Tuesday, April 5, 2011

Kochanscy i mloda para, czyli Putu z Wayanem

SLUB PO BALIJSKU...

I UROCZYSTOSC ZASLUBIN....A WCZESNIEJ JAKIES CEREMONIE...

TU PODARKI DLA PARY MLODEJ...

podczas gdy Putu "robila sie na bostwo", Wayan byl happy i gotowy powiedziec TAK!
RODZINNE ZDJECIE NA KTORE SIE "WBILISMY"

5 Kwiecien 2011 a teraz, zeby juz nie bylo tak za romantycznie...albo nie bedzie! powrzucam foty z wesela na Bali na ktore zostalismy zaproszeni!!!
5 kwiecien2011
dzis o 11 rano, bylam juz po silowni, parzylam kawe i smarowalam bulke miodkiem...przejrzala tez strone z ofertami pracy, 2 nawet mnie zainteresowaly i skrobnelam,pranie powieszone, na obiad mamy sos wczorajszy, wiec nic nie trzeba gotowac...
no i co ja bede porabiac przez reszte dnia...
az zaczelam czytac swojego bloga...
Majkole raz jeszcze DZIEKUJE Wam za zalozenie bloga i mobilizowanie mnie do jego pisania!
Kurcze wiecie co sama sie poplakalam do siebie!
Boze ja tam pisze bardzo osobiste przezycia, o tym jak mi bylo zle, jak bardzo do Was tesknilam, ile widzialam swiata, co mnie mocno zainspirowalo, co zauroczylo...
dzieki moim podrozom jestem bogatsza wewnetrznie i duzo silniejsza!
Dzisiaj dopiero po przeczytaniu swojego postu jak pierwszy raz lecialam na d Dubajem z ktorego teraz do Was pisze naprawde zrozumialam, ze daleko zaszlam i ta nowa prace ktora chce miec to pikus w porownaniu z tym co pokonalam wczesniej!
Najbardziej utkwilo mi w glowie to jak mocno bylam samotna, to ze nie tylko tesknilam do Was Kochani, do Krzysia, Rodzicow, Was , ktorzy mnie wspieracie na co dzien, ale i chialam by przy mnie byl Ksiaze!
Aby mnie chronil swoim ramieniem i wspieral w tym co robie...
Jak czytalam, ze przelatujac nad hotelem Bur Al Arab bylam nim zachwycona, dzis dodam, kurcze bylismy tam z Ksieciem na kolacji...
Ludzie, naprawde nasze zycie jest niemozliwe i stawiajac sobie kolejne wyzwania i osiagajac cele bardziej cenimy siebie i wierzymy w magie swiata...
Ja, a wlasciwie juz my...bo wiem, ze Kochanski jest moim prawdziwym Ksieciem mamy jeszcze mnostwo planow na przyszlosci, czesc z nich dzis wydaje nam sie mocnooo zakrecona i pewnie dla niekorych niemozliwa...ale przeciez bardzo chcac mozna spelnic swoje marzenia!
Przeciez Nepal o ktorym pisalam wiosna 2007 Krzys zobaczyl na wlasnei oczy i go zachwycil, Edi byla w Emiratach, Mama sama nawet kupila orchidee w Tajlandii, Ksawery zauroczony byl pustynia, a ja podrozujac po swiecie z Tomem powolutku pokazuje Mu to o czym wszystkim marzylam, by pokazac...
Boze, dzieki Ci za dzisiejszy dzien, za aniolow, ktorzy czuwaja nade mna, szepcza do ucha, ktora droga isc jak sie waham, za tych aniolow na ziemi, co dmuchaja w skrzydla jak watpie, za wszystkich co mnie kochaja, tesknia a jednak rozumieja, ze tylko spelniacac swoja legende bede naprawde szczesliwa i wreszcie Tobie Tom, za to, ze jak przystalo na Ksiecia, zapukales do mnie do wierzy, miales odwage aby nie bac sie ziejacych ogniem smokow,czy tsunami...
i wreszcie poprosic mnie o reke i juz do konca zycia pomagac mi lepic te anioly na Boze Narodzenie, smakowac tego jak czaruje w kuchni, znosic czasami trudne dni..przed w trakcie i po okresie...sluchac paplaniny wieczorkiem przy lampce czerwonego i witac usmiechem wspolnie kazdego ranka nowy dzionek i dawac smoka na dobranoc...
BARDZO Cie KOCHAM i wiedz, ze zrobie wszystko , aby nasza bajka miala jedna z najpiekniejszych fabul jakie znamy...