Wednesday, April 23, 2008

23kwiecien2008r...
sroda nudne pizamowe popoludnie...
lubie takie leniwe dni, a jednoczesnie nienawdze ich...czuje wtedy jak marnuje czas...marnuje..moze nie, ale ze nie robie nic pozytecznego..a przeciez odpoczywac tez trzeba, ala ja chyba lubie byc zajeta, miec zorganizowany czas co do minuty i latac, latac, latac...(niekoniecznie nawet samolotami;)
no wiec przewracajac sie z boku na bok w moim za duzym lozku i jedzac na przemian gorzka czekolade Wedla z makaronem i szpinakiem natknelam sie na artykul Malgorzaty Domagalik, ktora jest moja Mistrzynia...

i Tomasza RAczka w kwietniowym numerze "Pani"
Malgoska prowadzi z nim fajna rozowe na temat zycia, a Raczek mowi bezposrednio o tym, ze jest gejem.
Podobala mi sie jego szczerosc w tym wszystkim i samo przyznanie sie do chyba nadal ciezkiej kwiestii bycia gejem w Polsce...
No i znowu po artykule moje przemyslenia...
wczoraj tez rozmawialam wieczorem z Mamcia na skypie, Ona opowadala mi, ze o smutnej smierci 40letniego mezszyzny, ktory zmarl podczas jej dyzuru w szpitalu i tez byl gejem
Tylko ten nieszczesnik w chwili smierci oproz bogactwa materialnego nie mial obok siebie nikogo, nawet mamy, bo ona tez nie zaakceptowala jego odmiennosci.
Raczek natomiast pisze, ze od 15 lat jest w szczesliwym zwiazku i zyje tak jakby chcial zyc, jest akceptowany przez najblizszych i kochany .
No wlasnie tak ostatnio mysle o homoseksualistach, nie wiem czemu, moze bo sporo z nich widze na co dzien, moi koledzy z pracy, to w 90% geje...
Jednych z nich naprawde lubie, inni wkurzaja mnie, bo sa cholernie zazdrosni np o to, z emam wiekszy biust, albo moge formalnie malowac usta i paznokcie...a on nie...przynajmniej w pracy...
Wkurzaja mnie tacy!
Ale wiekszosc jednak lubie, a ostatnio rozmawialam z mojm Sasiadem Craigiem z Sydney, ktorego bardzo lubie i dowiedzialm sie, ze zamierza sie oswiadczyc swojemu partnerowi...
Na co ja sie ucieszylam, bo wiem, ze chlopaki sie naprawde kochaja...
No i tak sobie mysle, w tym moim za duzym lozku, ze kurcze to nasze zycie to od nas w wiekszosci zalezy, nie wazne od koloru skory, wyznawanej religii, czy upodoban seksualnych.
Kazdy chce byc szczesliwy i miec obok siebie ludzi, ktorzy nas kochaja i wspieraja.
Przezywac pieknie kazdy dzien i cieszyc sie chwila.
No wiec ruszam sie z tych pizam i ...

moze pojde do sklepu, widzialam wyprzedaz sprzetu fitness, moze by se kupic bierznie do biegania, zeby kazdego poranka, zamiast przeciagania sie w lozku i leniuchowania, nawet z zamknietymi oczami,wstawac z niego i pocwiczyc i budzic sie w dobrym humorze i zapasem energii na nowy lepszy dzien!
ale czy to pomoze...
jakos mam dziwny humor...taki leniwy dzien, chociaz poprawil mi humor ten artykul i przemyslenia, to i tak czuje, ze ja jeszcze nie do konca zyje zyciem takim jakim bym chciala...
wiem, ze to ode mnie zalezy i musze jeszcze w to wlozyc duuuuzo swojej pracy....
buzka gojda, na poczatek zmien te pizamy, PROSZE CIE!;)
-gojda

Thursday, April 17, 2008

17kwiecien2008r.
chwale sie: BYLAM W DOMU..W POLSCE..;)
Wrocilam w niedziele wieczorem, a w poniedzialek rano polecialam do Bangkoku...a tam Nowy Rok...nie wiem swini, szczura czy innego zwierza, moze 2000 jak w Etiopii, juz mi sie myla lata i sylwestry kilka razy do roku...pewnie tez w maju z moimi Lejdis zrobimy impre w Slupskiej, tez moze byc nazwana Sylwestrem, bo przeciez ostatniego nie spedzalysmy razem...
wiec czemu nie...
dzisiaj juz odespalam Polske i moge popisac troszke...
moze skoncze opowiesc o tej Tajlandii,
no ze wchodze tam na masaz do jedego z domow, gdzie mlode Tajki masuja...kobiety, co do mezszyzn sadzac po ich wyzywajacych ubraniach i perukach zakladanych po 24 oferuja cos wiecej...
no wiec wchodze tam mowie, poprosze 1godzine masazu tajskiego, a potem masazu olejkami...(i tu wybralam zapach lawendy;)
koles z recepcji,ze nie ma sprawy i naklada mi naszyjnik z bialych kwiatuszkow na szyje, a potem nie pytajac mnie o nic sparuje jakas biala mazia rece, policzki..ja krzycze, chwileczke, ja chce tylko masaz, a ten sie usmiecha i mowi" Happy New Year"
zrozumialam, ze maja wlanie Nowy Rok...
nastepnego dnia zostalam tez polana kilka razy woda na ulicy Bangkoku i w centrum handlowym z dziecinnego pistoletu na wode....w ramach Happy New Year...
co by mi szczescie dopisywalo w tym Nowym Roku Azjatyckim zakonczylam swoj dzien plywajac w hotelowym basenie...wiec szczesciem powinnam tryskac!

....
napisze moment jeszcze o mojej wycieczce zakreconej do Polski, bo jak kiedys zrobie film o sobie musze koniecznie zagrac ta scene...kurde smialam sie po wszystkimz siebie samej...
A wiec:
8kwietnia lecialam do Arabii Saudyjskiej dokladnie Damman, lot trwal 1h do dammanu i 55minut z Dammanu do Abu Dhabi, powinnam wyladowac o 1 w nocy 9kwietnia, a wtedy sobie wymyslilam, ze wskakuje do samolotu lecacego o 2.15 do Monachium i potem Warszawa i spedzam beztrosko swoje 5 dni offa z najblizszymi...
i tak tez bylo, ale....dzieki mojej....wlasnie...moze upartosci, czy raczej wscibskosci, szczerosci, a moze zradnosci i niesamowitej milosci do najblizszych co desperacko mnie pchalo, by zrobic duzo, zeby byc na pokladzie tego lotu EY 005 z AUH do MUC!
Mysle, ze tez studia na Polibudzie ppomogly mi w tym wszystkim...bo przeciez to tam sie nauczylam, ze jak ktos mnie skrecli z listy studentow kilka razy i wyrzuci przez drzwi...to nie znaczy, ze ja studentem nie jestem i trzeba wejsc przez okno....
W kazdym razie studia skonczone z 4 na dyplomie Mgr Inz, a w Polsce byla te 5 dni pomimo opoznionego lotu z Arabii Saudyjskiej, pomimo zamkniecia bramki do check in do Monachium, po rozmowie i sciemnianiu do dwoch kapitanow!
no i czy ja nie jestem durna??
no jestem, ale dobrze mi z tym!
wiec sluchajcie...jak pisalam jestem w tym Dammanie tu patrze na zegarek cholera lot opoznia sie wyladujemy zamiast o 1 o 2 a wtedy na 100% nie polece do domu..bo po prostu nie zdaze na lot do Monachium...kurde co robic, co robic gojda...'
poszlam do menager i sciema...ze do domu, tra la la la, nie bylam dawno itd zajebista panna sie trafila i mowi idz do kapitana..'z kapitanem ta sama gadka, ten w smiech i mowi oki dodam troszki speeda na trasie i pogonilismy grand staff w Dammanie, zeby zrobili szybciej boardning.
Efekty?
lot z 55minut zrobil sie 8minut krotszy, menager zlecila moje obowiazki po locie komus innemu, a ja bylam pierwsza osoba wychodzaca z samolotu z Dammanu....
Nie moge podrozowac w uniformie...wiec w toalecie na lotnisku tylko widzialam jak szpilki sie zmieniaja na adidasy i fruwa gdzies kapelusz z woalka....
biegne do check in do Monachium jest 1.45...a tu nie za pozno...
znowu placz, tra la la dom, rodzina itd...jestem crew....tra lal la...telefon do kapitana lotu do Monachium...
odpowiedz kapitana:
masz 5 minut i zamykamy drzwi....
efekt?
godzina2.05 siedze spragniona na pokladzie samolotu EY005 z AUH do MUC pisze smsa do Mamy, ze bede rano w domu...usmiecham sie do siebie, ze jednak wszystko jest mozliwe...i mimo podobno cizkich turbulencji, ku zdziwieniu pasazera obok spie cale 5godzin...
rano z lotniska na Okeciu o 9 rano odbiera mnie Karola RoXy i zabiera na sniadanie do domu...
]potem to juz bylo pieknie i milo...dom, Lejdis, Julo, Mati,rolki, rower , Kris, spa, wino...
az do niedzieli i tego Bangkoku...
dzisiaj odespalam to wszystki i czekam niecierpilie az 16maja powtoze to wszystko z Wami!
;)
gojda jestes niesamowita, naprawde sie z Toba nie nudze!
gojda

Wednesday, April 2, 2008

02.04.2008r.



wrocilam rano z Bangladeszu,
spalam tam chyba 20godzin z przerwami oczywiscie...
jestem z siebie dumna i zaluje, ze nie poszlam na "bongo bazar" po szmaty Zary, Mango za 1$,...ale ten 24 godzinny pobyt w najlepszym hotelu w stolicy Bangladeszu sklonil mnie do glebszych rozmyslen...
nie mam nikogo z kim moge usiasc dzisiaj wieczorem przy lampce wina i porozmawiac, no to sie dziele z....Wami, ...soba sama, nie wiem, chce sie po prostu "wygadac"...
gadam:
narazie jeszcze poplakuje troche, bo tak mysle, ze jakie to zycie jest niesprawiedliwe, a zarazem jak moze byc piekne, jacy sa niesamowici ludzie obok nas i jak to wszystko od nas zalezy..kazdy nasz kolejny dzien, tydzien, nasze zycie...
niesprawedliwe i od tego zaczne, bo znawou sie napatrzylam na tych bidnych ludzi, co stoja za kratami juz przy samym wejsciu na lotnisko i obserwuja nas jak zwierzeta zza krat...
to jest straszne, bo i tam po tamtej stronie krat i po drugiej, gdzie jeszcze dzisiaj rano bylam ja sa ludzie,...ci sami ludzie...a jednak inni, zupelnie inni...
rozni nas jedynie miejsce urodzenia, a pozniej wychowanie i juz jest miedzy nami niesamowita przepasc...
no, ale ja chcialam opowiedziec o fajnnych ludziach, a zaczynam pisac smutno, wiec utne...
bida w tym Bangladeszu, dobrze, ze nie poszlam po glupie ciuchy, bo po prostu hotel byl okolo godziny drogi, a ja nie chcialam sie rozczulac nad podbiegajacymi brudnymi i golymi dzieciakami czesto bez rak, czy nog pokazaujacy na brzuch, ze sa glodni, wachac smrodu ulicy, ogladac slamsy, to jak ludzie...mieszkaja na ulicy, sraja na ulicy, jedza na ulicy, spia na tej samej ulicy, smaza jakies gowna w oleju i obcinaja wlosy na taborecie...
NIE CHCIALAM,ale zaluje bo zdjecia bylyby dobre...
a pamietam te widoki z przeszlosci i tych lotow do Dhaki trzy razy w miesiacu...
no, wiec dalam sobie spokoj i zaoszczedzilam zdowia, ale i tak myslam o beznadzieji tych ludzi, pamietam wciaz oczy kolesi lecacych do pracy do Zatoki Perskiej,...
cala rodzina czesto zrzucala sie na buty, a taki 19latek czasami juz nigdy nie wracal, bo umarl tu z wycienczenia, albo z upalu...
to akurat b.czesto sie zdarza, ze pracujac na budowie w Bahrajnie, czy budujac kolejny najwyzszy budynek swiata w Dubaju umieraja z upalu...
no, ale jak tak spalam z przerwami na siku, jedzenie i kosmetyczke w hotelu, trafilam na film "Braveheart" no i tutaj juz moglam sobie poplakac do woli....pod pretekstem filmu, wyplakalam sie za wszystko, az pozniej rano mialam zajebisty humor...
no i wlasnie o tym chcialbym popisac, ze ten zajebiscie umiesniny William Wallace, znaczy Mel Gibson, to dopiero facet...
chyba kazda laska marzy o takim gosciu z zasadami(kazda laska z "jajami"), ze gosc umierajac nie zdradzil swoich zasad!
Umieral przeciez nie majac niczego, mowie teraz o rzeczach materialnych, a jednak posiadal wszystko...
ten spokoj ducha, szacunek wobec siebie i uznanie innych...
no i wymyslilam, ze w zyciu wiadomo nie jest sprawiedliwie, ale jednak jak czlowiek jest w zgodzie z samym soba, jak kieruje sie swoimi zasadami, to czuje sie pieknie...
No i tutaj przy tym jak umieral ten biedny William, przypomniala mi sie postac mojego Hero_Jana Pawla II...
Ten Gosc tak samo umarl nie pozostawiajac po sobie majatku, zero rzeczy namacalnych, ale umieral jako Krol posiadajac wszystko...
uznanie, szacunek i na pewno spokoj ducha, ktory i ja pragnela bym miec w chwili sowjej smierci..
tak sie tez zlozylo, ze dzisiaj jest 2gi kwiecien i jest rocznica odejsca Lolka...
wiec chialabym zamiescic na moim blogu moje ulubuone zdjecie naszego Papieza...
Chce tez powiedziec Wam, ze czas kiedy 3 lata temu On umieral i cala Polska jednoczyla sie i byla przy Nim myslami to jeden z najpiekniejszych okresow w moim zyciu
Jak dzisiaj nawet o tym pisze mam ciarki na skorze, a momentow ciszy na ulicach, ludzi modlacych sie pod Katedra w Lublinie i placzacych w knajpie "Obsesja", czy palacych sie zniczy na ulicach ustawionych w napisach "KOCHAMY CIE LOLEK", albo siweczek na sygnal zapalanych w oknach nigdy nie zapomne...
Ten kto mnie troche lepiej zna, wie, ze nosze Jego zdjecie w portfelu i kilkakrotnie bylam milo zaskakiwana wyrazami szacunku ludzi innych kultur na jego widok.
Kiedys w Bahrajnie jak lekarz badal mi wzrok przed wygdaniem prawa jazdy, zobaczyl je i powiedzial, ze On jest muzulmaninem, ale polish Pope John Paul II to wspanialy czlowiek!
raz dostalam tez rzut za darmo na wesolym miasteczku do maskotek jakas kula, bo pracujacy przy tej wlasnie zabawie Filipinczyk zobaczyl zdjecie Paieza w moim portfelu...
Czesto zreczta na Filipinach ludzie slyszac, ze jestem Polka wyrazaja swoj szacunek i podziw dla John Pablo Secondo, a ja wtedy dumna odpowiadam, ze On byl nauczycielem w miescie z ktorego pochodze...
za to wszystko co nam pokazales swoim zyciem dzieki Ci Jasiu, pomogles mi inaczej spojrzec na swiat...
a dzisiaj, zeby moc raz jeszcze powspominac te cudowne chwile jednoczenia sie ludzi i takiej zupelnej niekonczacej sie milosci do Ciebie zapale swieczke tutaj w moim oknie w Abi Dhabi wychodzacym na Airport Road o 21.37...