Wednesday, October 3, 2007

03pazdziernik2007r sroda rano
wlasnie przyszlam ze sniadania, no i popisze troszke i ide na plaze, po slonko, bo od 3 dni przebywam w zamknietych pomieszczeniach i potrzebuje troche promykow...
Rozchorowalam sie strasznie po moim locie do Kuala Lumpur.
Poszlysmy razem z Frey poplywac w nocy na basen i jak sie rano obudzilam nastepnego dnia nie moglam nic mowic, ale za pozno bylo, zeby dzwnic "sick" itd, wiec zdecydowalam, ze polece do bangladeszu, to tylko 4h lot...
No i tam sie rozchorwalam na dobre, ale ze to Bangladesz na wlasna odpowiedzialosc powiedzialam, ze wracam do Abu Dhabi...
Od niedzieli sie sama kuruje, bo nie chce isc do kliniki, bo wiem, ze mi dadza minimiu tydzien wolnego, a ja mam lot jutro z Esther do RPA, wiec jem czosnek z grejphrutami i miodem, lykam piguly, zeby tylko bylo lepiej,....jest lepiej;)
No wiec mam troche zaleglosci z opowiadaniem jak bylo w Malezji, ale zrobilam cos nowego typu"no comments" jak jestem zmeczona i nie chce mi sie pisac bede tej opcji uzywac,...ale wiadomo, ze ja lubie duzo mowic...;)
Sluchajcie z fajowych rzeczy, to pije herbatke zielona z opuncji kupiona na targu na ul.Wilenskiej w Lublinie;) z takiego samego kubka jak mialam w Kraku i takiego samego jak u Szewca podaja herbatke i przykryta jestem takim samym kocykiem jak mam w domu na Brzeskiej i w koszyku wiklinowym tez takim samym jak w domu mam ksiazki i filmy kupione w Bangladeszu w sklepie na dole hotelu....
i co jeszcze...aha widzialam Majkoli skrzynie i Matiego lampke i moje szklanki i mam swoje swieczki i swieczniki no ludzie jednym slowem bylam w IKEA!!!!
Alez to niesamowite, nie tylko, ze mozna miec te same rzeczy nie wazne gdzie sie mieszka, ale to,ze taki zwykly sklep moze przyniesc tyle radosci....
mi przyniosl w poniedzialek bardzo duzo...
Juz opowiadam...
No tak choruje i choruje, ale musialam sie ruszyc na zakupy owocowo-tabletkowe, wiec mysle Marina Mall zobacze od razu jak wyciag, bo tam mi buduja i IKEA...
Podjechalam, wchodze do centrum handlowegho, ale bylam zbyt chora na larzenie po sklepach, ale nie az tak chora, zeby nie wejsc do IKEA...
No wiec weszlam i prawie sie rozplakalam ze szczescia,...
Boze jak pieknie,... poczulam sie jakbym byla w Kraku na Conrada,...
od razu poczulam, ze jest zimowy wieczor, na zewnatrz czeka na mnie mondeo z rozbitym zderzakiem i bede przeciskac sie przez zatloczone ulice Kraka i znowu meczyc, zeby tak wjechac do garazu, zeby wiecej nie obic zderzaka,....
serio wszystko mi przypominajalo IKEA w Krakowie!
Zobaczylam tam mnostwo swoim rzeczy, juz chcialam kupic stoliki LACK'a , ale nie mam miejsca, bo ciagle mieszkam w hotelu,....ale nie odmowilam soebie drobiazgow, typu moj kubek, kocyk, czy serwetki;)
Roznica byla taka, ze w Krakowie nie moglam sobie na duzo rzeczy pozwolic, bo nie mialalm wtedy na to pieniedzy, a tutaj, bo nie mam miejsca gdzie tego wstawic....
ale jak Szymon zawsze mi powtarzal, ja nie umiem wyjsc z IKEA bez zakupow!
Tak to prawda, jak nie umiem!
Zawsze musze cos tam kupic i chyba na tym ten trick polega...
niewazne ile zarabiamy, zawsze cos mozna znalezc dla siebie w tym sklepie,..
no tylko jak wyszlam na dwor nie bylo zimno, chociaz troche tesknie za chlodem...
nie bylo tez mondeo, ani ulicy Conrada, zamiast tego ukazal mi sie widok Emirates Palace, pieknie oswietlonego w nocy, no i musialam wsiasc do salaty z malo sympatycznym pakistanskim kierowca....
Z wrazenia nie popatrzylam jak budowa wyciagu,...
ale to nic podobno maja skonczyc do konca roku...-mogliby...
co jeszcze sporo rzeczy podczas lotu, ale net mi ucieka i wkurza mnie bieganie z lapikiem po pokoju, tera np leze na marmurowej i zimnej posadzce przed lazienka na reczniku, bo uciekl mi zasieg na fotelu,....
buziaki, uciekam...

No comments: