Friday, December 21, 2007

21szy grudzien zachmurzone popoludnie 2007r.
ja wrocilam ze spaceru po miescie, biali ludzie mowiacy w jezyku francuskim, ktorego nie rozumiem nawet w 1% biegaja za swiatecznymi prezentami, usmiecniety pan z broda na rogu glownej ulicy jak zawsze sprzedaje gorace kasztany,....widze, ze juz niedlugo Swieta.
ale tylko w Europie, u mnie w Abu chociaz sprzedaja zywe niepachnace choinki w supermarkecie w kosmicznej cenie i tak nie czuje Swiat...
W innej znowu czesci swiata ludzie biegaja do okola kamienia, zeby go dotknac az do 250.000 na godzine i tak przez 5 dni az do soboty!
Teraz mowie o Hajj, czyli takiej pielgrzymce do Jeddah w Ababii Saudyjskiej, gdzie muzulmanie z calego swiata w tych dniach przyjezdzaja, aby dotknac kamienia i spelnic tym samym swoja powinnosc wzgledem Allaha.
To obowiazek kazdego muzulmanina, przynajmniej raz w zyciu.
Jesli go na to nie stac, panstwo mu funduje wycieczke.
Pamietam, ze w tamtym roku wlasnie przed Swietami Bozego Narodzenia bylam ta "szczescira" i robilam te loty w Gulfie...
Oj chociaz byly to jedne z najgorszych lotow w moim zyciu, to milo je z czasem wspominam,...
Mowie najgorsze, bo na mysl o pasazerach jeszcze mi "dziwnie", sory ale jak silakja do zlewu, albo z kibla wylewa sie na dywany zawartosc...nie moglam...
Dzisia sie smieje...
Nalewalam tez herbate do salaterek z pomidorami, zamiast filizanek, bo tak mi podawali biedni ludzie, na poczatku im tlumaczylam , ze trzeba mi podac filizanke, ale przy setnym pasazerze nie mialam juz cierpliwosci tlumaczyc...

Kazdy z tych bidakow owiniety byl dwoma recznikami, ogolony bez bielizny,
Boze tragedia...
ja wiem, ze to tez sa ludzie tacy sami jak ja, ale jak pluja na okno, bo mysla, ze wyleci na zewnatrz, naprawde chyba jestesmy jednak z innego swiata...
No to tak wlasnie wygladaly moje loty podczas Hajj w tamtym roku, w tym siedze w Szwajcarii, jutro wracam do Abu, a potem mam Paryz.
Teraz u mnie w domu siedzi rodzina, Ksawery wlasnie przywiozl kielbase wiejska, Mama piecze pasztet, Kris poszedl na sledzia, Cioteczka podrzucila paszteciki, ludzie zazdroszcze Wam tego calego swiatecznego zamieszania.
Ale dzieki technice czuje sie jakbym tam byla;)!!!!!
Brakuje mi tej calej goraczki i milo wspominam kazde Swieta, ale pamietam tez Swieta w 2005 roku, gdzie sama wracalam z Kraka do domu na Swieta w sniezyce, gdzie nikt nie byl pewny oprocz mnie, ze dojade, samochody stawaly w polowie drogi, ja cudem i sila woli przy piosence Chrisa Rea prowadzilam kochane Mondeo Roxy Combi do domu na Swieta;)...
i tez nie moglam sie doczekac zobaczyc tych twarzy....
Uwielbiam ta piosenke i te wspomnienia, a jak ominelam juz Kielce, bylam najlepszym kierowca na drodze, no i dotarlam na tamte Swieta przed czasem!
Swieta w tym roku beda inne dla mnie na pewno,ale chociaz bede bardzo daleko od Was, bo za 7 gorami i rzekami to tak naprawde siedze obok i jem sledzie z waszego stolu...
uwielbiam sledzie...i chcialabym moc zaspiewac "I'm driving home for Christmas....
...ale kto powiedzial, ze Boze Narodzenie musi byc w grudniu...?

No comments: