Thursday, April 17, 2008

17kwiecien2008r.
chwale sie: BYLAM W DOMU..W POLSCE..;)
Wrocilam w niedziele wieczorem, a w poniedzialek rano polecialam do Bangkoku...a tam Nowy Rok...nie wiem swini, szczura czy innego zwierza, moze 2000 jak w Etiopii, juz mi sie myla lata i sylwestry kilka razy do roku...pewnie tez w maju z moimi Lejdis zrobimy impre w Slupskiej, tez moze byc nazwana Sylwestrem, bo przeciez ostatniego nie spedzalysmy razem...
wiec czemu nie...
dzisiaj juz odespalam Polske i moge popisac troszke...
moze skoncze opowiesc o tej Tajlandii,
no ze wchodze tam na masaz do jedego z domow, gdzie mlode Tajki masuja...kobiety, co do mezszyzn sadzac po ich wyzywajacych ubraniach i perukach zakladanych po 24 oferuja cos wiecej...
no wiec wchodze tam mowie, poprosze 1godzine masazu tajskiego, a potem masazu olejkami...(i tu wybralam zapach lawendy;)
koles z recepcji,ze nie ma sprawy i naklada mi naszyjnik z bialych kwiatuszkow na szyje, a potem nie pytajac mnie o nic sparuje jakas biala mazia rece, policzki..ja krzycze, chwileczke, ja chce tylko masaz, a ten sie usmiecha i mowi" Happy New Year"
zrozumialam, ze maja wlanie Nowy Rok...
nastepnego dnia zostalam tez polana kilka razy woda na ulicy Bangkoku i w centrum handlowym z dziecinnego pistoletu na wode....w ramach Happy New Year...
co by mi szczescie dopisywalo w tym Nowym Roku Azjatyckim zakonczylam swoj dzien plywajac w hotelowym basenie...wiec szczesciem powinnam tryskac!

....
napisze moment jeszcze o mojej wycieczce zakreconej do Polski, bo jak kiedys zrobie film o sobie musze koniecznie zagrac ta scene...kurde smialam sie po wszystkimz siebie samej...
A wiec:
8kwietnia lecialam do Arabii Saudyjskiej dokladnie Damman, lot trwal 1h do dammanu i 55minut z Dammanu do Abu Dhabi, powinnam wyladowac o 1 w nocy 9kwietnia, a wtedy sobie wymyslilam, ze wskakuje do samolotu lecacego o 2.15 do Monachium i potem Warszawa i spedzam beztrosko swoje 5 dni offa z najblizszymi...
i tak tez bylo, ale....dzieki mojej....wlasnie...moze upartosci, czy raczej wscibskosci, szczerosci, a moze zradnosci i niesamowitej milosci do najblizszych co desperacko mnie pchalo, by zrobic duzo, zeby byc na pokladzie tego lotu EY 005 z AUH do MUC!
Mysle, ze tez studia na Polibudzie ppomogly mi w tym wszystkim...bo przeciez to tam sie nauczylam, ze jak ktos mnie skrecli z listy studentow kilka razy i wyrzuci przez drzwi...to nie znaczy, ze ja studentem nie jestem i trzeba wejsc przez okno....
W kazdym razie studia skonczone z 4 na dyplomie Mgr Inz, a w Polsce byla te 5 dni pomimo opoznionego lotu z Arabii Saudyjskiej, pomimo zamkniecia bramki do check in do Monachium, po rozmowie i sciemnianiu do dwoch kapitanow!
no i czy ja nie jestem durna??
no jestem, ale dobrze mi z tym!
wiec sluchajcie...jak pisalam jestem w tym Dammanie tu patrze na zegarek cholera lot opoznia sie wyladujemy zamiast o 1 o 2 a wtedy na 100% nie polece do domu..bo po prostu nie zdaze na lot do Monachium...kurde co robic, co robic gojda...'
poszlam do menager i sciema...ze do domu, tra la la la, nie bylam dawno itd zajebista panna sie trafila i mowi idz do kapitana..'z kapitanem ta sama gadka, ten w smiech i mowi oki dodam troszki speeda na trasie i pogonilismy grand staff w Dammanie, zeby zrobili szybciej boardning.
Efekty?
lot z 55minut zrobil sie 8minut krotszy, menager zlecila moje obowiazki po locie komus innemu, a ja bylam pierwsza osoba wychodzaca z samolotu z Dammanu....
Nie moge podrozowac w uniformie...wiec w toalecie na lotnisku tylko widzialam jak szpilki sie zmieniaja na adidasy i fruwa gdzies kapelusz z woalka....
biegne do check in do Monachium jest 1.45...a tu nie za pozno...
znowu placz, tra la la dom, rodzina itd...jestem crew....tra lal la...telefon do kapitana lotu do Monachium...
odpowiedz kapitana:
masz 5 minut i zamykamy drzwi....
efekt?
godzina2.05 siedze spragniona na pokladzie samolotu EY005 z AUH do MUC pisze smsa do Mamy, ze bede rano w domu...usmiecham sie do siebie, ze jednak wszystko jest mozliwe...i mimo podobno cizkich turbulencji, ku zdziwieniu pasazera obok spie cale 5godzin...
rano z lotniska na Okeciu o 9 rano odbiera mnie Karola RoXy i zabiera na sniadanie do domu...
]potem to juz bylo pieknie i milo...dom, Lejdis, Julo, Mati,rolki, rower , Kris, spa, wino...
az do niedzieli i tego Bangkoku...
dzisiaj odespalam to wszystki i czekam niecierpilie az 16maja powtoze to wszystko z Wami!
;)
gojda jestes niesamowita, naprawde sie z Toba nie nudze!
gojda

1 comment:

Anonymous said...

Hello. This post is likeable, and your blog is very interesting, congratulations :-). I will add in my blogroll =). If possible gives a last there on my blog, it is about the Massagem, I hope you enjoy. The address is http://massagem-brasil.blogspot.com. A hug.