Tuesday, May 11, 2010



12maj2010
dokadnie 11maja piec lat temu zostalam pania mgr inz....
nigdy jeszcze co prawda nie uzywalam swojego tytulu w pracy, ani nie wyciagalam dyplomu z szuflady, ale "one Day" sie to zrobie...
ten Day jeszcze nie przyszedl widocznie, no ale tytul przyznali!
kiedys chyba o tym pisalam, ze to byl jeden z fajniejszych dni w moim zyciu, tzn dzien obroby, na poczatku pelen stresu i niewiadomej, potem duzo szczescia, dumy i satysfakcji, ze jak chce to potrafie, nawet o tych ISO i systemach motywacyjnych popisac...
;)
dzisiaj odpoczywam wAbu na stb i nadrabiam zaleglosci na necie.
wieczorkiem wczoraj wrocilam z Ladka zdroj, gdzie jak nigdy sloneczko i wiaterek wiosenny, az milo popatrzec do okola.
wrocilam wieczorek do domku, a tam Tom zrobil mi niespodzianke i zapukal do drzwi...
smielismy sie z Sera i cieczylismy z Tomem, ze udala sie niesodzianka jak dzieciaki,
oj fajnie miec pstro w glowie mowie Wam...
dzisiaj patrze przez swoje brudne szyby w liwingrumie..;) na palmy zielone, trawe co sie wlasnie podlewa. boisko niedaleko i hindusow w szmatach pracujacych obok...
i az mi sie nie chce wychodzic bo bucha zar i zewnatrz...
czujeto przez skore...

poczekam chyba do wieczora, jak zawieje wiaterek..bo ostatanio wieczory sa naprawde mile
dodam, ze bylismy na pustyni 4 dni temu i bylo bosko wieczorem, jak nigdy wczesniej piach nawet nie parzyl, wiec chodzialam na bosaka po cieplym piachu, a wiaterek przeplatal wlosy moje i Kasi-juz mlodej Zony, bo wybralismy sie ze znajomymi na sesje zjedciowa slubna na zachod slonka wlasnie na dzika pustynie.
oj lubie ta pustynie..bo niby ta sama, ale za kazdym razem widze ja inaczej,
raz parzy piachem i dmucha nim w oczy, nastepnie wita swoja goscinnoscia jak ostatnio i muska wiaterkiem, potem znowu pokazuje pazurki i sie zakopujemy po "drzwi" w piochu,lub kusi swoim bogactwem roslinnosci i pieknie uczesanym piachem i niesamowitych kolorach...
normalnie jak kobieta...
no bo pustynia, to rodzaj zenski przeciez...
buziaki od pani mgr inz.

No comments: