Friday, June 19, 2009


19 czerwiec 2009 rok;)
piatek, czyli weekend u mnie...u Was juz za chwile, bo jest poludnie...
i znowu grille, truskawki, jeziora, hele, gory i wspinaczka, albo czekanie na Anioly...
ja juz praktycznie spakowana, wrocilam z cieplej europy i planuje swoja polske...
chcialabym byc jeszcze wczesniej niz sroda i zachaczyc o ta najkrotsza nos w roku,bo nie chce Agatko wyjsc tak oficjalnie na wiedzme.....
;)
no, ale ten kto zna mnie troszke blizej- wie, ze i tak znam maseczki z ziol, odzywki z czosnku, pije zielona, a to tez liscie i roslinki, widzialam duzo w zyciu, potrafie zaczarowac...yyy to znaczy oczarowac..;)))
...poza tym latam tak wysoko jak za dawnych czasow kolezanki na miotlach;)...
hahahahaaa
a ponizej piekne zaproszenie, ktore dzisiaj otrzymalam od Agatki na Noc Swietojanska w naszym lubelskim skansenie :

"Przed północą nad rzekę przychodziły wszystkie kobiety,
jeśli którejś zabrakło powiadano, ze jest czarownicą,
bo przelękła sięświętojańskiegoobrzędu odpędzającego wiedźmy i chroniącego od czarów.
Rozpalały ognisko i w ciszy wypijały przyniesiona wódkę.
Młode zaczynały tańczyć,starsze ciskały w płomienie pęczki ziół,
śpiewając o ich czarodziejskiejmocy.
Dym i rytuał miał odpędzić wszelkie złe czary... "

no zobaczymy, ktora z nas boi sie swietojanskiego....
do zobaczenia w skansenie lub na lysej polanie....

Tuesday, June 16, 2009

16czerwiec 2009r.
wtorek popoludnie, gdzie probuje sie zmusic do zasniecia przed nocnym lotem do Brukseli, tam jutro o tej porze wybiore sie na kawke na rynek ( z obowiazkowa gorzka czekolada obok;) popatrzec na spacerujacych lub zabieganych europejczykow...;)
ja tez zabiegana, ale pozytywnie, uwielbiam taki stan, bo biegam miedzy lotami po Abu i dokupuje ostatnie daktyle i dorzucam do torby do polski zaraz obok slonca je wloze...
pozniej bede sie zloscic, ze jest za ciezka i wyjmowac...cos....
no, alke dzisiaj, wczoraj i pewnie w piatek miedzy plaza, sila, a lotem gdzies tam biegam po Abu i wybieram jakies ostatnie dodatki!
taka gwiazdka ;) tylko moja...
pokoj posprzatany, ale zowu sie nabalaganilo tym razem walizki, jedne sluzbowe, drugie do polski...;)
chyba jestem cialem tu, a tak naprawde juz sie ciesze na wyjazd do domu i spotkanie Was wszystkich, te wspanaiale , niezapomniane chwile, wieczorki ze smiechem i winkiem, spa, truskawki, czeresnie..oooo
no i dzieci!!
poznam za jednym razem trojke nowych dzieciakow, Amelka juz dostarczona, czekamy na Nele i Adasia....
ale jaja, ze te Anioly to potomstwo "moich ANiolow", wiec na pewno sie polubimy i bedzie nas wiecej;)
do tego jeszcze Misiak mi zrobil niespodzianke, ze tez ma dla mnie Aniola...i poznam Go w styczniu..........
no sama nie wiem co powiedziec, tyle dzieci naraz to jeszcze nie widzialam, zeby zaden bocian przyniosl;)
ciesze sie mocno, ale z innej strony, tak sie zastanawiam, ze ja mysle o nowych modelach deski surfingowej, zeby tak latwo sie na nia wskakiwalo i mozna utrzymac rownowage, albo zeby sie jeszcze przez fale super nia przebijalooooo, a tu w polsce raczej tematem glownym sa wozki dzieciece...
ich rodzaje, kolory, firmy, duze kolka, male, 3 czy 4....
no, ale na wszystko w zyciu pora jest...niektorzy dzisiaj mysla o wozku, a jutro zapytaj o pomoc z deska....;)
jak juz Anily podrosna, a moze juz niedlugo bedzie cos takiego, ze wozek i deske mozna do niego doczepic jak do plecaka deskorolke czy snowboard...
moze....
pozyjemy zobaczymy...
a narazie nie moge sie doczekac Was Wszystkich, tych wieczorow cieplych i deszczowych, usmiechnietych buzi, zaplakanych i spiacych Anilow ;) , Babc, Mamy, grilla z Kylem i pstragow u Ksawerego,..wina.....
oj nie wymieniam wiecej, bo zaraz wsiade do samolotu, a bilet mam dopiero na za tydzien!




Thursday, June 11, 2009

11czerwiec 2009r.
nareszcie offf i leze w lozku....;)
jest mi tak dobrze!!
potrzebowalam troche wolnego i leniuchowania....
bo ostatnio bylam mocno zalatana, BKK w wolne dni, a potem 7 dni latania-Bangladesz, Manchester....w pokoju jest ciagle tylko przejscie pomiedzy uniformem na podlodze, butami na sile i ciuchami.
Ale jutro sie tym zajme;) i znowu bedzie pieknie!
Nie moge wstawic zdjec z Tajladnii i sie wkurzam...'nie moge, bo nie moge zmniejszyc rozdzielczosci zdjec na tym lapiku, a na starym juz zmniejszylam, ale nie czyta mi usb, wiec nie moge ich tu przeniesc....
moze jutro cos pokombinuje wiecej..dzisiaj juz padam...
ciesze sie i mysle o przyjezdzie do domu, bo udalo mi sie wykombinowac 11 dni wolnych;) wiec bede w polszy very soon;)
i bedzie grill i truskawki i Anioly....;) hahaha juz sie nie moge doczekac...
'ale jeszcze powiem chwilke, ze bylam w Dhace stolicy Bangladeszu, na szczescie nie latam tam czesto jak kiedys z GA, bo ten kraj naprawde jest straszny....
Nie moge tam latac, od razu mi sie jakies dziwne odczucia wlaczaja....
jak tak mozna zyc i dlaczego my nie damy tym ludziom tych glupich 5$ dla kazdego obywatela w tym samym czasie zeby staneli na nogi...
hotel w ktorym mieszkamy jest najepszym w Dhace, a to oznacza w calym Bangladeszu pewnie, patrzac przez okno widze piekny basen i ogrod i jakby nie to, ze ja znam Bangladesz z innej strony, bo bylam w miescie, a nie tylko hotel i silownia i bufet...to pomyslalbym ze sliczny kraj....
tak sliczny i mili ludzie, bo maja prace, wiec sie usmiecha recepcjonistka, portier, ktory niesie mi walizke, pan przy windzie, ochorniarz, co sprawdza samochody przy olbrzymiej bramie przy wejsciu....
ale ja mialam w zalodze Freddiego, jednego z moich ulubionych kenijczykow kolege z pracy. Bardzo lubie Freddrika, bo to poza 2m wzrostu i duza iloscia czekoladowych, pieknych miesni kochany czlowiek. Zawsze jest usmiechniety, pozytywnie nastawiony do zycia,a lot i praca z nim dla mnie jest przyjemnoscia. Poznalismy sie jakies poltora roku temu i polubilismy podczas lotu do Sydney, od tamtej pory nie czesto sie widujemy, ale zawsze jak juz sie spotkamy oboje nie mozemy przestac mowic o wszytkim i niczym.
No wiec tak sie zlozylo, ze Freddie byl ze mna w Dhace i chcial isc poza brame holetu...
Ja jako, ze GA mnie zachartowal i dlatego, ze latalam 3 razy w miesiacu do Bangladeszu wiedzialm gdzie isc i nie balam sie tym bardziej z Freddim.
No wiec ja Freddie i Juliet tez kenijka, bardzo sympatyczna wyszlismy rano poza breme hotelu i ochrona pomogla nam zlapac taksowke .
W nieklimatyzowanej salacie podczs okromnego upalu spedzilismy jakies poltorej godziny zanim dotarlismy do bongobazar, naszego punktu docelowego.
Ja chcialam isc do slamsow, ale nawet Freddie powiedzila, ze nie mozemy tam isc bo nie wyjdziemy....
On nawet w Keni by nie poszedl a tu w obcym kraju, nie mozemy isc do slamsow i robic zdjec-koniec!
No wiec co innego ?? siedziec nad basenem, bo ja tam nie wejde....do niego nawet jak bosko wyglada, ja wiem ze to bangladesz, sory ale ja nawet wode mineralna przywiozlam z Abu...
nie mowiac o jedzeniu bo tez nie tykam tam niczego!
No wiec jak dotarlismy do bongobazar przebrenelismy przez zakorkowane ulice Dhaki pelne protestujacych ludzi, matek spiacych z dziecmi pod pacha na chodniku, kalekich dzieci podbiegajacyh do szyb i proszacych o pieniadze, spoconych chlopaczkow noszacych butelki z woda miedzy rozpedzonymi samochodami, tuktukami, miedzy nami...
Moi kenijscy koledzy byli w mocnym szoku...
we mnie natomiast odzywaly sie stare wspomnienia....
moze pewne przyzwyczajenie, patrzylam na to samo miasto sprzed prawie 3 lat kiedy tu ostatnio bylam i nic sie tu nie zmeinilo.
Nie ma kin, nie ma mody na ulicach, nie ma bawiacych sie dzieci, nie ma reklam, neonow, metra...
Jest tak samo, misato ludzi pol zywych, pisze tak, bo co to jest za zycie...walka o przezycie, o nawet nie chleb, a kawalek ryzu, lyk wody, bo bez butow, ze kazdy chodzi lub w rozlatujach sie klapkach to norma...
Nie cierpie tego miasta, a jednak jest cos w nim, trzeba kiedys o nim zrobic reportaz i pokazac swiatu, bo naprwde nikt nie uwierzy, ze w 21wieku sa takie miejsca na swiecie.
podjechalismy pod targ i wtedy do taksowki podbiegly dzieci, zeby pomoc w zakupach moc niesc torbe i moc dostac za to dolara, pokazac gdzie jest stoisko "Z..." i "M..."
I wtedy zobaczylam tego samego chlopca co kiedys zabralam z kolezanka do hotelu i sie umyl i potem MAry odwiozla go do domu. Na imie mial Miras, jest przygarbony zawsze, bo chyba ma chory kregoslup, ale teraz wygladal prawie tak samo jak ostatnio moze troszke spowaznial, mogl miec moze jakies 12lat.
On od razu mnie poznal, wiecie....
Nie pamietal mojego imienia, ale od razu do mnie podbiegl, usmiechnal sie i mowil o znam Cie, Ty jestes z Gulf aIR;)
WTEDY WSZYSCY PARSKNELISMY SMIECHEM...a Freddi mi nie uwierzyl, ze nie bylam tu 3 lata...
Fakt to prawie 3 lata temu bylam w tym miescu i widzilam tego Chlopaczka ostatni raz, ale ja nigdy nie dalam mu pieniedzy za oprowadzanie nas po bazarze, zawsze natomiast przywozilam dzieciakom slodycze i herbate, mydla kolekcjonowalam z hoteli, szampony i im rozdawalam.
Moze wlasnie dlatego Miras mnie zapamietal, w kadym razie ja czulam sie bezpieczniej na tym bazare z tym malym przy boku i duzym Fredim obok, a chlopczyk w penym momencie mnie zapytal, czy pamietam jak przywozilam im czekolady i mydla z sheratonu????
az mi sie zrobilo chyba milo, bo to znaczy, ze jednak jakis kawalek dobra dalam tym dzieciakom z bongobazar. a moze ze nie byly to pieniadze tylko slodkosci i dzieciak mnie zapamietal nie wiem, ale sie wzruszylam...
Powiem, ze szmaty na targu benzdziejne, moda tylko tam jest nie na ulicach, beznadziejne, albo ja juz nie moge tego miejsca i widzilam za duzo, zeby je kupowac.
Nic doslownie nie kuplam polazilam sie pokmrecilam, Juliet i Fredid kupili sporo koszulek swetrow, ja fajny dres na sile tylko za wytargowane niecale 4 $.
Chialam jak najszybciej isc stamtad, bo nie moglam na to patrzec, na tych ludzi szyjacych obok sprzedajacych na metki z napisem 29 .99 euro gotowe do europy a ja moge to kupic za wartosc 1$...
Miras sie martwil i szukal nowych stoisk z nowymi szmatami, zeby nas jak najlepiej zadowolic...
Na koniec zlapal nam tuk tuka pozeganlsismy sie, dostal od kolegi mojego 10 $ austrlijskich co tam jest naprawde kupa kasy i przyjechalismy do luksusowego hotelu z usmiechnieta obsuga, ziolonymi palmami, czysta posciela, mydlem z napisana nazwa hotelu...kiedys te same zbieralam, zeby dac dzieciakom...
dlaczego tym razem ich nie wizelam, dlaczego nie zbieralam wczesniej i ich nie zanioslam na bongobazar, dlaczego nie mialam slodyczy dla dzieci...herbaty, przeciez dla mnie to nie wiele, a im sprawilo by radosc....

wtedy juz nie moglam myslec o niczym w glowie mi dudnily klaksony tuktukow, widzilam smutne twarze ludzi pelne beznadzieji....
Tam zycie jest jak w dzungli, silniejszy przetrwa...
dzieci bez butow, brudne biegaja po ulicy, niemowleta tylko z jakims dziwnym sznurkiem w pasie przewiazanym i pomalowanymi kreskami w oczach, ....swinska grypa.....???
tak podobno na calym siwcie panuje zreszta wszedzie sa takie skriny zeby badac temp ciala ludzi....w Bangladeszu nie ma...
jak zapytalam dlaczego?
odpowiedz uzyskalam, ze Bangladesz nie jest zaatakowany.....
jasne,..nie ma grypy, nie ma aids, nic nie ma.................
no musze powiedziec, ze interesujacy koniec swiata dla ludzi chcacych cos wiecej zrobic w zyciu, niz tylko je przezyc i jezdzic fajna fura i telewizor plazmowy, ale tez dla ludzi o mocnych nerwach...
bo ja juz nie spalam tamtego wieczoru po wizycie w stolicy Bangladeszu i slynnym "bongobazar"...

Tuesday, June 2, 2009

02/06/2009r
popoludnie w Bangkoku u fryzjera...
hahhah
duzo widzialam ale tego jeszcze nie!
siedze u fryzjera w MBK( bo u mnie "dzien dziecka jeszcze sie nie skonczyl;) sikoreczka azjatycka bawi sie tam z tylu moimi wlosami, a ja pisze do Was z komputera , ktory ustawiony jest przede mna zamiast lusterka..(lusterko tez jest ale wyzej)
no kozak zabawa!
jakby tak bylo u P.Ani moje 5h u Niej spedzone nie nalezaloby wiecej juz nigdy do zmarnowanych!
nie wiem od czego zaczac , bo mam duzo do opowiedzenia..
no wyladowalam w niedziele wczesnym rankiem w tym BKK i zwiedzam, zwiedzam, ogladam..dzisiaj tylko jest dzien lenia i urody, dlatego tu zawitalam...
opowiem moze o dniu dziecka wczorajszym...
o 6.45 zbiorke mialam a wrocilam okolo 19 ..dlatego dzisiaj musze odpoczac...
wycieczke zaczela sie od wizyty najstarszego "floating markt" w Tajlandii jakies 1.30 h jazdy poza BKK. Kto mnie zna wie dobrze, ze to miejsce bylo od zawsze moim marzeniem!
te klory, wiesiacy na lodkach sprzedajacy owoce, warzywa, mieso....jeszcze do tego obejrzalam ostatnio "Danger Bangkok" z Nicolasem Cagem i juz mnie naprawde na to miejsce wzielo...
no i ze marzenia sie spelniaja wiadomo bylam tam wczoraj!!!!
WOW!....
Wow, bo kolory i ludzie zrobili na mnie wieksze wrazenie niz sobie to wyobarazlam....
choc powiem szczerze, ze myslam, ze to jest wieksze, a to po prostu jakby na czerniejwoke wposcic piekne lodzie pelne kolorowych owocow papai, bananow,pamelo,liczi, mango, rambutanow , dragonow friut, durianow, kokosow i jeszcze innych cudow z przemilymi tajlandczykami na tych lodziach.
i tam sobie plywaja, podpywaja do siebie nawzajem kupuja sprzedaja, zatrzymuja sie przy domach na wodzie, wlasciciel podchodzi do jednej lodzi i kupuje mieso, do drugiej, banany i wraca spac do domu...
no tak to wyglada jak kanaly weneckie troche, tylko bardzo male ciasne, wokol domy na wodzie...a my tzn ja pluz para Chinczyow i 2 hindusow plyniemy lodka widzac te cuda.
Lodka nasza jakas lepsza yla, bo z silnikiem laska ja prowadzila, nie kazala sie wiercic zeby nie przewrocic i tylko zatrzymywala sie co jakis czas na rzece, zeby obcinac maczeta wystajace liscie bananowcow!
ja nie mialam pary na lodkce i siedzilam jako pierwsza na jej dziobie...dpbrze, ze komarow tam nie bylo, bo chyba bym miala cala buzie..tak sie smialam i jednoczesnie balam bo bylo szybko!
dowiozla nas szalona Tajka na targ i tam popstrykalm sowje zdjecia, kupilam smarzone banany w oleju kokosowym, sukier kokosowy i owoce.
po tym targu pojechalismy na jakies swiatynie...mniej ciekawe jak dla mnie, ale warto na pewno zobaczyc.
No a glowna atrakcja jak mialo byc w dzien dziecka byla wycieczka na sloniu!
Tak jechalam na sloniu juz zapomnialam imie...wiem ze to byla ona 25 lat slonica, czyli w moim wieku dziewczyna i sie ldatego swietnie rozumialysmy!
slonie sie dowiedzialm zyja okolo80lat czyli tak jak my, wiec mozna porownywac nasze lata.
potem szol jakis box, tajskie sluby...naprawde za duzo by spamietac jak na jeden dzien,
mnostwo fajowych wrazen!!!
koncze powoli, bo chyba moje wlosy ja juz proste i suche, wiec zmykam w dalsze zwiedzania tajemniczej Tajlandii, dziisja jak pisalam dzien urody, wiec hyyy jaki masaz i jak dlugo wziac......
p.s.
jakby ktos mial ochote na wloski i net bedac w BKK polecam http://www.bigcutmbk.com/.