Friday, May 11, 2007

11 maj 2007r. piatkowe weekendowe w tej czesci swiata popoludnie...
...slysze szum jakuzi, hinduskie filmy i piosenki spiewane o wielkiej milosci...oraz hindusow, dwoch portierow siedzacych niedaleko mnie...znaczy jestem na dole w budynu i pisze do Was na ciagle brudnej klawiaturze,...chyba jutro sama ja umyje...
lapik ciagle nie chula, wiec tak teraz eyglada moja pisanina, juz nie ma w pokoju, z kawa...ploty, szkoda,...
dzisiaj bylam na plazy, bylo mnostwo ludzi, a zazwyczaj jestem sama, bo byl piatek, czyli dla muzulmanow dzien wolny od pracy, bylo kilku arabow i panny w szmatach..(po co one tam przyszly w tych szmatach...) ale znaczna wiekszosc to amerykance tutaj pracujacy, ktorzy tez maja offa w piatki...
woda juz jest w morzu nawet za ciepla, nie mozna sie w niej ochlodzic, temperatura powietrza w radiu mowili 40C, ale mysle, ze bylo wiecej, poczytalam sobie troszki ksiazeczke, posluchalam muzyki, no i sie zrelaksowalam jak zawsze przy slonej wodzie, piasku i sloncu...
Powiem Wam szczerze, ze dzis znowu mam rocznice...;), otoz 11 maja2005 komisja panstwowa na Politechnice Lubelskiej przyznala mi tytul MGR INZ.
tak od tamtego dnia moge sie poslugiwac wlasnie takim tytulem...(szczerze, to chyba nie zdazylo mi sie, ale moze by zaczac...)
Pamietam, ze byl to jeden z najlepszych dni wtedy w moim 25letnij zyciu...
bronilam sie juz jako jedna z ostatnich, aczkolwiek nie ostatnia z mojego roku, nikogo nie znalam kto ze mna mial sie bronic, promotor tez balam sie, ze umrze, bo mial ponad80lat, ale wszystko dzieki Bogu skonczylo sie bardzo milo i pomyslnie...
No to pamietam, ze wstalam rano przestraszona po calej nocy kucia, wykulam wszystko, w komisji mialam Lipskiego i kazali mi kuc, bo to szef katedry, itd, no to wykulam,...
siedzialam na tym korytarzu i czekalam na swoja kolejke, zeby wejsc do tego pokoju zwierzen chyba z 5 godzin, ciagle ktos do mnie dzwonil i pyrtal jak lub pocieszal, zeby sie nie martwic, wez i sie nie martw...
a chyba kupowalam komisji truskawki, bo je z nerwow wtedy jadlam...
Majkole mi przeslali smska z wczasow z Egiptu, ale im wtedy zazdroscilam, Edi dzwonila, Mama, obecny chlopak...;) i pol rodziny...
pamietam tez, ze byla laska w 9tym miesiacu i sie bala ze urodzi...
no wiec jak juz tam weszlam to okazalo sie bardzo milo odpowiedzialam na wszystkie pytania, cos i ktos sie przyczepil, nie pamietam o co, ale wiem, ze moj promotor mu odbil pileczke, " ze nie bo my tutaj z Pania MAlgosia, cos tam cos tam i koles przeprosil, itd....
serio, dobre co, pozniej byly wyniki i okazalo sie, ze postawili mi najwyzsza ocene ze wszystkich i suma sumarum mam 4 na dyplomie,...a na studiach po 3cim roku mialam najnizsza srednia na roku...wiec na koniec niezle!!
ja bylam z siebie dumna, zreszta wiele osob tez, no po obronie to juz byly same przyjemnosci...wykwintny obiad rodzinny, wino, kwiaty, prezenty, koncert wieczorem wino rozowe na lawce w parku ze znajomymi, pozniej gorzka zoladkowa w obsesji i juz skonczyl sie moj najlepszy dzien w zyciu, za to 12sty maj wtedy nie nalezal nawet do dobrtych dni, on byl po prostu bardzo dlugiiiiiiii i ciezkiiiiiiii........................
teraz ja uciekam na jakuziiiiii....
z powazaniem
mgr inz. gojda

No comments: