Wednesday, July 25, 2007

25 lipiec2007r ranek w pizamie w srode...



wrocilam z Rodos, gdzie bylam u Karoliny zalozycielki www.ladiesonboard.pl razem z Edi i Matim!
wrocilam, no i jest super, bo mam bliskich, moj pomaranczowy pokoj, ktory sie robi z kazdym dniem mniejszyyyy....ale brakuje mi nie tylko fal morza i piasku, ale chyba tej atmosfery, ludzi z pasja, tego piachu, ktory jest wszedzie i zmecznia po wyczerpujacym wpadaniu do wody z deski i znowu podnoszeniem zagla, przeplynieciu kawalak i znowu to samo, czy obolala szyja od patrzenia na latawiec i nauki plywania na kiteserfingunnarazie na brzegu, (bo zabroniono na Prasonici ze wzgledow bezpieczenistwa), no i w koncu ukochany surfing,...to jest to o co chodzi w zyciu!

Czekasz na fale, lapiesz ja i probujesz na niej wstac, a jak juz staniesz musiasz sie utrzymasz, czy doplyniesz do brzegu, czy cie pokona fala zalezy od ciebie...samo zycie!
Piekny sport i wlasnie ta dyscypilna planuje poznac wiecej...
Poza tym tesknie troche do Kyla, wczoraj podeslal kilka zdjec i zatesknilam z do plotek i sprzeczek z nim i do Cape May i tamtegu klimatu, wuluzowanych amerykanow i znowu plazy, japonek, piasku,. chyba ja bym chiala miec trucka w przyszlosci i mieszkac wlasnie w takiej krainie gdzie zamiast szpilek nosi sie japonki roXy, a zamiast rozu na policzach doklada sie krem z filtrem wodoodpornym...

Tuesday, July 10, 2007

10lipca 2007r.
Chyba troszki moj blog ubozeje kiedy mi jest dobrze...moze wlasnie dlatego ludzie musza czuc sie samotni, przygnebieni, czy nieszczesliwi, bo inaczej nie powstalyby takie rzeczy jak "Pan Tadeusz" ze slynna inwokacja "Litwo ojczyzno moja..." czy dziela o wilekich niespelnionych milosciach kochankow!
Ale poki co wybacznie, niechze se jeszcze troszki poleniuchuje, pobiegam po Polsce, pojezdze rowerkiem z Mama nad Zalew Zeborzycki, pobiegam po Krakowskim z laskami i pojjem buraczki w Gospodzie u Alfreda...
Tutaj tez widze duzo bardzo interesujacych miejsc, ludzi i sytuacji, ale moze dlatego, ze to jest moja ojczyzna wiekszosc z nich nie robi na mnie tak duzego wrazenia, jak niecodzienne sytuacje widziane na innych kontynentach.
Dzisiaj rano bylam na chwilke w szpitalu pobawic sie z Matim, potem pojechalam z Rodzinka do SPA do Naleczowa, wieczorem zubrowka, ale widzialam cos o czym ciagle mysle...
Nie byly to piekne labedzie plywajace w jeziorku w Naleczowie, ale dzieci w szpitalu w jednej z sal.
Czworka rodzenstwa w wieku od 1 miesiaca do 4 lat zabrana w nocy rodzicom przez policje, ktora mocno plakala i tesknila do domu w ktorym najwidoczniej nie byly bezpieczne.
Widzialam te dzieciaki rano, nawet troszke z nimi posiedzialam i nakarmilam obiadem i chociaz bylo to nie wiecej niz 30minut caly czas mysle...ludzie czemu tem swiat jest taki dziwny...
Co sa temu winni malolaci, ze maja nieodpowiedzialnych starych. Cholernie mi smutno bylo jak widzialam tego najstarszego chlopca-Sebe jak skonczyl jesc obiad i polozyl glowe na lozku i tak czekam w beznadziei zupelnie na nic............
No bo, na co? Na matke, ktora nigdy nie przyjdzie...pomyslalam wtedy Boze, dzieki Ci, ze ja zaznalam milosc Rodzicow, buziaki, a nawet sprzeczki z Mama!
Pozniej myslalam, ze jak niewiele dzieciom trzeba dac, aby byly szczescliwe.
Nie palace,nowy samochod, ksiecia,czy podgrzewana podloge...jak nam, ale tylko przytulic, dac jesc, pobawic sie...a dorosli nawet tego nie chca im dac.........

pozniej znowu porownywalam te dzieci z tymi, ktore widzialam w biednym Bandladeszu, czy Indiach. Te ze szpitala dzisiaj mialy co jesc, a plakaly i byly nieobecne i strasznie nieszczesliwe...tamte nie mialy nic z rzeczy materialnych, ale mama trzymala ich na rekach...
No i sobie pomyslalam, ze moze jakosby pomoc, ..ale jak? no zawsze jakos mozna, wiec cos wymysle, nie bede jeszcze adoptowac, bo i tak nikt by mi nie przyznal! Bo ani nie mam wystarczajaco duzo cierpliwosci, ani odpowiednich srodkow materialnych, ani meza, co by piniondze zarabial na te dzieci i mnie, ale cos wymysle.
Edi dala mi dobry przyklad dzielac sie zabawkami swojego Synka z innymi dziecmi, wiec i ja cos powymyslam!

Zeby juz na smutno nie bylo, dopowiem, ze kurde takimi wlasnie malymi krokami mozna poprawic komus humor, albo dzien, a nawet zycie...
Ja sobie ostatnio poprawilam dzien jezdzac na wichurze skuterkiem Ksawerego -piaggio, no swietna zabawa, kto lubi lapac wiatr we wloski polecam...

Friday, July 6, 2007

07.07.2007r.

Ewa Langoria slub dzisiaj wziela.....i sto tysiecy innym osob, czy "siodemka" przyniesie im szczescie, czy wierzycie w magie liczb, znaczenie kiedy kto sie urodzil, itd....ja chyba raczej tak, ale od siodemki wole "13"!
Ale ktory numer przyniesie mi szczescie w zyciu opowiem pod jego koniec, czyli jeszcze troche...
Wrzucam troszki fotek z Zakopca, gdzie bylam chwilke z Mama, Babcia i Ciocia! tam spedzilam mile chwile i chyba jest mi dobrze jak widze zielone kolory, usmiechy najblizszych, truskawki, no i tyvh goroli! Hej!
Trzy pokolenia:Zosia(mama),Gojda(ja),Ola(babcia)

a to maly gorol na Krupowkach
w dolinie Rybiego Potoku -(Morskie Oko)...(dzieki Krzys;)
spiacy rycerz, czyli Giewont widziany z mojego okna w Zakopcu
a to krzyz na tym samym Giewonciu, ale juz widziany z odleglosci blizszej....;)
na Giewoncie bylam w tym roku juz trzeci raz w moim krotkim zyciu, za kazdym razem jest to fajowe doswiadczenie. przyznam tez, ze poprzednie dwa zyczenia wypowiadane podczas wspinania sie wlasnie na ten szczyt chyba mi sie spelnily...
a jak bedzie z tym trzecim??....
czas mi pokaze, a ja jak sie spelni na pewno o tym napisze...