Sunday, April 29, 2007

29 kwiecien 2007r. pozny niedzielny wieczor...
wrocilam dzisiaj rano z pracy, tak jak Wam pisalam wczesniej lecialam do Dubaju w ta i z powrotem i nocowalam w Moscacie(Oman), lot trwal srednio okolo 35 minut, czy to MCT-DXB, czy DXB-BAH, wszedzie blisko, bo to intra Gulf...
no w iec ludzie...zakochalam sie w tym miescie...nie bylam w Dubaju, bo mielismy przerwe miedzy lotem tylko 3 godz, wiec w tym czasie, nawet nie bylismy w hotelu, tylko crew lounge na lotnisku w DXB, ale mowie Wam...
atmosfera, jak na JFK, mnostwo narodowosci, a to "krol" Afryki w czapce z pantery i japonkach z weza, a to "krolewny" leca(moje ukochane pasazerki) usmiechniete malutki w kolorowych chustkach na Jakarte, oczywiscie nie zabraklo tez patalachow z Pakistanu, czy Dhaka, ktora jest dla nich pepkiem swiata, no ale nie wazne olbrzymie lotnksko, ruch, wszyscy sie spiesza, mnostwo roznych twarzy, jeszcze wiecej narodowosci...
sluchajcie, nie bylam jeszcze w miescie, ale 10,11,12 maja mam 3 dni wolne i robie sobie majowke, jade na deche snowboardowa i na plaze w jedno miejsce na swiecie ;), no czyli Dubai ma sie rozumiec!!
Dobra szybciutko Wam powiem, dzisiaj o 7 rano wracalismy do Bahrajnu, ja poprosilam Kapitana, zebym mogla siedziec w kokpicie na czas startu, no i sie zgodzil...
WOW ZAJEBISTY WIDOK!!!!!
Pamietam jak wygladaly piramidy w Egipcie, porozrzucane wyspy w Indonezji, czy olbrzymie wierze w Hongkongu, ale dzisiaj rano Dubai zrobil na mnie NIESAMOWITE WRAZENIE!!!
No kurcze ekstra, sluchajcie wiec siedze w tych pasach za kapitanem powoli wznosimy sie do gory i zaczynamy przelatywac z lewej strony
hotelu
Burj Al Arab, tego w ksztalcie lodzi- 7*, no cos pieknego, wczesniej pod nami podobno byla ta wieza jeszcze niedokonczona, ktora ma narazie 127ukonczonych pieter i 436 m wysokosci, ale planowana wysokosc to 808m i 162 pietra, wiec teraz to polowa...(moze dlatego jej jakos nie widzialam;) a moze dlatego, ze wlasnie wystartowalismy, ja w tych pasach ciagle regulowalam...bo tu mnie gdzies cisnelo, ciagle nie schudlam, wiec wrzynaja mi sie w sadlo, kapitan mi cos tlumaczy, ze mam sie tu patrzec, ja go nic nie slysze, pierwszy oficer ciaglae z wierza kontrolna gada...oj niewygodnie mi bylo i sie zloscilam, ze nie wzielam aparatu i sie skupalam zeby cos zobaczyc, bo samolot sie wzbijal i wzbijal, powoli zaczynalo byc widac tylko chmury...
siedze, siedze, az tu wygladam przez swoje lewe ramie, WOW...raj...sluchajcie jak lecialam z lewej strony hotelu, wiec mowie: jest tak plaza, w polkola, plaza, plaza, hotel lodz i ten piekny archipelag wysp...no boskie, ze tez Bog stworzyl tak piekny swiat...
No i patrzylam na te wysepki tam sa budynki, samochody, itd, a Burj Al Arab wygladal jak malutka lodka zparkowana troszke od brzegu...niesamowiety widok!
powklejalam Wam troszki zdjec(niestety nie moje) ten archipelag tez i ''lodz", co ciekawszych odsylam do stron
http://www.burj-al-arab.com/oraz
http://www.malloftheemirates.com/ centrum handlowe, gdzie pojde na deseczke very soon...;)
albo po prostu
http://pl.wikipedia.org/wiki/Burj_Dubai







Burj Al Arab Hotel






Friday, April 27, 2007

27 kwiecien 2007 -piatek
...u mnie jest piatek, czyli dzis dla muzulmanow zaczal sie weekend...
ja swoj weekend wlasnie koncze o 20 lece do Dubaju, pozniej z Dubaju do Omanu i tam nocuje wroce do Bahrajnu w niedziele
srode i czwartek mialam wolne i leniuchowalam...
tzn, nie tak zupelnie, zrobilam troche rzeczy, ponadrabialam zaleglosci w czytaniu, plotkach z Mama i Edytka, z Kasia i McDucha jakos nie moglam sie styknac, z Kylem troszki tez popracowalismy na necie; On dzis jedzie do Wloch na 9dni na wspinkaczke w skalki,...
dzisiaj rano odwiedzila mnie kolezanka z Singapuru, ktora jest bardzo sliczna i lubie Ja, ale jest mlodziutka (21lat) i ma takie smieszne problemy sercowe....
niby ja Jej pomagam...tak zawsze to doswiadczenie, ale tez 'szewc bez butow chodzi...''
No wiec rano poplotkowalam z Anu, pozniej poszlam chwile pobiegac na dol i powoli sie pakuje do lotu...
Powiem Wam, ze kupilam tydzien temu rower(zdj.ponizej) i to byl swietny zakup!
Przez te dwa dni pojezdzilam sobie troche po tych moich wyspach, rano na yoge zamiast maszerowac30minut, chwilke jechalam, wczoraj tez bylam rowerem na plazy, no ekstra, co prawda na dworze jest juz okolo 40C i cholernie goraco jak tak czlowiek pedaluje, ale jest w tym niesamowita przyjemnosc!

a co najwazniejsze, nie trabia na mnie swiry, zeby mnie podwiezc, bo przeciez jade na rowerze...;)
ale rzeczywiscie wzbudzam troche sensacje, bo ja tu nie widzialam jeszcze bialej dziewuchy na rowerze, owszem widze czasem amerykancow w kaskach oczywiscie;), ktorzy jada na rowerze, ale glownie to ludzie z Bangladeszu, tutejsi robotnicy korzystaja z tego taniego srodka transportu, reszta salatami, albo hummerem z garazu!
No wiec wczoraj jak bylam na plazy, ludzie bosko...piasek, cieplutka, slona woda i sloneczko, kazdy z nas powinien miec przynajmniej jeden taki dzien lenistwa w tygodniu!!
tak leze na tym lezaku wstawionym w morze, czytam jakies gazety i mysle, ludzie no raj...
no raj, ale wieczorem siedzialam sama w domu, (Pinki mam w Bankoku),zamiast z Wami w knajpie i juz raj sie skonczyl...
aha jak wchodzilam do budynku spotkalam Miriam z Keni,pyta:
"O Gosia masz rower? wow, moge porzyczyc, musze isc na poczte a taki upal, ze mi sie nie chce, a nie mam $ na taksowke..."
pozyczylam Jej, wchodzi do mnie z rowerem i pyta:
"gdzie Gosia kupilas i ile zaplacilas?"
takze Miriam tez sie spodobal pomysl z rowerem, mowi, ze szybko mozna sie przemieszczac,mozna oszczedzis $ na taksowki i exercise...
tazke w te dwa dni zalatwilam duzo rzeczy, ktore zwykle odwlekam, bo albo czekam az jest ich wiecej, wtedy wypozyczam fure, albo mi sie zwyczajnie nie chce...
a tu bylam i u kosmetyczki rowerem, na yodze, plaza, zakupy, no ekstra, kto w ogole wymyslil rower...nie wiem, ale chwala mu za to! i dzieku Ci Kylu za pomysl z tym bajkiem!


a to widoki, ktore mijalam po drodze na plaze:




Friday, April 20, 2007

juz sobota 21/04/2007r
...jak ten czas szybko biegnie...
u mnie jest juz sobota, napisze tylko chwilke, bo padam, ze wlasnie weszlam do domu z dwudniowego bloku, oj strasznie ciezkiego;
mialam wczoraj lot w ta i z powrotem do Arabii Saudyjskiej, nocowalismy w Omanie i dzis tak samo...straszne, wczoraj lecielismy do Jeddah, oczywiscie pasazerowie w recznikach...rodzaj pielgrzymki,( dotknac kamienia, 7 razy przejsc wokol niego i mozna odejsc w spokoju Allah zbawii), a dzis Riyadh tez w Arabii.
Nie cierpie tego kraju, nigdy tam nie bylam, tylko tyle, ze na lotnisku, ale wiem, ze jest tam strasznie szczegolnie dla kobiet.
Mi wystarczy jak widze tych ludzi co sprzataja samolot...patrza sie na nas jak na kosmitow, bo oni w zyciu kobiety nie widzieli, tam kobiety nie maja zadnych praw!
Moga jechac w samochodzie, jesli kierowca jest jest brat, ojciec lub maz, inaczej nawet nie moga w nim siedziec, nie mowiac, zeby go prowadzic!
Nie moga odkrywac nawet twarzy przed mezczyzna, wiec to chyba stad, ze jak widza nas kolesie w spodnicach do kolan i odkrytymi twarzami...to juz normalnie lepiej niz w pornolu...
Poza tym jak tam leciemy nie ma baru na pokladzie, bo alkohol jest tam zabroniony, ludzie pracujacy tam z zewnatrz, np amerykanie, czy laski latajace w tamtejszych liniach lotniczych mieszkaja w specjalnych "campach" poza ktore nie moga wychodzic,...staszne dla mnie, ale wiem, ze duzo osob sie na to decyduje ze wzgledu na pieniadze, bo to jeden z najbogatszych kraji swiata!
Podobno zarabiaja tam miliony, jedna z moich kolezanek latala tam przez 3 lata w ich liniach lotniczych...duzo mi opowiadala...ja bym tak nie mogla mieszkac w klatce, nawet zlotej!
Innej znowu kolezanki z Filipin mama byla stewardesa przez 30lat i czesto latali do Arabii Saudyjskiej, Mary mi mowila, ze juz na lotnisku musialy zakladac abaje(te ich szmaty dla kobit) aby podjechaly do hotelu. Oczywiscie nie ma mowy o wyjsciu na zakupy, czy cos !
Mozna zabic laske tylko jesli nie jest dziewica, jesli wiec jest gwalci sie ja publicznie, a pozniej zabija,..za co nie wiem, ale mysle, ze np za to, ze jest wyzwolona i przejechala sie samochodem, bo przeciez jesli ma prawko i jezdzi, tzn, ze bedzie miala wiecej pokus do zdrady meza, moze za odsloniecie kawalka ciala i prowokowania innego mezczyzny...
PORABANY KRAJ!
Aha gdybym miala pudelko po rajstopach, nie mowiac o playboyu, czy zwyklym Elle z kobitka z odslonietym cialem, czy nogami tez bylabym "odpowiednio" ukarana!
lub pusta puszke po piwie,dlatego nie ma wcale baru na pokladzie lecac tam
Ja osobiscie nie cierpie pasazerow z Arabii, bo oni to juz w ogole nie szanuja nas nie tylko jako kobiet, ale tez jako zalogi, pamietam raz, ze kiedys lecac tam powiedzilam lolesiowi w wieku okolo18lat, zeby zapial pasy, bo ladujemy, czego on nie zrobil...po co...
powtorzyla mu to moja menager z Brazyli, znowu nie zapial, ale tym razem jeszcze dodal po arabsku, ze we dwie mozemy mu cos tam dobrze zrobic...na szczescie usluszal to nasz glowny "szeryf" i powiedzial, ze nie bedzie sie tak do nas odzywal; na lotnisku w Jeddah pasazer razem z "szeryfem", kapitanem i przestraszona Brazylijka poszli na policje i koles zostal na 24h w wiezieniu!
trafil nam sie fajny menbager, bo nie wierze, ze kazdy Arab by sie tak zachowal...
No wiec dzisiaj i wczoraj mialam ta nieprzyejmnosc tam leciec w drodze powrotnej bylo tylko 7 pasazerow tzn 6 plus prostytutka! tak P-R-O-S-T-Y-T-U-T-K-A z Arabii Saudyjskiej!
Sama w zyciu bym nie wiedziala, ale powiedzieli nam o tym kolesie nasi przelozeni,..laska dla mnie wygladala normalnie, Arabka kobita w szmacie, tyle, ze fruzyra natapirowane wlosy znaczy bez nakrycia glowy, szmata na jeansach..wiek okolo 25 max.
My zaciekawione europejki pytamy skad wiecie itd, a oni, ze widac, poza tym to Arabia, ktora Arabka podrozeje sama w Arabii Saudyjskiej i jest bez nakrycia glowy...
oki, niech im bedzie, laska, zeczywiscie byla mila dla panow,(nic nie czila po ang.) co im zreszta niesamowicie imponowalo!
oj Ci faceci wszyscy tacy sami, Arab nie Arab o jednym mysla...
No jak mowilam beznadziejny blok, ale swietna zaloga, wszyscy, ale to naprawde wszyscy byli super, mili, pomagalismy sobie wzajemnie i ciagle jakies jaja ktos odstawial, mnie brzuch dzis bolal od smiechu, bo np. kolezanka otworzyla cole w kabinie, ktora oblala 3 pasazreow, robotnikow z Bangladeszu podrozujacych do pracy w Arabii, zero angielskiego, zaczela ich przepraszac, itd, a menager wzial go do tyle do samolotu i chcial mu dac recznik, zeby sie wytarl itd, ten zaczal pokazywac, zeby go wytark i tu i tu i jeszcze tu, w koncu Mohamed(ten menager) kazal mu zdjac koszule i powiedzial, ze on go umyje, na co koles spoko...niczym sie nie przejmujac sciagnal ja, a Mohamed padajac ze smiechu przecieral go recznikiem nasaczonym pachnaca woda rozana.
takze po tym bloku, zaczelam wierzyc, ze wszedzie sa ludzie, WSZEDZIE i zawsze sa zli i dobrzy, zawsze sie znajdzie ktos, zeby nam podlozyc klode pod nogi, ale zawsze sie tez znadzie ktos, kto ja nam pomoze podniesc!
wiec ja wierze, ze nawet jak juz Pinki mi ucieknie do chlopa, spotkam i moze nawet sie zaprzyjaznie z innymi interesujacymi osobami, a te anioly, ktore juz mam wokol siebie i ktore mnie chronia zdobeda troche wsparcia od "swierzych"!
p.s.
bardzo Wam Wszystkim dziekuje za to ze jestescie!

Wednesday, April 18, 2007



















chyba sroda 18 kwiecien 2007
mowie chyba, bo sama nie wiem,... mam tez chyba dola...no niestety kazdemu sie zdarza," ksiezniczkom" tez, spotyka to zarowno biednych, jak i bogatych, madrych, glupich, brzydkich, ladnych, bialych, czy z Indii...
ryczec mi sie chce od rana,ale tez w glebi serca wiem, ze takie jest zycie...
wczoraj wypozyczylam fure naprostowalam sobie wlosy (rebanding, znowu 2 tyg nie moge ich wiazac), wczesniej bylam na plazy, dzis z fajnych rzeczy kupilam rower, bardzo fajny, terenowa damka, bede nia jezdzic po pustyni!
a mam dola, bo dzisiaj rano Pinki pojechala do biura i zrezygnowala z pracy w Gulf Air...
wiedzialam, ze to sie niedlugo stanie, bo mnie na to przygotowywala powoli, ale jakos nie dochodzi to do mnie....no i nie pokazujac Jej tego rycze ukradkiem...
generalnie, taka chujowa atmosfera jest w domu...
Ona chce ze mna uciasc i pogadac, ja biegam to tu, to tam, zeby sie przy Niej nie rozbeczec, ...
wiem, ze musimy porozmawiac o tym, ale jeszcze nie teraz
wiem tez,ze Jej czas juz tu sie po prostu skonczyl, teraz wraca do Indii, wyjdzie za maz za Balu, ktorego mocno kocha ;) bedzie nosic sarii, zamiast jeansow i bedzie szczesliwa!
nie wiem, czy to jest myslenie o sobie, ja sie serio ciesze, ze bedzie robic i zyc tak jak zawsze chciala, ale jak sobie pomysle, ze Jej nie bedzie przy mnie, kiedy bede klac na pasazerow, lub przelozonych w domu, albo smiac sie jakie te laski sa malo myslace, czy jeszcze cos tam innego jest mi smutno...
Pinki poznalam rok temu, wrocilam ktoregos dnia z plazy razem z Yara, kolezanka z ktora mieszkalam, a tu siedzi u nas w salonie laska i mowi, do mnie po polsku"czesc malpa"(ma kolegow z Polski i wtedy tyle tylko umiala, te 2 wyrazy;). Przydzielili Ja do mnie do pokoju, podczas treningu w szkole i przez 50dni mieszkalysmy w jedym pokoju, kazda noc z Nia dzielilam; wtedy ja opowiadalam Jej o Polsce, moich Najblizszych i Krakowie, Ona mi o tym jak powstawal Taj Mahal oraz wiele innych "bad time stories"
...Bardzo sie zaprzyjaznilysmy podczas tego miesiaca, byla dla mnie "wszystkim" i "wszystkimi", ktorych tu mialam na pustyni...zreszta ja dla Niej tez...
raz sie poklucilysmy, bo Ona zamknela drzwi i poszla spac zostawiajac klucz w drzwiach, ja godzine stalam pod drzwiami wsciekla...to byla glupia klutnia,
pamietam jak biedna wstala raz o 3 w nocy, zeby sie uczyc do egzaminu, (a umiala wszystko), a ja do Niej mowie:'Pinki idz spac!",
a Pinki na to:"Tak, ??..no dobra" i poszla spac spowrotem;)
razem jadlysmy sniadania, np nalesniki ja z nutella lub miodem, Ona te same nalesniki z papryka
Pinki jest moim zupelnym przeciwienstwem, moze wlasnie dlatego sie uwielbiamy...
Jej sie podoba dokladnie to na co ja nie zwrocilabym uwagi i odwrotnie!
(ale to nie znaczy, ze ma zly gust;)=ZART
Pamietam tez, ze po tym wspolnym mieszkaniu w jednym pokoju zamowilysmy, ze chcemy mieszkac razem w mieszkaniu, no i pamietam moja pierwsza noc w mieszkaniu bez Pinki, bo Ona sie wprowadzila tydzien po mnie...cala noc, ale to cala pisalysmy smsy do siebie, ze tesknimy...
to bylo naprawde fajowe...
pozniej jak nauczylam ja pic wino...
to ze mna palila pierwszego papierosa...
czasem Jej daje poprowadzic samochod po pustyni;)(Pinki nie ma prawka)
fajna dziolcha z Niej, opiekowala sie moimi Rodzicami chyba lepiej niz ja sama jak zostala z Nimi 3 dni, podczas gdy byli tutaj, a ja na Filipinach
Pinki zna mnie lepiej niz ja siebie...
ja tez wiem o Niej duzo...
Zawsze mnie wspiera i pomaga, dla Niej jestem tez najmadrzejsza i najpiekniejsza biala dziewczyna jaka widziala...
oj moze czlowiekowi poprawic humor, pamietam, ze jak byly wybory Miss World w Polsce w 2006, opowiadalam Jej popatrz tak wyglada Polska, tam sa teraz wybory Miss Swiata, na co Pinki mi odpowiedziala: "tak, Gosia, a czemu Ty tam nie jestes?"
ja zaczelam sie smiac i jej tlumacze, ze bla,bla,zawsze inne panstwo laski sa miskami z poszczegolnych panstw, itd,
a Pinki: " no dobrze, ale nadal nie rozumiem, dlaczego Ciebie tam nie ma no przeciez Ty bys wygrala!"
wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze, ze Ona mowi to zupelnie szczerze, bez zadnej zazdrosci,itd
Pinki mam bardzo czyste serce, az za, to ja ja uczylam jak byc chamskim ,kiedy trzeba!(nauczyla si;)
Nigdy jeszcze nie znalam tak dobrego czlowieka, ktory ma tak dobre serce i wszystko co robi jest najzupelniej szczere!
czasami to ja sie przy Niej lapalam na tym jaka ja jestem durna...zaganiana w tym wszystkim, zazdrosna, po co?
Pinki zawsze jest dobra, szczera i usmiechnieta!
Ona ma bardzo podobny charakter to mojej Mamy, (tylko Mama moja to zloscica, a Pinki oaza spokoju;)

kiedys tez pamietam jak uczylam ja obsugiwania pralki, mikrofalowki, albo odkurzacza, nie mowiac o komputerze, na haslo "niech sie nie przegrzewa komputer" Pinki otwierala okno...;) oj kochana malpa...(tak mowi na siebie, ze wyglada jak malpa i tak Ja wszyscy nazywaja)
dla mnie Pinki poza tym, ze raz gdzies docenili Jej urode zewnetrza na konkursie pieknosci w Indiach, jest najlepsza i jedna z najpiekniejszych osob jakie w zyciu spotkalam!
Przede wszystkim mowie o Jej wnetrzu i tym jak duzo daje ludziom na co dzien!
Mysle, ze spotykajac takich ludzi w zyciu mozemy stawac sie lepsi i zauwazac, ze swiat wcale nie jest taki zly!
Chociaz wiem, ze Ona bedzie szczesliwa w Delhi i musi teraz juz odejsc, bedzie mi Jej mocno brakowalo...bo jak mozna nazwac inaczej niz miloscia to co nas laczy, jest to gleboka przyjazn, ale kto jak nie osoba, ktora sie kocha i ktora kocha buzi nas powiedzeniem"Good morning Princess of Polnd" albo "Czesc kurwa"!(Jej slownim polskiego znacznie sie wzbogacil;) ...
...oj bedzie mi Jej brakowalo...

Wednesday, April 11, 2007

11/04/2007r. sroda wieczorem
...minelo juz troszki od swiat, ja jakos nie moge zebrac sie, zeby usiasc i napisac, rano yoga, potem wirtualna kawa z McDucha, chat z Kylem,plotki z Edi, tez wirtualne,w koncu znalazlam moment aby porozmawiac z Pinki podczas wspolnego obiadu...
teraz na szczescie odwolali lot do Delhi i jestem na STB, czyli gdzie zadzwonia tam lece...
chyba chce,zeby zadzwonili po mnie do JNB, ludzie wlsnie sie dowiedzialam, zmienili nam RPA, a teraz prosze posluchajcie: w RPA w hotelu 5* Michelangelo po 8 godzinnym locie z Bahrajnu odpoczywamy po ciezkiej pracy.........

tak az 120 godzin i 35minut!!!!!!, co daje prawie 6 dni, przypominam, ze za to, ze tam jestesmy placa nam na kazda godzine tego"odpoczynku", wiec generalnie po takim tygodniu "ciezkiej" pracy lezenia na plazy w Johannesburgu, albo bujania sie na safarii,moge ja jako najnizsza stazem zarobic tyle co moja Mama w miesiac pracy -C I E Z K I E J w szpitalu!!
no gdyby tak wygladal moj kazdy grafik, chyba nie chceialabym przechodzic na emeryture!
Problem, ze kazdy tam chce latac i trzeba sobie zamawiac te loty, ale ja zamawiam w czerwcu, wiec Matka znajdz ambasade RPA i idz po wize, bo JEDZIESZ ZE MNA w czerwcu!!!
p.s.panowie, ciagle nie mam chlopaka...;)

dobra pisze juz jak bylo na swietach w Indiach...
po przylocie do Cochin w sobote poszlam na misato nic ciekawego nie widzialam, wiec pierwszym napotkanym tuk tukiem(motorek taxi) pojechalam do kosmetyczki, tam zrobilam sobie masaz wlosow olejami, maseczki, itd, ...bylam jak zwykle jedyna biala wiec wokol mnie krecilo sie mnostwo hinduskich sikoreczek, niby, ze biala twarz=brytysz pasport=pieniadze...
niech im i tak bedzie, juz sie do tego przyzwyczailam, ale ciagle mnie zaskakuja, np jak wchodzilam do ksiegarni, zaraz obsluga wlaczyla wiatraki w calym pomieszczeniu, co by to "Madam" (czyli mi) uprzyjemnilo zakupy...
smieszni ci ludzie...
jak widac nietrudno tez byc gwiazda w Indiach majac biala skore
no wiec wieczorkiem padnieta po tych zabiegach wyladowalam w swoim pokoju i zaczelam dzwonic do recepcji, zeby mi poszukali kosciola katolickiego z masza po angielsku, bo mysle, a Wielkanoc raz do roku-IDE
bardzo mily pan dzwonil do chyba kazdego kosciola w tym miescie, w koncu znalazl, ze o 7 rano msza, zamowil mi taksowke w recepcji i kazal byc wczesniej, zeby zajac miejsce,(jeszcze wtedy nie wiedzialam co to znaczy), aha kazal mi zapisac tez nazwe kosciola, co uczynilam.
Rano wstaje o 5.40 prysznic, prostuje wlosy, ubieram sie "przyzwoicie" i biegiem, bo mialam byc wczesniej, a do taxi musze jeszcze sie przemiescic z hotelu lodka(zdj.ponizej)
...w koncu jestem w recepcji, jest taksowka i wsiadam :
-do kosciola poprosze! (aha wczoraj uslyszalam, ze to okolo 20km od hotelu)
taksowkarz:- a gdzie ten koscoil?
ja:-nie wiem, nie jestem z tad (cholera za nic w swiecie nie moglam sobie nazwy przypomniec, a kartki oczywiscie zapomnialam)
taksowkarz:- a ja jestem hindusem i tez nie wiem!
ja:-dobra zapytamy kogos, jedzmy!
no i zapytalismy ochrone przed hotelem cos tam pomroczeli mi zyczyli Happy Easter!
jedziemy a tu za okolo 5 minut koles sie zatrzymuje przed kosciolem ...mysle, no spoko mialo byc 20km, ale jeszcze lepiej, mniej zaplace, itd, podziekowalam byla 6.50 i umowilismy sie, ze o 8 mnie odbierze
ide w kierunku niewielkiego kosciola sciagam buty przed wejsciem, bo zobaczylam cala ich sterte...oki trzeba szanowac kulture innych...
wchodze do srodka, bardzo skromnie, wlasciwie oprocz ludzi siedzacych na podlodze, krzyrza nad oltarzem, obrazow drogi krzyzowej na scianach 12 wiatrakow na scianie i much nic tam nie bylo!
kobitki po prawej stronie, starszyzna z tylu (na krzeslach plastikowych); reszta na posadzce, panowie na posadzce po lewej.Wtedy zrozumielam, ze to zajecie miejsca, o ktorym mowil pan z recepcji nie oznaczalo, ze nie bede siedziec na lawce, ja po prostu sie nie zmieszcze...
ale bylo wzglednie wczesnie, wiec spoko bez problemu weszlam i usiadlam wsrod innych kobiet
no i teraz zaczyna sie moja przygoda:

gojda jestes fajtastyczna; wiecie czasami to ja siebie sama zaskakuje, naprawde nie nudze sie sama ze soba!
wnosza organy jak u nas na weselu i koles z mikrofonem zaczyna spiewac....ja sie powoli wsluchuje....o cholera mysle, przeciez to hindii! ale dalam...zapomnialam zabrac nazwy z kosciolem, gdzie miala byc msza po angielsku, a temu w taksowce nie powiedzialam, bo wydawalo mi sie logiczne, ze chce kosciol katolicki z masza po angielsku!
zaczelam sie tak z siebie smiac, ze az mi glupio bylo...pozniej moja Pinki mi powiedziala, ze w tym regionie Indii uzywaja jezyka malyalam...a nie hindii, nie wazne i tak nic nie zrozumialam...

ale tak na serio w Polsce tez jak czasami chodze do kosciola rozumiejac jezyk polski, nie wiem o czym ksiadz mowi, wiec nie wiele stracilam, a raczej zyskalam...
bo nareszcie zobaczylam czesc prawdziwych Indii, z biednymi wiesniakami, ktorzy ubrali swoje najlepsze szaty na ten dzien, przyjechali rowerem do kosciola, prawdziwa tradycje i respekt dla starszyzny, ksiedza co dawal komunie tylko mezczyznom(nam zakonnice), karalucha ktory chodzil po posadzce podczas mszy, dzieci bawiace sie z nudow pieniazkami zawinietymi w chusteczke do nosa wielorazowego uzytku, wreszcie kobiete, ktorej cale cialo bylo pokryte gozami, okropnie to wygladalo, balam sie przez moment, ze to jakas choroba, trad czy cos i moge sie zarazic, bo siedziala obok mnie, ale sobie mysle, jak mam umrzec to na cos trzeba, a narazie Bog mnie niezle kocha, wiec tylko sie do niej usmiechalam.
chyba tyle, no sluchajcie po mszy wrocilam bardzo zadowolona i spelniona, ze wypelnilam ten chrzescijanski obowiazek i to z wlasniej woli, a gdyby takie msze byly u nas moze czesciej chodzilabym do kosciola, moze...
wrocilam taksowka, a pozniej lodzia do hotelu poszlam sama na sniadanie(wszyscy spali jeszcze,poza tym tylko ja z zalogi bylam chrzescijanka) zjadlam swieze owoce, jajko na twardo i kawalek jajecznicy!
...Chociaz te Swieta spedzilam daleko od najblizszych, nie bylo mnie u babci na sniadaniu,itd, to jednak uwazam je za bardzo udane i niepowtarzalne, mysle tez, ze zapamietam je na zawsze jako jedne z tych swiat do ktorych zawsze chetnie sie wraca!
...w poniedzialek natomiast co bym miala powodzenie w nadchodzacym roku poszlam sobie na 45 na jakuzzi i tez bylo milo...

Wielkanoc przed kosciolem w Cochin...
kto zgadnie, ktore to gojdy buty...;)





a tu wskoczylam do lodeczki i pan mnie przewiozl na druga strone rzeki o wlasnie tutaj do hotelu, gdzie mieszkalam












...jak to w niedziele po kosciele...

Friday, April 6, 2007

6ty kwiecien 2007 (Wielki Piatek)
zawsze w ten dzien jako "najwiekszy" grzesznik stalam w kolejce do spowiedzi(tak mowil moj Dziadek, ze najwieksi grzesznicy czekaja caly Wielki Post, zeby pojsc do spowiedzi ostatniego dnia..;), chyba u mnie to raczej z lenistwa wynikalo...
dzis jest troche inaczej, wlasnie pakuje swoja torbe do ktorej wrzucilam baranka i pisanke przywieziona z domu i za chwile lece do Cochin(poludniowe Indie) w tym roku spedze wlasnie tam Sweta Wielkiej Nocy, a o tym jak bylo opowiem jak wroce...


Thursday, April 5, 2007

5ty kwiecien 2007
wspomnienia o polszy...
jestem dumna, ze jestem Polka, ale musze sie przyznac, ze czasami sie wstydze za nasz kraj, a raczej moze za ludzi w nim rzadzacych...kiedys ogladalam wiadomosci na pustyni, patrze, a tu Leppera pokazuja i mowia, ze seks afera w Polsce...lub kiedy widze dwoch kolesi wygladajacych tak samo, w mlodosci bawili sie w Jacka i Placka, a teraz podejmuja tak wazne decyzje w naszym panstwie...dziwne, ale taka wlasnie jest Polska. Jak trzeba na trzy cztery sie jednoczymy, a jak spotkamy sie na koncu swiata chetnie jeden Polak drugiemu wlozylby noz w plecy, albo przynajmniej podkablowal, co by koledze lepiej nie bylo...
ja wiecie tu w BAH nie utrzymuje zadnej znajomosci z Polkami...owszem rozmawiam z dziewczynami, kiedy sie spotkamy gdzies przypadkiem, ale nauczona niemilym doswiadczeniem nie przyjaznie sie z Polakami poza granicami naszego kraju...oczywiscie sa wyjatki...(buzi Misiaku Madziu;)
No wiec bedac ten niecaly tydzien w Polsce popatrzylam na piekna wiosne, ludzi wychodzacych na ulice by zlapac kawalek sloneczka, dzieciaki na rowerach, mamy z wozkami na placu zabaw, zakochanych spacerujacych za reke...FAJNE;)
ja poczulam, ze chyba tam chcialabym zyc i mieszkac, chociaz jeszcze nie teraz, wiem, ze jeszcze musze troszki pobiegac po swiecie, zeby zobaczyc kilka miejsc i przezyc pare mocnych przygod, potem juz moge bym dobra zona i mama w Polsce,...chociaz nie wiem, czy wytrzymama okragly rok i jesien ze smutnymi twarzami sasiadow...
opowiem Wam co porabialam; po obozie w Austrii zostalam w W-wie z Pawelkiem i przy czeskim rumie dyskutowalismy nad sensem istnienia...potem byl Lublin i rodzinka, babcie, ciocie, knajpy, fryzjer, rowerek nad zalew z Kylem, Kaziemierz z Edi i dziewuchami, ognisko i wczesniejsza wielkanoc na dzialce u Kondziow nad Piasecznem, spacery z Matim w jego nowym wozku, bieganie za sukienka dla Kejti, no i pozegnanie na okeciu gdzie przyszla paskuda Meggi i Gregory...
wszystko co dobre szybko sie konczy
ten czas tez szybciutko dla mnie minal, ale teraz mam o czym wspominac i do czego dazyc bedac tutaj!
motywacja dla mnie teraz to chwilke popracowac i lece na Rodos, bo chce sie nauczyc plywac na windserfingu!!!
a polska i bycie mama, zona, czy kochanka, musi jeszcze troche zaczekac...

od sniegu i temp. -17C marzly nam pupy,wiec w takich pozycjach czekalysmy na kolejna laske, ktora skonczy cwiczenie

alpejska wioska gdzie mieszkalysmy


nasz lodowiec, ktorego wszystkie pokochalysmy, jednak czasami bylo naprawde ciezko...

skupione sluchamy polecen instruktorki Oli, za chwile trzeba bedzie to wykonac...


6 wspanialych, czyli deski na ktorych smigalysmy, moja4ta z lewej


05 kwiecien 2007
...jestem na pustyni, ale szybko nadrobie zaleglosci...nie mialam wcale czasu w polsce na pisanie...bylam fantastycznie zajeta"lataniem" , ale tym razem "latalam" w przenosni, tzn miedzy rodzina, knajpami, znajomymi, a zakupami...uwielbiam "latac"!!!
dzisiaj mam dzien wolny i leniuchuje w BAH na dworze jest ponad 30C i nic sie nie chce robic, mam wlaczona klimatyzacje wszedzie, a i tak czuje, ze brak jest powietrza...
wrzuce Wam troszki zdjec z Kauneral...
Kaunertal to piekne miejsce w Austrii-lodowiec prawie 3000m i sloneczko o tej porze roku, wymarzone warunki na deche!
Pojechalam wraz z 6 dziewuchami, ktorych zupelnie nie znalam, okazaly sie super laskami i mialysmy swietna zabawe przez caly tydzien.Nasz dzien wygladal bardzo podobnie, pobudka 7 rano, sniadanie, bus i 9 na stoku wjad pierwsza kolejka na gore o 13 przerwa na siku i jedzenie i nauka do 16.
byl to dla mnie tydzien pelen wrazen, niesamowitej zabawy i nauki, czuje sie swietnie na desce, nie boje sie skakac na hopach, a jazda w pipe stala sie moja nowa slaboscia! no po prostu EKSTRA!!! wiecej relacji na stronie www.ladiesonboard.pl