Monday, January 15, 2007

15.01.2007 poniedzialek...;)
SA- WAS-DEE-KHA
Heja, te znaczki powyzej, to powitanie cos w rodzaju, "czesc", "witam" po tajsku!
No, wiec czesc Wam Wszystkim, jest znowu moj leniwy poniedzialek ;), a ja w nocy wrocilam z Bankoku. Uuuu chyba troche Was rozczaruje, przynajmniej co niektorych, bo nie mam wypasionych zdjec;(, samej mi troche glupio przed soba, ze jeszcze sie w to wciagam....(zaraz wyjasnie). No wiec dla mnie Tajlandia przed tym jak tam bylam kojarzyla mi sie ze sloniami, lodziami na wodzie,mnostwem ludzi i torebkami LV. Wstydze sie, bo powinnam pojsc do muzeum, itd, a ja ciagle sie wpedzam w te zakupy..., dlatego WYBACZCIE,obiecuje, ze nadrobie zdjecia, no ale musialam pobiegac po sklepach...a tam zdjec nie robilam!
Do Bankoku dolecielismy w piatek rano (czas w Bahrajnie ok6, a Bankok 10, Warszawa 4), od razu poszlam spac i nastawilam sobie budzik na pobudke za 5 godzin.
Jak wiecie bedac w tajlandii chcialam zobaczyc glownie 2 rzeczy: 1) targ na wodzie, 2) patpong.
Podczas lotu pytalam usilnie wszystkich, kto sie ze mna wybiera w te miejsca...na targ podobno jest za daleko od hotelu w ktorym jestesmy,trzeba b.rano wstac, itd...,oki wiec przelozylam to na kolejny raz, a moze inna ekipe, wiec pytam wszystkich o tego patponga, tzn zaczelam od kolezanek...nikt nie idzie...
Musze tylko Wam dodac, ze poza kucharzem-Chris(Francja), ja bylam jedyna z Europy z zalogi z ktora lecialam. Aha kapitan Julek tez byl z Bulgarii, starszy gosc, bardzo sympatyczny, reszta oczywiscie Bahrajn :oficer Ali, menager Ali-Ali, menager ekonomicznej klasy Ali i biznes Lachid, czy jakos tak...4 kolezanki z Tajlandii: Mimi,Oil, April,Boo,jedna z Indii-Babilon no i ja Gosia z Polski! No to pytam tych dziewuch, czy ida do klubu nocnego ze mna zobaczyc te cuda o ktorych tyle slyszalam, one sluchajcie sa z Tajlandii i niegdy nie byly,...Babilon z Indii, ze o nie, nie absolutnie, oki, ale te z tajki, no nie rozumiem, nie wazne...wiec mysle, Boze moze to cos ze mna nie tak, ja za bardzo jakas taka wyzwolona, czy cos...no ale bedac w Bankoku trzeba to zobaczyc, w koncu to podobno stolica seksu! No wiec juz mysle, oki nie pojde tym razem pojade z jakas kolezanka na wlasna reke i pojdziemy, ale tu na schodach hotelu, czekala na mnie Lek!
No tak sie ucieszylam, ze nie wiem! Lek to moja kolezanka z Tajlandii, ktora poznalam podczas treningu w szkole na Airbusa, bylysmy w jednej grupie i bardzo sie skumplowalysmy(pamietasz Mamus, to ona mi przysylala zyczenia na swieta). Ja przed wyjazdem do Bankoku napisalam jej, ze tam lece itd, ale Lek mi nic nie odpisala, wiec myslalam, ze gdzies tam pewnie podrozuje. Okazalo sie, ze Lek w ten sam dzien przyleciala sluzbowo do Bankoku tylko innym lotem, z Bah do Moscatu i z Moscatu do Bankoku. Uwierzycie jak sie ucieszylam, no jak w filmie, ide zaspana o 6 rano, a tu na schodach ona na mnie czekala, potwierdzilo mi sie znowu, ze Bog mnie kocha no i sie cholernie ucieszylam, bo to tez byl 12sty stycznia ;).
Lek powiedziala, ze pojdzie ze mna gdzie tyko bede chciala i umowilysmy sie na pozniej.
Mialysmy sie spotkac o 19 w McDonaldzie w MBK(centrum handlowe) na 2gim pietrze, Lek w tym czasie zamiast spac biegala do znajomych i rodziny z Bankoku.
No wiec ja musialam sie tam dostac jakos, bo ten MKB caly byl oddalony troszki sporo od hotelu...ale mialam mapke z hotelu i instrukcje Lek;).
Oczywiscie koniec jezyka za przewodnika i nawet w Bankoku zawsze sie ktos znajdzie kto mowi po angielsku(serio oprocz turystow, malo jest tam ludzi znajacych angielski).
No wiec jechalam metrem okolo 20minut, pozniej sie przesidlam w Sky Train ;) i znowu jakies 20, po godzinie bylam na miejscu. Dziwnie sie czulam jadac sama w moje urodziny w tak wielkim miescie jakim jest Bankok metrem, ale chyba juz do tego przywyklam, ze bardzo czesto jestem jedyna biala kobita na ulicy, w restauracjach, autobusach, itd.
No dotarlam na miejsce spotkalysmy sie, pobiegala ze mna Lek po sklepach, ;), nakupowalam jak glupia oczywiscie i okolo 23 ruszylaymy do dzielnicy tych nocnych klubow.
Dolaczyly pozniej do nas 2 laski jedna z Indii, druga z Filipin, ktore tez chcialy zobaczyc patponga.
Sprobuje teraz Wam opisac i choc i malym procencie oddac to co widzialam na ulicy.
Byl pozny wieczor wysiadlysmy z taksowki, a raczej takiego motorka(dolacze na zdjeciu)
i zaczelysmy przemierzac zatloczona ulica pelna zycia w strone nocnych klubow!
Serio juz dawno nie widzialam takich korkow i tylu ludzi o tej porze dnia. Tam bylo po prostu ciasno, po obu stronach ulicy porozkladane stragany na ktorych mozna bylo kupic wszystko od bizuterii, butow, ciuchow, pieknych rzezb,malowidel, itd do skorzanej bielizny i pejczy...
Aha trzeba bylo sie targowac i to bardzo, np. lampe kupilam za 200 batta(okolo 7$) a wstepna cena byla 700.
Wokol tych straganow unosil sie yyyy chcialabym powiedziec zapach, ale to byl raczej smrod tutejszego jedzenia, wszedzie takie male straganiki obok kilka krzesel i stolikow fajnie oswietlonych na ktorych gotowaly sie zakiej cuda.
Te cuda to z tego co rozpoznalam woda z trawami jakimis i kluchy plus dodatki, a dodatki to: kawalki mies,pluca, jakies watroby, glowy kur, kopyta swinek, wszystko podpieczone, uwedzone, lub jeszcze surowe czekajace w kolejce do przyzadzenia....o fuu mowie Wam jak podchodzilam zrobic zdjecie to mi aparat parowal i smierdzialo, ze nie wiem!
Oczywiescie ja juz glodna nie bylam o tej porze, wiec nieskorzystalam z mozliwosci sprobowania lokalnej kuchni;) kupilam sobie w woreczku z dodatkiem patyka drewnianego obrane owoce pamelo i arbuza;)
Idac w kierunku klubow zaczepiali nas i zachecali do wejscia do nich co chwile kolesie pokazujac na kartce rozne pozycje seksualne, ktore rzekomo mozna tam zobaczyc(nie mozna bylo tego sfotografowac).
Aha wokol bylo bardzo duzo turystow z Europy podpieczonych zbyt duza iloscia sloneczka;) ,Polakow nie widzialam, ale bylo sporo Rosjan. No i geji naprawde oj bardzo duzo, nie tylko miejscowych chlopakow, ale tez turystow, SPORO!
Jak dotarlysmy na ta ulice, po obu jej stronach znajdowaly sie kluby, a po srodku dalsza czesc porozkladanych straganow z pierdolami.
Lek nie chciala z nami wejsc i powiedziala, ze zaczeka na nas za zewnatrz, my we trzy weszlysmy do srodka, nie chcac zostawiac jej samej zalozylysmy, ze nie bedziemy dlugo, zobaczymy tylko to co mamy zobaczyc i wychodzimy...
No i po jakims krotkim zreszta czasie wyszlysmy...i wcale to takie fajne nie bylo co tam zobaczylysmy....szczerze, to myslalam, ze to lepiej wyglada...a tu zwykly bar z jakims takim podium na srodku gdzie tancza calkiem nagie, lub dopiero rozbierajace sie laski(bylo ich 5) wokol stoliki i sami turysci z Europy;) no i co jakis czas laski pokazuja nowe triki z pileczka, papierosami, i takie tam inne cuda, na ktore juz ja nie czekalam...
Zobaczylam to co chcialam smieszne, nawet nie wiedzialam, ze tak mozna sie bawic, no ale coz czlowiek uczy sie cale zycie...
Aha nie mowie o cenach drinkow, ktore trzeba tam kupic i tym, ze co chwile podchodzi pani z latarka i zaglada ile $ wkladamy do pojemniczka postawionego na stole..
Nie wazne wrazenia bezcenne za reszte zaplacilysmy...gotowka!
Co do patponga sprytni z Was ludzie, wiec sobie sami polaczycie pileczke pingpongowa z cialem kobiety...(moze moje dzieci to kiedys beda czytac, wiec nie wdaje sie w szczegoly).
W hotelu bylam okolo 1,2 w nocy i grzecznie zarazpelna wrazen zasnelam...
Nastepnego dnia o 7 rano musialam leciec do Honkongu w ta i z powrotem ;(, lot okolo 2 godzin w jedna strone, po poludniu wrocilismy znowu do hotelu, a do Bahrajnu wracalismy w niedziele wieczorem, tak wiec w niedziele wstalam pozno ( zamiast rano grzecznie wstac wczesnie i pojsc gdzies pozwiedzac) leniuchowalam, wstalam sniadanko i ...poszlam na masaz tajski....ooo i tu bylo bosko...dlaczego ja tam bylam dopiero ostatniego dnia, powinnam chodzic przez te trzy dni codziennie! Mowie Wam wchodze, a tam pizamki jakies na mnie czekaly wszedzie posypane kwiatuszki i muzyczka relaksacyjan, Pani od ktorej nie uslyszalam ani slowa, nie wiem, pewnie nie mowi po angielsku, a moze byla niemowa, nie wazne masowala cudownie....;)
wiec poddalam sie jej zupelnie i podziwialam jak sobie bidulka radzi ze mna...tzn. szkoda mi jej bylo, bo na migi mi mowila jak mam sie ulozyc i jak w pewnym momencie poczulam, ze ja leze na niej, a miedzy nami jest poduszka, tzn pozycja taka ze ja widze sufit i czuje jak mi brzuch juz dalej sie rozciagnac nie moze, a ta Pani jest pode mna i miala chyba z 150cm wzrostu to mi sie serio glupio zrobilo....., no ale coz ja sie uzeram z patalachami podczas lotu, a Pani musi masowac i rzezbic z takimi paniusiami...
cena godzinnego masazu-niecale 10$ ;)
po masazu wydalam jeszcze reszte pieniazkow, co juz ich niewiele zostalo w pobliskim centrum handlowym i wczoraj w nocy wrocilam do chalupki w Bahrajnie...
powiem Wam, ze jeszcze smiesznie bylo podczas lotu, bo bylo tez sporo Chinczykow i oni wszyscy mowili do mnie po chinsku, tzn jak ich pytalam co chca pic, itd rozmawiali ze mna swoimi ojczystymi jezykami, dziewuchy sie ze mnie smialy(tajki) i mowily, czy oni mysla, ze Ty ich rozumiesz, ja nie rozumialam, ale nie przeszkadzalo mi to...aha poprosilam tez kapitana o to, abym poszla tam do niego do kokpitu na czas startu i ladowania w Bankoku, a nastepnie Honkongu, Bankok nic ciekawego lotnisko jest za miastem i w sumie zadna rewelacja, ale Honkong mowie WAM piekny widok, przelatuje sie widac wyspy jakies, pozniej gory, a w nich oblbrzymie budynki i ogromne miasto, EKSTRA!!! no nie tak fajnie jak w Katmandu, ( bo tam mi sie podobalo najbardziej) ale naprawde wrazenia niesamowite, ja nigdy bym nie przyposzczala, ze Honkong tak moze wygladac!
p.s. robilam zdjecia, ale byla mgla....cos tam zalacze,
BUZIAKI Khob-Khun-Kha (dziekuje;)

No comments: