Sunday, November 30, 2008

30LISTOPAD2008r.
niedzielne leniwe popołudnie ale jest super, bo jestem w domu w looblynie;)
obudziłam sie rano w moim łóżku...;) wśród najbliższych, od razu slyszalam rozmowy Rodziców w kuchni sie szwendających, kawa z Nimi, potem śniadanie z Krzyniem i Pawłem...ale super jest...
nawet jak za oknem plucha i nic sie nie chce nikomu!
no wiec sory, ale szkoda mi czasu na blog, no i rosół mi stygnie...;), wiec napisze tylko chwilke, ze szczęśliwie choc z dusza na ramieniu wróciłam z tych Indii o których ostatnio pisałam...
Otoz w czwartek 27 listopada byłam w Bombay'u...
nic specjalnego lot mial byc jak kazdy inny, mialam wyladowac o 24 przebrac sie z fatałaszek w lazience i zameldowac przy check in Lufthansy do lotu do Frankfurtu, a potem Wawy...
tak tez bylo wszystko sie udalo i od iatku jeszcze przez 3 wspaniale dni bede w Polsce, ale czwartkowy lot byl wyjatkowy ze wzgledow tego co sie zdarzyło w noc ze srody na czwartek wlasnie w Indiach w Mumbai.
Napisze powoli...
wstalam czwartek rano włączyłam czajnik z woda na kawe i lapika z rmfem...
woda sie zaczynala grzac, a radio nadawalo wiadomosci, ze w tym jednym z większych indyjskich miast zostal zaatakowany hotel i zginelo 100 osob, a 1000jest rannych...
czytam, slucham...upsss
cholera sobie mysle, niezly zonk, bo ja za chwile tam lece...
no, ale dzownili do mnie z pracy, ze lot jest okpozniony i opozniony...
zamiast rano odlecielismy poznym popoludniem, a zamiast przerwy miedzy lotem do Bomaby i spowrotem nie zostawalismy w hotelu tylko wracalismy jak najszybciej to mozliwe....
Nabrifingu raz jeszcze zapytalam, czy bna pewno tam lecimy bo Mma do mnie dzwonila z domu i mowila ze strachem, ze loty z europy sa kasaowane...jednak my mielismy informacje,z e nasz lot caly czas jest na tablicy z odlotami.
Powiem Wam szczerze, ze balam sie...po raz pierwszy sie balam tego, ze nie moze nie bede mogla poleciec do Polski na 7 moich dni wolnych...ale tego, ze moge nie wrocic, serioo
ja gojda, nigdy sie nie boje, ta jestem ta co pomaga i wspiera reszte,a tamtego dnia jak zobaczylam naglowki gazet, ktore ukLADALAM NA SREBREJ TACY w biznes klasie dla pasazerow...po prostu mnie zatkalo...poszlam do lazienki i po 4 glebszych wdechach sie rozpalakalam do siebie samej...
tzn polecialy mi lzy, ale wiedzialm, ze moge odmowic...chce tego, ale sie boje i nie moge stchurzyc...
wiec wytarlam lezki 3 pomyslalam do kogo bym zadzwonial gdyby mialbyc moj ostatni telefon...pomyslam, ze to moje zycie fajne i ciekawe..ale za malo jeszcze przezylam i na pewno sie nie skonczy, wlozylam pieniadze z portfela do biustonosza...
gdyby na okop mnie zabralii i usmiechnieta witalam pasazerow na pokladzie z AUH do BOM, dnia 27.11.2008r!
przezylam, pogatsza wewnetrznei, przywiozlam 140 przestraszonych pasazerow spowrotem, dotarlam szczesliwie do Abu, a potem Wawy...
wrazenia bezcenne, ale nie chce juz tego powtarzac!

No comments: