Tuesday, May 1, 2007

1szy maja 2007r.=dokladnie rok temu stanelam na pustyni w Bahrajnie

"...Kazdy z nas we wczesnej mlodosci wie dobrze, jaka jest jego Wlasna Legenda. W tym okresie zycia wszystko jest jasne, wszystko jest mozliwe, ludzie nie boja sie ani pragnien, ani marzen o tym, co chcielibi w zyciu osignac. Jednak w miare uplywu czasu jakas tajemnicza sila stara sie dowiezc za wszelka cene, ze spelnienie Wlasnej Legendy jest niemozliwe...
...Spelnienie Wlasnej Legendy jest jedyna powinnoscia czlowieka. Wszystko bowiem jest jednoscia.
I kiedy czego goraco pragniesz, to caly Wszechswiat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu..."

Paulo Coelho "Alchemik"

Dzisiaj o 7 rano minal dokladnie rok od kiedy jestem tutaj w Bahrajnie i zmierzam sie kazdego dnia z odkrywaniem Mojej Legendy...
Pamietam, ze 30 kwietnia 2007 roku byla niedziela, wstalam rano, wlasnie zaczelismy jesc z Rodzicami sniadanie, bylo jakos strasznie smutno nam wszystkim...a tu dzwoni dzwonek do drzwi, wtedy tez zobaczylismy usmiechnieta, choc tez troche smutna Edytke. Pamietam, ze ubrana byla na zielono i tak jakos promieniowalo od niej szczescie...
Edi przyszla do nas z torktem na ktorym byl napis : Kazdy czlowiek posiada Wlasna Legende, POWODZENIA GOSIU!
Pamietam tez, ze zrobilo mi sie strasznie milo i smutno zarazem w tym samym momencie...
Milo, bo sie mocno ucieszylam, ze mi zrobila tak NIESAMOWITA niespodzianke, a smutno, ze nie musze wyruszac w swiat, zeby odryc to co jest mi przeznaczone...przeciez tak fajnie sie siedzi w domku, z Mama, bezpiecznie...
dzisiaj wiem, ze wlasnie na tym polega zycie, zeby podejmowac wyzwania i nie poddawac sie nawet kiedy sie upada po raz kolejny...
Pozniej przyjechali do nas jeszcze McDucha z Majkolem, duzo osob do mnie dzwonilo zyczac powodzenia i wierzac, ze bedzie dobrze...
W koncu znalazlam sie w busie, ktory wiozl mnie do Warszawy na lotnisko...
tego tez nigdy nie zapomne, ze siedzialam w tym busie i ryczalam, modlac sie.

Co ja robie, gdzie ja jade, gdzie jest Bahrajn i czy ja nie moge miec normalnej pracy w LSS Spolem...-NIE, NIE MOGE!!
(wszystkich urazonych pracownikow Spolem przepraszam, ale w chcwilach zalamania, czy mam jechac do Bahrajnu, czy nie moj Krzys mi powtarzal, smiejac sie ze mnie; "nie Goniu nie jedz wiesz u nas w spolem na stoisku miesnym potrzebuja lasek, wiec moze zostan"...wiedzial dobrze, ze w ten sposob dodaje mi odwagi w chwili zwatpienia:)!
No wiec kiedy juz wreszcie dotarlam na Okecie ryczac i uczac sie naprzemian w tym busie, uczylam sie historii Gulf Air, bo nastepnego dnia wiedzialam, ze mam miec egzaminy w Bahrajnie, na lotnisku przywitala mnie Agata.

Agata jest z Warszawy i umiowilysmy sie, ze sie spotkamy na Okeciu, a znam Ja, poniewaz razem zostalysmy zatrudnione jako 4 Polki do pracy dla Gulf Air.
Poplotkowalysmy, wiec troche na lotniski, ja czulam sie juz troszki lepiej i jednoczesnie gorzej, bo ja mialambyc ta pierwsza z nas czterech, ktora tu leciala...Agata mnie uspokajala, ze Ona za jakis miesiac przyleci i ze ma tam kolezanke, ktora jest bardzo zadowolona, itd...
Odprawilam swoje 2 olbrzymie torby, pozegnalam sie z Agata i przeszlam przez odprawe paszportowa...no i tu zaczelo sie strasznie...
usiadlam, chyba wszystkie emocje opadly i naprawde dotarlo do mnie WSZYSTKO, tzn lece na koniec swiata, nie znam kraju, ludzi, kultury, nie mam tam nikogo, tylko siebie...
no i zadzwonilam do Mamy:
"Mamo, wiesz ja nie chce tam leciec, chyba wracam, oki?"
Mama:"No dobrze Kochanie, a gdzie jestes?
gojda:na okeciu, juz sie odprawialam i chyba nie moge juz wrocic, ale nie chce tam leciec
mama: wiesz co, a Ty masz bilet z powrotem co?
gojda: no mowili, ze mi zapewniaja tez z powrotem
mama:wiesz co Goniu jak Ci nie zapewniaja, to zadzwon, skombinujemy jakos $ i Ci kupimy bilet, a teraz lec Kochanie, poopalaj sie tydzien i wrocisz do nas, dobrze?
gojda: no dobra, to ja jade na tydzien opale sie i wracam, pa Mamus kocham,itd.."

no chyba wlasnie dokladnie tak wygladal moj dialog z moja Kochana Mama; Boze ilez mi kobita pomogla tym telefonem; mysle, ma racje, pojade na moment, taka jestem blada i zmeczona odpoczne i wracam... Rano wyladowalam w Bahrajnie odebrala mnie na lotnisku Sue, ktora pozniej byla moja nauczycielka od Cabin Service, bardzo sympatyczna Pani z Singapuru...

Wiec mniej wiecej tak wygladal dzien 1szy maja zycie rok temu, dzisiaj patrzac z perpektywy czasu nie zaluje tej decyzji i DZIEKUJE Wam Wszystkim za wsparcie, za kazde slowo otuchy i wiary, kazdy sms, itd, BARDZO MI POMOGLISCIE TYM...

Chcialabym tez wszystkim ludziom, ktorzy waptia, czy tez wachaja sie jak postapic nad swoich losem powiedziec, zeby sie nie bali przyszlosci! Celowo zacytowalam Paulo Coelho, bo po przeczytaniu jego ksiazki "Alchemik" mozna troche inaczej spojrzec na otaczajacy nas swiat. Kadzy z nas ma Wlasna Legende, ktora powinien odkrywac i nie wazne jest, czy to jest jak w przypadku zwatpien bohatera "tylko slub z corka kupca" czy tez marzenia o slawie...to nie jest wazne, wazne jest by sie nie bac i "Nigdy nie rezygnowac z wlasnych marzen, tylko isc za sladem znakow"(slowa Krola innego bohatera ksiazki) Wg autora najwiekszym klamstwem swiata jest : "To mianowicie, ze nadchodzi taka chwila, kiedy tracimy calkowicie panowanie nad naszym zyciem i zaczyna nim rzadzic los. W tym tkwi najwieksze klamstwo swiata..." Polecam ta lekture kazdemu z Wam, jest tam bardzo duzo madrych slow i znakow, ja otrzymujac ta ksiazke na mikolaja w 2005 roku nigdy bym sie nie spodziewala, ze zmieni ona tak moje zycie... a musze powiedzic, ze dodala mi duzo odwai i innego spojrzenia na Wlasne Marzenia! Dzisiaj wiem, ze sie one spelniaja i ze wraz z kazdym marzeniem Bog daje nam sile, aby je zrealizowac, a idac sladami Wlasnej Legendy caly Wszeswiat potajemnie nam sprzyja...


"...Oto Ja posylam was jak owce miedzy wilki badzcie tedy roztropni jak weze i niewinni jak golebice." Luk.10,13

No comments: