafia byc wredni, szczegolnie jak maja od niedawna duzo pieniedzy...
Aha ja oprocz tej kawy z kolezanka robie to wszystko sama, lacznie z przygotowaniem np tacy z gazetami, otarciem szampana, itd. Oprocz mnie pracowalo jeszcze 2 dziewczynki, oczywiscie obie byly starsze ode mnie doswiadczeniem i robily swoje obowiazki. Takze moja praca byla z zalozenia latwa. Powiem Wam, ze to byla biznes klasa i obsuga przed wylotem, nie mowie jaki serwis jest podczas lotu, gdzie pasazerowie moga sobie zamowic do jedzenia wszystko to co jest w menu i o kazdej porze lotu, aha no i ze mamy tez pierwsza klase w samolotach, gdzie tam jest kucharz, ktory gotuje dla 8 pasazerow podczas lotu, ale zeby tam pracowac, trzeba przynajmnie dwa lata doswiadczenia w biznes klasie i przejsc wszystkie kryteria tzn. glownie wyglad i to co sie zebralo do tej pory w papierach. chyba zapomnialam z tego wszystkiego o kocykach...tak jeszcze podawalam pasazerom kocyki koniecznie swiezo otworzone i przy nim, poza tym sluchawki i klapki na oczka do spania, tez znowu te tace juz sama nie pamietam duze, czy male...
Dzieki Bogu mialam podczas tego lotu do FRA tylko 8 pasazerow i serio byli bardzo mili, na jednego malo co soku nie wylalam, ale ten sie tylko usmiechnal, zreszta ja tez wszystkie swoje bledy staralam sie nadrabiac usmiechem...
az sie boje pomyslec, o tej pierwszej klasie z jednej strony na pewno kiedys chcialabym tam pracowac z drugiej...oj ciezko zwlaszcza, ze lataja nia czasami zony szejkow, ktore to sa kims w rodzaju tutejszch ksiezniczek i tam to juz w ogole trzeba wiedziec co z ktorej reki i jak sie do niej odezwac, zeby paniusi po prostu nie uraziec...aha ze smiesznych rzeczy to pamietam tez, jak na rekrutacji sprawdzali nam rece od lokci do konca paznokcia i trzeba bylo pokazywac nozki, tzn glownie lydki, wlasnie dlatego, ze obslugujac takommmm ksiezniczkeeee musze byc bez zadnych blizn i skaz. Ja tak szczerze mam blizne na lokciu, bo sie kiedys za mlodu na BMX szalalo, ale jakos przeszlo...a moze nie zauwazyli...
dobra do jutra napisze o Indiach , no i te fotki

Saturday, January 20, 2007

sobota...20/01/2007
sobota wieczorem, a ja dopiero wstaje....pewnie jakbym byla w lublynie wlasnie bym wychodzila gdzies na imprezownie, co ja tu robie...
o 8.30 dzisiaj rano wyladowalam w BAH(Bahrajn, musze Was uczyc skrotow lotnisk ;), robilam nocny blok, tzn BAH-BOM-BAH,(Bahrain-Bombay-Bahrain), niecierpie takich nocnych lotow, bo po pierwsze ja uwielbiam Indie i jak mam robic lot 3 godziny w ta i wracac z powrotem wkurzam sie, ja bym chciala tam zostac przynajmniej te 24h...no ale coz takie dyzury tez mamy przynajmniej raz w miesiacu. Wiec wczoraj wieczorem wsiadlam do samolotu bylam podobno w BOM i wrociclam dzisiaj rano. Teraz czuje sie fatalnie, bo znowu nie wiem, czy jest dzien, czy noc , czy jesc sniadanie, czy obiad...itd
Na lotnisku ktos krzyczy na mnie "gosia!" patrze, a to moja Pinki-(moja kochana hinduska z ktora dziele od 9-ciu miesiecy oprocz najskrytszych sekretow takze kanape w salonie, stol w jadalnie i lodowke w kuchni),Ona wlasnie wracala z SYD (Sidney). Bardzo sie ucieszylam,bo nie widzialysmy sie 6 dni, no wiec obie pol przytomne wrocilysmy do chalupy. Od progu wital nas usmiechniety Sandzu, pytalysmy, gdzie kwiaty i dywan czerwony, bo niestety nie bylo...
Sandzu to takze Hindus, ktory jest takim jakby prezesem ochraniarzy, ktorzy pracuja w budynku w ktorym mieszkamy, pilnuja nas w nocy, zeby nikt obcy nie wchodzil do budynku i nie ukradl zadnej z ksiezniczek...,jak nam sie zarowka spali to przychodza i wkrecaja nowa, czyszcza codziennie basen i jakuzzi, no takie codzienne rzeczy. Ale Sandzu jest bardzo mily, chyba jesesmy tez jednymi z jego ulubionych lokatorek, bo zawsze z nim zagadamy, kupimy Chivas Rigal na bazclowce jak potrzeba, no i jestesmy grzeczne,...cokolwiek to znaczy ;)
Zawsze jak rozmawiaja z Pinki po hindusku ja sie z nich smieje, bo nic nie czaje i zartuje, ze mi dupe obrabiaja, a im jest wtedy glupo. Oj smieszni sa obydwoje.
No wiec od tego poranka az do tej chwili spalam, teraz wstalam i sie po prostu nie czuje, NO NIECIERPIE NOCNYCH LOTOW! Dzis to sie czuje jak zawsze 1-go stycznia ...nie do zycia!
No, ale nie wazne nie mam niesamowitych opowiesci dla Was o wielkim swiecie, wiec opowiem troszki o moich "kochanych" pasazerach z ktorymi dzisiejszej nocy sie uzeralam(czytaj opiekowalam;). No wiec dawno nie robilam juz lotu do Indii i zapomnialam jak mnie Ci pasazerowie wkurzaja, serio to sa zaraz za patalachami Arabami, ktorzy sa panami swiata najgorsi pasazerowie! Ludzie...od momentu w ktorym wchodza do samolotu juz mnie wkurzaja...nosza te swoje kufry, cos w rodzaju nesseserow, wiecie lata 90-te w Polsce duze skorzane nessesery, moj Ksawery tez taki kiedys mial...po co? Wiec Ci moi kochani pseudo biznesmeni, kazdy po takim kufrze, oj ponad 20 kg kazdy, nie zartuje, nie widzialam w Europie, zeby kogos wpuszczali z taka iloscia bagazu na poklad, a juz na pewno nie pelny samolot pasazerow, ale tu wszystko jest mozliwe, wiec oni te swoje "kosmetyczki" wnosza na poklad.
No i ja z pieknym swoim usmiechem stoje i ich witam w tym kapeluszu z woalka, itd...na pokladzie samolotu, Ci nie zwracaja na nic uwagi tylko do przodu...no i z tym kufrem, do przodu, przed siebie, ludzie; po moich kolanach, (serio mam siniaki) tylko zeby byc pierwszym ...ale gdzie?( zreszta jak wysiadaja to tak samo). No wiec ja pytam, ciagle grzecznie o karte pokladowa, to zaprowadze na miejsce itd, ale oni gdzie tam wiedza lepiej i sami sobie siadaja gdzie chca, a pozniej ja musze ich rozsadzac, przesadzac, itd. PROSZE WAS jak latacie to przeczytajcie nr siedzenie na karice pokladowej, tam jest wszystko napisane literka i cyferka, a mowie Wam, ze od razu panie z pokladu Was polubia!
No wiec jak juz wreszcie kochani hindusi usiada jakos upchna te kufry, cholera ja nie wiem, co oni tam woza, ja sie smieje, ze chyba ryz, no bo co...Pinki mowi, ze zloto ;)
Pokaza nam, ze maja zapiete pasy i te od spodni tez, serio czasami mi pokazuja, ze maja paski na spodniach zapiete i mysla, ze to wystarczy; wylatujemy w powietrze i rozpoczynamy serwis!-
AHLAN WA SAHLAN
No juz nie chce mi sie pisac co i jak my tam serwujemy, oj...dluga historia napisze Wam obiecuje o tym innym razem, teraz jeszcze szybciutko tylko powiem, jacy oni "paskudni" sa jako pasazerowie Ci hindusi... Po pierwsze kochaja UK, tzn w Europie wg nich jest jedno panstwo United Kingdom i jak ktos tak byl, albo ma sasiada, ktorego kuzyn ma rodzine w Londynie to juz oooo nie pogada z takim kolesiem..lepszy cwaniak!
No sluchajcie potrafia powiedzec, jak ja raz uslyszalam koles podrozowal z corka, dziewczynka okolo 1,2 latka, oczywiscie cala w zlocie, lacznie z branzoletkami na nogach, ze ona urodzila sie w Anglii...ja do niego, a ja w Polsce... Ktores z nas nie zrozumialo zartu...
Jezeli ktos byl w Anglii, albo zna kogos kto kiedys byl w Anglii, to jest serio no po prostu lepszy!
Skora czarna jak nie wiem, widac z daleka, ze do europejczyka to nie sa podobni a mowia ..."ja mam paszport brytyjski, przynies mi herbate z mlekie, bo w UK pije sie herbate z mlekiem..."
No rece mi opadaja, ja sie smieje i szkoda mi tych ludzie, bo wiecie nawet u nas w Gulf Air sa laski z Indii, ktore mowia, ze sa z UK i jak mamy gdzies tam wpisywac obywatelstwo w hotelu, czy na lotnisku nie pisza swojego rodzimego tylko brytyszszssz!! Nie wiem czemu tu sie wstydzisz, co ja mam powiedziec, politycy pajace, Krzys w sweterku chce na prezydenta, no ale co jestem POLKA i jestem z tego dumna jak bede miec jeszcze 5 innych paszportow to i tak bede Polka i nie bede sie tego wypierac!! ale nie Hindusi, naprawde Ci ludzie maja cholerne kompleksy co do nacji i swojego koloru skory, jak czasami patrza na mnie na ulicach Indii laski to az sie boje, ze mnie oskalpuja... A tak naprawde to ja im zazdroszcze pieknej ciemnej karnacji i zawsze sie spieram z moja kochana Hinduska-Pinki, zeby mi oddala swoj kolor, kiedy ta krzyczy na mnie, zebym nie szla na plaze, bo sie opale...
Pinki mi mowi, ze w Indiach laski moga nie miec na jedzenie pieniedzy, ale na kremy wybielajace zawsze i serio widze nawet w telewizji duzo reklam kremow wybielajacych...
Wracajac do tego nocnego lotu, no wkurzyli mnie okrutnie, wszysy chlaja mango sok innego nie, 23-cia godzina ryz z jakas papa, 4 rano ryz, ludzie ile tego ryzu mozna jesc. Tu niby kultura widzial Big Benna, a korzenie wychodza...ryz jedza brudnymi rekami zagryzany chlepem czapati...oj az nie moge do konca zycia bedzie mi sie zapach tego chleba z nimi kojarzyl!
Najbardziej mnie wkurza w tych pasazerach to, ze oni znaja angielski bardzo dobrze, ale nigdy nie powiedza "dziekuje", "prosze", dla nich jest zawsze daj mi, przynies mi i kurwa no sory ale nie moge kreca tym glowami na lewo i prawo!! Sprawdzcie to jak znacie jakiegos hindusa i zapytacie o cos on nie odpowie "tak", lub "nie" on pokreci glowa raz w prawo, raz w lewo i znowu powtorzy raz w prawo, raz w lewo! Cokolwiek przez to rozumieja...kazdy serio nawet moja Pinki to robi, ale na Nia krzycze, wiec sie lapie na tym i stara sie przy mnie tego nie robic, ale Ona jest inna serio jest bardzo inna od wszystkich hindusow jakich widzialam, moze tez dlatego, ze Ona pochodzi z polnocnych Indii, z gor, a tam jak mowi jest zupelnie inaczej...zreszta kazdy mysli, ze jest Filipinka, bo ma skosny oczy.
No wiec wyobrazcie sobie, ze pytacie kogos czy napije sie kawy, czy herbaty, a on w odpowiedzi na Wasze pytanie rusza w opisany wyzej sposob glowa...szlak moze trafic...
Dlatego ludzie, apeluje my mamy cholerne kompleksy jako POLACY, serio, ze zachukani, nic nie wiemy o swiecie, nie umiemy, bedac w hotelu wszystko grzecznie, podrozujac jestesmy mili i grzeczni, nie wiemy czy mozna, albo jak sie uzywa kranu w lazience, ze sniadanie za darmo w hotelu nikt nie powiedzial (pozdrawiam Anie i Pawla:), ludzie MY TO PELNA KULTURA BADZMY DUMNI, ZE JESTEMY POLAKAMI!
Ci pajace co ja ich widze na co dzien to dopiero numery!
ALe juz konczac powiem, ze narzekam na Nich, no bo ponad 3 miesiae temu robilam lot do Indii i zapomnialam o Nich, ale mimo, ze Ich niecierpie, wkurzaja mnie,...jak ich zobaczylam na lotnisku z tymi kuframi, az sie usmiechnelam do siebie...ja za Nimi po prostu tesknilam...Bo Ci wszyscy pasazerowie sa tacy nieporadni, zagubieni ludzie oni by zgineli bez nas, a ja lubie pomagac innym...wiec ciesze sie, mam taka prace i moge widziec te wszystkie niesamowite MIEJSCA i LUDZI !

Monday, January 15, 2007

15.01.2007 zdjecia do moich wypocin

gosia i lek na jednej z ulic o ktorych pisalam
czesc zakupow...













Lek i Gosia oraz Kuma(Indie) i Maria(Filipiny)


























Honkong z gory gojda z sikoreczkami ze wspolnego lotu do Bankoku(wszystkie tajki) i Pan kucharz z Francji








15.01.2007 poniedzialek...;)
SA- WAS-DEE-KHA
Heja, te znaczki powyzej, to powitanie cos w rodzaju, "czesc", "witam" po tajsku!
No, wiec czesc Wam Wszystkim, jest znowu moj leniwy poniedzialek ;), a ja w nocy wrocilam z Bankoku. Uuuu chyba troche Was rozczaruje, przynajmniej co niektorych, bo nie mam wypasionych zdjec;(, samej mi troche glupio przed soba, ze jeszcze sie w to wciagam....(zaraz wyjasnie). No wiec dla mnie Tajlandia przed tym jak tam bylam kojarzyla mi sie ze sloniami, lodziami na wodzie,mnostwem ludzi i torebkami LV. Wstydze sie, bo powinnam pojsc do muzeum, itd, a ja ciagle sie wpedzam w te zakupy..., dlatego WYBACZCIE,obiecuje, ze nadrobie zdjecia, no ale musialam pobiegac po sklepach...a tam zdjec nie robilam!
Do Bankoku dolecielismy w piatek rano (czas w Bahrajnie ok6, a Bankok 10, Warszawa 4), od razu poszlam spac i nastawilam sobie budzik na pobudke za 5 godzin.
Jak wiecie bedac w tajlandii chcialam zobaczyc glownie 2 rzeczy: 1) targ na wodzie, 2) patpong.
Podczas lotu pytalam usilnie wszystkich, kto sie ze mna wybiera w te miejsca...na targ podobno jest za daleko od hotelu w ktorym jestesmy,trzeba b.rano wstac, itd...,oki wiec przelozylam to na kolejny raz, a moze inna ekipe, wiec pytam wszystkich o tego patponga, tzn zaczelam od kolezanek...nikt nie idzie...
Musze tylko Wam dodac, ze poza kucharzem-Chris(Francja), ja bylam jedyna z Europy z zalogi z ktora lecialam. Aha kapitan Julek tez byl z Bulgarii, starszy gosc, bardzo sympatyczny, reszta oczywiscie Bahrajn :oficer Ali, menager Ali-Ali, menager ekonomicznej klasy Ali i biznes Lachid, czy jakos tak...4 kolezanki z Tajlandii: Mimi,Oil, April,Boo,jedna z Indii-Babilon no i ja Gosia z Polski! No to pytam tych dziewuch, czy ida do klubu nocnego ze mna zobaczyc te cuda o ktorych tyle slyszalam, one sluchajcie sa z Tajlandii i niegdy nie byly,...Babilon z Indii, ze o nie, nie absolutnie, oki, ale te z tajki, no nie rozumiem, nie wazne...wiec mysle, Boze moze to cos ze mna nie tak, ja za bardzo jakas taka wyzwolona, czy cos...no ale bedac w Bankoku trzeba to zobaczyc, w koncu to podobno stolica seksu! No wiec juz mysle, oki nie pojde tym razem pojade z jakas kolezanka na wlasna reke i pojdziemy, ale tu na schodach hotelu, czekala na mnie Lek!
No tak sie ucieszylam, ze nie wiem! Lek to moja kolezanka z Tajlandii, ktora poznalam podczas treningu w szkole na Airbusa, bylysmy w jednej grupie i bardzo sie skumplowalysmy(pamietasz Mamus, to ona mi przysylala zyczenia na swieta). Ja przed wyjazdem do Bankoku napisalam jej, ze tam lece itd, ale Lek mi nic nie odpisala, wiec myslalam, ze gdzies tam pewnie podrozuje. Okazalo sie, ze Lek w ten sam dzien przyleciala sluzbowo do Bankoku tylko innym lotem, z Bah do Moscatu i z Moscatu do Bankoku. Uwierzycie jak sie ucieszylam, no jak w filmie, ide zaspana o 6 rano, a tu na schodach ona na mnie czekala, potwierdzilo mi sie znowu, ze Bog mnie kocha no i sie cholernie ucieszylam, bo to tez byl 12sty stycznia ;).
Lek powiedziala, ze pojdzie ze mna gdzie tyko bede chciala i umowilysmy sie na pozniej.
Mialysmy sie spotkac o 19 w McDonaldzie w MBK(centrum handlowe) na 2gim pietrze, Lek w tym czasie zamiast spac biegala do znajomych i rodziny z Bankoku.
No wiec ja musialam sie tam dostac jakos, bo ten MKB caly byl oddalony troszki sporo od hotelu...ale mialam mapke z hotelu i instrukcje Lek;).
Oczywiscie koniec jezyka za przewodnika i nawet w Bankoku zawsze sie ktos znajdzie kto mowi po angielsku(serio oprocz turystow, malo jest tam ludzi znajacych angielski).
No wiec jechalam metrem okolo 20minut, pozniej sie przesidlam w Sky Train ;) i znowu jakies 20, po godzinie bylam na miejscu. Dziwnie sie czulam jadac sama w moje urodziny w tak wielkim miescie jakim jest Bankok metrem, ale chyba juz do tego przywyklam, ze bardzo czesto jestem jedyna biala kobita na ulicy, w restauracjach, autobusach, itd.
No dotarlam na miejsce spotkalysmy sie, pobiegala ze mna Lek po sklepach, ;), nakupowalam jak glupia oczywiscie i okolo 23 ruszylaymy do dzielnicy tych nocnych klubow.
Dolaczyly pozniej do nas 2 laski jedna z Indii, druga z Filipin, ktore tez chcialy zobaczyc patponga.
Sprobuje teraz Wam opisac i choc i malym procencie oddac to co widzialam na ulicy.
Byl pozny wieczor wysiadlysmy z taksowki, a raczej takiego motorka(dolacze na zdjeciu)
i zaczelysmy przemierzac zatloczona ulica pelna zycia w strone nocnych klubow!
Serio juz dawno nie widzialam takich korkow i tylu ludzi o tej porze dnia. Tam bylo po prostu ciasno, po obu stronach ulicy porozkladane stragany na ktorych mozna bylo kupic wszystko od bizuterii, butow, ciuchow, pieknych rzezb,malowidel, itd do skorzanej bielizny i pejczy...
Aha trzeba bylo sie targowac i to bardzo, np. lampe kupilam za 200 batta(okolo 7$) a wstepna cena byla 700.
Wokol tych straganow unosil sie yyyy chcialabym powiedziec zapach, ale to byl raczej smrod tutejszego jedzenia, wszedzie takie male straganiki obok kilka krzesel i stolikow fajnie oswietlonych na ktorych gotowaly sie zakiej cuda.
Te cuda to z tego co rozpoznalam woda z trawami jakimis i kluchy plus dodatki, a dodatki to: kawalki mies,pluca, jakies watroby, glowy kur, kopyta swinek, wszystko podpieczone, uwedzone, lub jeszcze surowe czekajace w kolejce do przyzadzenia....o fuu mowie Wam jak podchodzilam zrobic zdjecie to mi aparat parowal i smierdzialo, ze nie wiem!
Oczywiescie ja juz glodna nie bylam o tej porze, wiec nieskorzystalam z mozliwosci sprobowania lokalnej kuchni;) kupilam sobie w woreczku z dodatkiem patyka drewnianego obrane owoce pamelo i arbuza;)
Idac w kierunku klubow zaczepiali nas i zachecali do wejscia do nich co chwile kolesie pokazujac na kartce rozne pozycje seksualne, ktore rzekomo mozna tam zobaczyc(nie mozna bylo tego sfotografowac).
Aha wokol bylo bardzo duzo turystow z Europy podpieczonych zbyt duza iloscia sloneczka;) ,Polakow nie widzialam, ale bylo sporo Rosjan. No i geji naprawde oj bardzo duzo, nie tylko miejscowych chlopakow, ale tez turystow, SPORO!
Jak dotarlysmy na ta ulice, po obu jej stronach znajdowaly sie kluby, a po srodku dalsza czesc porozkladanych straganow z pierdolami.
Lek nie chciala z nami wejsc i powiedziala, ze zaczeka na nas za zewnatrz, my we trzy weszlysmy do srodka, nie chcac zostawiac jej samej zalozylysmy, ze nie bedziemy dlugo, zobaczymy tylko to co mamy zobaczyc i wychodzimy...
No i po jakims krotkim zreszta czasie wyszlysmy...i wcale to takie fajne nie bylo co tam zobaczylysmy....szczerze, to myslalam, ze to lepiej wyglada...a tu zwykly bar z jakims takim podium na srodku gdzie tancza calkiem nagie, lub dopiero rozbierajace sie laski(bylo ich 5) wokol stoliki i sami turysci z Europy;) no i co jakis czas laski pokazuja nowe triki z pileczka, papierosami, i takie tam inne cuda, na ktore juz ja nie czekalam...
Zobaczylam to co chcialam smieszne, nawet nie wiedzialam, ze tak mozna sie bawic, no ale coz czlowiek uczy sie cale zycie...
Aha nie mowie o cenach drinkow, ktore trzeba tam kupic i tym, ze co chwile podchodzi pani z latarka i zaglada ile $ wkladamy do pojemniczka postawionego na stole..
Nie wazne wrazenia bezcenne za reszte zaplacilysmy...gotowka!
Co do patponga sprytni z Was ludzie, wiec sobie sami polaczycie pileczke pingpongowa z cialem kobiety...(moze moje dzieci to kiedys beda czytac, wiec nie wdaje sie w szczegoly).
W hotelu bylam okolo 1,2 w nocy i grzecznie zarazpelna wrazen zasnelam...
Nastepnego dnia o 7 rano musialam leciec do Honkongu w ta i z powrotem ;(, lot okolo 2 godzin w jedna strone, po poludniu wrocilismy znowu do hotelu, a do Bahrajnu wracalismy w niedziele wieczorem, tak wiec w niedziele wstalam pozno ( zamiast rano grzecznie wstac wczesnie i pojsc gdzies pozwiedzac) leniuchowalam, wstalam sniadanko i ...poszlam na masaz tajski....ooo i tu bylo bosko...dlaczego ja tam bylam dopiero ostatniego dnia, powinnam chodzic przez te trzy dni codziennie! Mowie Wam wchodze, a tam pizamki jakies na mnie czekaly wszedzie posypane kwiatuszki i muzyczka relaksacyjan, Pani od ktorej nie uslyszalam ani slowa, nie wiem, pewnie nie mowi po angielsku, a moze byla niemowa, nie wazne masowala cudownie....;)
wiec poddalam sie jej zupelnie i podziwialam jak sobie bidulka radzi ze mna...tzn. szkoda mi jej bylo, bo na migi mi mowila jak mam sie ulozyc i jak w pewnym momencie poczulam, ze ja leze na niej, a miedzy nami jest poduszka, tzn pozycja taka ze ja widze sufit i czuje jak mi brzuch juz dalej sie rozciagnac nie moze, a ta Pani jest pode mna i miala chyba z 150cm wzrostu to mi sie serio glupio zrobilo....., no ale coz ja sie uzeram z patalachami podczas lotu, a Pani musi masowac i rzezbic z takimi paniusiami...
cena godzinnego masazu-niecale 10$ ;)
po masazu wydalam jeszcze reszte pieniazkow, co juz ich niewiele zostalo w pobliskim centrum handlowym i wczoraj w nocy wrocilam do chalupki w Bahrajnie...
powiem Wam, ze jeszcze smiesznie bylo podczas lotu, bo bylo tez sporo Chinczykow i oni wszyscy mowili do mnie po chinsku, tzn jak ich pytalam co chca pic, itd rozmawiali ze mna swoimi ojczystymi jezykami, dziewuchy sie ze mnie smialy(tajki) i mowily, czy oni mysla, ze Ty ich rozumiesz, ja nie rozumialam, ale nie przeszkadzalo mi to...aha poprosilam tez kapitana o to, abym poszla tam do niego do kokpitu na czas startu i ladowania w Bankoku, a nastepnie Honkongu, Bankok nic ciekawego lotnisko jest za miastem i w sumie zadna rewelacja, ale Honkong mowie WAM piekny widok, przelatuje sie widac wyspy jakies, pozniej gory, a w nich oblbrzymie budynki i ogromne miasto, EKSTRA!!! no nie tak fajnie jak w Katmandu, ( bo tam mi sie podobalo najbardziej) ale naprawde wrazenia niesamowite, ja nigdy bym nie przyposzczala, ze Honkong tak moze wygladac!
p.s. robilam zdjecia, ale byla mgla....cos tam zalacze,
BUZIAKI Khob-Khun-Kha (dziekuje;)

Thursday, January 11, 2007

11.01.2007 czwartek...czyli jutro zaczyna sie weekend w krajach arabskich...
ja mam ich w nosie, bo nareszcie mam te uszy odblokowane i moge LATAC!! ;) no i to juz dzis wieczorem lece do tego Bankoku, dali mi 2 dni na urodzinki w Bankoku (podobno ciezko dostac Bankok, pewne dlatego, ze duzo kopii wszystiego, wiec raj dla lasek na zakupy; torebki LV, itd za grosze...no nie wazne, ja sie ciesze, bo juz mi sie nie chce siedzec w chalupie!
Ale musze Wam powiedziec, ze nie tylko leniuchowalam przez ten czas...zapisalam sie na yoge, serio to bylo moim marzeniem juz od dluzszego czasu, kupowalam nawet kasety i ksiazki, ktore gdzies tam leza na polce, ale jakos brakowalo mi i motywacji i nie wiedzialam gdzie w Polsce mam isc na ta yoge, wiec tu poklikalam i znalazlam w Bahrajnie klub.
Poszlam we wtorek i srode pierwszy raz...nie wiem, czy to jest fajne, czy nie na pewno cos innego i na pewno bede chodzic, (przynajmniej przez jakis czas;).Zajecia prowadzila Filipinka pewnie miala z 50lat, jak to filipinki wygladala na gora 30-sci, na pierwszych zajeciach bylam tylko ja plus Pani instruktor i jeszcze jedna dziewczynka tez chyba z Filipin.
Jak dla mnie z moja energia i brakiem cierpliwosci to wszystko bylo bardzo powolne, no i troche monotonne, ja musze skakac, biegac, po prostu czuc kazdy miesien po cwiczeniach, a tu..."wdech"..."wydech" no i tyle...zmiana pozycji przy oddychaniu i rozciaganie miesni...
Troche sie dziwnie czulam, ale podobalo mi sie.Muzyka byla swietna i chyba serio sie zrelaksowalam, oczywiscie nie moglam sie skupic i w 100% byc na zajeciach, bo w glowie mialam czy zdaze do kosmetyczki po zajeciach i co zjem na obiad, ale mimo wszystko czulam sie odprezona!
Wierze, ze po jakims czasie,... pewnie dlugim ;( naucze sie nie myslec o niczym podczas takich treningow, no i moja cierpliwosc bedzie duzo wieksza,...zreszta i tak mam jej coraz wiecej...
"U have much more patience gosia"-slowa mojej Pinki ;)
No wiec lece do tej Tajlandii dzisiaj, czytam teraz na necie co warto zobaczyc i gdzie pojsc, wiem, ze jest tam ten pat-pong...oj duzo o tym slyszalam, no opowiem wiecej jak samo zobacze na wlasne oczy, chodz zdjec z gory przepraszam ROBIC NIE BEDE!
No i targ ja chce zobaczyc taki targ wiecie na wodzie te lodki z roznymi towarami, musi to niezle wygladac,;)
W takim razie ja ide sie troche pouczyc, bo cholera juz nic nie pamietam o "Airbus 34o",
a wlasnie takim samolotem bede dzis leciec, BUZIAKI i do poniedzialku!!
p.s. aha w poniedzialek bede juz starsza ;(,...no trudno, co zrobic, a moze jak starsza, to madrzejsza, co....ale to nie zawsze dziala w ta strone dobra trzymajcie sie milego weekendu!

Monday, January 8, 2007

poniedzialek 08.01.2007
Tak sobie mysle, ze ja chyba lubie poniedzialki...(jak nie musze isc do pracy;) lubie sobie pospac i odpoczac jeszcze jeden dzien po weekendzie, kiedys jak pracowalam w USA zawsze mialam wolne poniedzialki i wtedy robilam duzo waznych rzeczy, TAK JA LUBIE PONIEDZIALKI!
Dzis tez chociaz u mnie jest dopiero 13-sta nadrobilam juz sporo zaleglosci do ktorych sie zbieralam caly tydzien. Jeszcze troche mi zostalo, ale i tak nie jest zle ;).
Wiecie wczoraj wieczorem ogladalam film polski "Czeka na nas swiat", polecil mi go Krzys
sama nie wiem co o nim sadzic, mysle, ze na pewno powinien go obejrzec kazdy polski polityk, film tragiczny, ale jednoczesnie mnie sklonil do tego, ze ja tak narzekam na ten cholerny Bahrajn, ze tesknie, itd, a w Polsce serio ludzie wyksztalceni nie moga po prostu godnie zyc! NIENAWIDZE ZA TO POLSKI!Tesknie za nia, jak tu jestem, za ludzmi, wiatrem, deszczem, kultura, ale szlak mnie trafia jak widze do okola mnie Arabow, ktorzy nie robia w zyciu nic, czesto nie umieja czytac, zyja w dostatku,a jedynym problemem dla nich jest ktorym samochodem dzis pojechac na zakupy...
serio oni nawet dostaja mieszkania od krola jak zakladaja rodziny w bogatszych krajach(Emiraty, Oman) pokazne sumy pieniedzy jak sie ludzie pobieraja, lub ot tak sobie...i narzekaja, ze malo...
oj juz mi sie nie chce o nich mowic, patalachy...
No wiec co do filmu, straszny, moze troche przesadzony, a moze wcale nie, mnie sklonil do tego, ze troche wiecej pokory powinno byc we mnie, mojego Kyla do tego, ze odpoczalby od tego "gowna" jakies 40 dni...
ja ciagle choruje jutro mam kontrole uszu i niech juz bedzie oki, bo mam a urodziny ten Bankok i strasznie chce tam pojechac!
buziaki dla Was fajnego tygodnia

Friday, January 5, 2007


















































c.d. piatek 05.01.2007r (zapomnialam o "Karczmie Wam napisac)

W sobote 30.12.2006 zorganizowalismy impre w "Karczmie Slupskiej" rodowici lublinianie znaja to miejsce, choc nie wszyscy maja odwage tam zajrzec. Ja osobiscie serdecznie polecam!

To tak jakby czas stanal w miejscu jakies 30 lat temu, oj Bareja mialby tam co robic...

Pokaze Wam kilka zdjec, ktore i tak nie oddadza w pelni tego pieknego klimatu, ktory

tam panuje, tzn. ze np jak skladasz zamowienie, to nie dostajesz tego od razu do stolika,
bo np. Pani Bufetowa, ktora jest tam krolowa, moze jesc w tej chwilii, lub zespol miec "pauze"(cytat szatniarza).
No talerzyki "Spolem", wodka zytnia i sledzie, kapela disco polo,srednia wieku 67 lat,

my w strojach z ciuchlandu (3 sukienki 4.50zl) , pomoc przy makijazu mojej kochanej Mamy,
a wrazenia bezcenne!
strasznie milo to wspominam nawet teraz sie smiejac ;).













piatek 05.01.2007r.


Hej, nie mam narazie zadnych niesamowitych opowiesci z podrozy, siedze w chalupie
w Bahrajnie i choruje...;( mam zatkane uszy i do soboty nie moge latac, w srode wrocilam z Polszy i od razu z lotniska pobieglam do kliniki,tam dali mi zwolnienie i jutro musze isc na kontrole.
Mam nadzieje, ze wszystko bedzie oki, bo w niedziele mam lot do Londka, a tam zobacze sie z Majkolami, wiec MUSZE WYZDROWIEC!!
U mnie tutaj troche nuda, fajnie tylko, ze sloneczko swieci na dworze, jest okolo 17C no i Pinki dzis wrocila z Indii(tez byla na Swieta w domu). Chwile pogadalysmy i poszla spac, ja sobie teraz klikam popijac herbatke kupiona na targu na wilenskiej (truskawkowa ze smietanka), pycha ;).
Kombinuje cos z tym blogiem, troche jestem blondyna jesli chodzi o komputery, ale na szczescie mam McDuche ;), ktore mnie ratuje i grzecznie pomaga nie smiejac sie przy tym z pewnie dla nich banalnych pytan!! DZIEKI Ci Madzia za to! Wiecie od razu mi sie przypomina historia z laska i futrem jak jej koles obrazowo wytlumaczyl, poczekajcie sprobuje to znalzc, to bylo naprawde fajne!
mam :

Bogusia2006-09-14, 08:11Przepraszam wszystkich, ze nie na temat, ale mam problem komputerowy. Mianowicie chce skopiowac film na dyskietke, ale gdy dam kopiuj pojawia mi sie komunikat, ze na dysku A nie ma wystarczajaco miejsca. Potem daje"skopiuj skrót" i wtedy mi sie film miesci na dyskietce. Problem jednak powstaje gdy chce go uruchomic na innym komputerze dlatego, ze pojawia mi sie komunikat "skrót nie zostal znaleziony", równoczesnie na moim komputerze ten film normalnie ur****miam. Co z tym moge zrobic?
Admin2006-09-14, 08:28 Droga uzytkowniczko, do swojej torebki nie zmiesci Pani swojego futra, zas karteczka z informacja o tym, ze futro ma Pani w szafie, do torebki sie jednak zmiesci. Tak wiec dopóki jest Pani w domu i przeczyta Pani karteczke ztorebki, ze futro jest w szafie, bez problemu je Pani tam znajdzie.Gorzej gdy, bedac u przyjaciólki wyciagnie Pani karteczke z torebki iprzeczyta, ze w szafie ma Pani futro. W szafie u przyjaciólki moze Pani dlugo szukac, ale tego futra tam Pani na pewno nie znajdzie.

Admin2006-09-14, 08:29Aha, jeszcze male wyjasnienie:torebka=dyskietka, futro=film, karteczka=skrót, szafa=komputer, mól w szafie=wirus komputerowy, sasiad w szafie=hacker
dobre, co?
kiedys znalazlam to na "koziolku"

No, wiec (nie zaczyna sie zdania od no wiec...trudno) w niedziele chce do tego Ladka,
a mam nadzieje, ze cos egzotycznego napisze po 12-tym stycznia, bo wtedy to obchodze znowu 18-ste urodziny, a od Gulf Air dostalam w prezencie lot do Bankoku, wiec tam moze byc ciekawie...

Napisze Wam jeszcze jak fajowo bylo w domku, chociaz nie bylo sniegu bylo fajowo!
Biegalam jak zwykle wszedzie, Mama troche sie zloscila, ze nie ma mnie w domu,
no ale trudno tak mam cale zycie latam...
spotykalam sie z Edytka, Kasia, Majkole,Kondzie,niestety nie bylam w Kraku ;(, no ale trudno, no i superowo spedzilam czas i Sylwestra z Rodzicami i pogaduchy z moim Kylem!
DZIEKI WAM WSZYSTKIM ZA TO!